Oblicza wojny, ciąg dalszy

Jeśli ktokolwiek żywi przekonanie, że przepowiedziane w Księdze Objawienia czasy prześladowań Chrześcijan są zbyt odległe, by się ich obawiać powinien zrewidować swoje poglądy na ten temat. Nasilenie terroru wobec ludzi choćby wywodzących się ze społeczności chrześcijańskiej nabiera charakteru totalnej wojny islamu z całym światem.

Fala rewolucyjnych przewrotów w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie wraz z obaleniem panujących tam dyktatur utorowała drogę do władzy skrajnie ekstremistycznym ugrupowaniom islamskim. Wzorem rewolucji Chomeiniego w Iranie, sprzed ponad 35 lat państwa te opanowała epidemia religijnego terroru. Wielu komentatorów wyrażało wówczas uzasadnione obawy czy wzorowana na europejskim modelu demokracja ma szanse trafić na podatny grunt w tym regionie. Obawy te nie były wówczas poprawne politycznie i jeśli je wyrażano to w nader ostrożny sposób, by nie mącić powszechnej euforii towarzyszącej Arabskiej Wiośnie. Szybko jednak okazało się, że demokratycznie wybierani przywódcy w Trypolisie, Tunisie czy Kairze wywodzą się w prostej linii z fundamentalnych ugrupowań islamskich. Nie tracąc czasu na dyplomatyczne zabiegi czy polityczny PR przedstawiciele nowych władz ustanawiają powszechne prawo szariatu i bezwzględny despotyzm religijny. Z dzisiejszej perspektywy nie sposób powiedzieć czy istnieje dla tych krajów inna droga niż wybór między znanymi wcześniej modelami dyktatury a anarchią. Przykład Egiptu wydaje się tu być najbardziej przekonywujący. Rządy Mubaraka dawały, bowiem względną stabilizację w regionie i umożliwiały pokojową koegzystencję z sąsiadami, zwłaszcza z Izraelem. Nie jest to próba gloryfikacji tej formy sprawowania władzy, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to wybór mniejszego zła. Podobieństwo można odnieść do pozostałych krajów w tym obszarze.

Na arenę wojny wkroczyła tym razem Libia, w której od obalenia reżimu Muammara Kadafiego nie udało się doprowadzić nawet do względnej stabilizacji. Kraj ten podzielony przez dwuwładzę w Trypolisie i Tobruku stoi na progu ogłoszenia kolejnego kalifatu państwa islamskiego. Środkiem do tego celu są barbarzyńskie masakry Chrześcijan. 12 Lutego libijscy dżihadyści dokonali egzekucji 21 egipskich robotników wyznania koptyjskiego, a nagrany film opublikowali w sieci.

Na uwagę zasługuje natomiast bezkompromisowa reakcja Prezydenta Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi, który w odwecie za zbrodnie IS wydał rozkaz zbombardowania pozycji dżihadystów libijskich. Akcję lotnictwa egipskiego poparły oficjalne władze libijskie w Tobruku oraz część podległych im sił powietrznych. W odwecie, tuż po nalotach dżihadyści z IS porwali kolejną grupę egipskich Chrześcijan, tym razem 35 osób. Ich los w chwili pisania tych słów jest nieznany..

Zbrodnie ISIS w Syrii i Iraku, ostatnio również w Libii, zbierają krwawe żniwo. Masakry dokonywane na nigeryjskich Chrześcijanach przez Boko Haram to dziś tragiczna codzienność. Realne zagrożenie ze strony dżihadystów w Europie powoduje narastającą psychozę wśród mieszkańców Starego Kontynentu. Obawy te są w pełni uzasadnione, bo zgodnie z czarnymi scenariuszami bojownicy ISIS umacniają swoje przyczółki w basenie Morza Śródziemnego. Bezsilność polityków, zwłaszcza europejskich jedynie potęguje ten stan. Wobec spektakularnych aktów przemocy i zamachów przeciwstawiają oni niewiele znaczące gesty sprzeciwu i oburzenia. Jednocześnie wysyłają w stronę islamistów dowody swojej bezsilności i niekonsekwencji. Jak inaczej można, bowiem postrzegać niedawną decyzję Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu nakazującemu polskim władzom wypłatę odszkodowań dla uwięzionych w tajnym więzieniu CIA w Starych Kiejkutach islamskich terrorystów.

Kolejny raz w historii europejscy politycy starają się w nieskończoność odwlekać moment ogłoszenia stanu zagrożenia wojną. Wojną niekonwencjonalną, w której należy podejmować zdecydowane i odważne decyzje, również militarne. Wydarzenia na Ukrainie i groteskowa farsa rozgrywana przez polityków UE z Kremlem jedynie dowodzą słabości brukselskich elit. Wyznaczają również granice, do jakich mogą się niemal bezkarnie posuwać islamscy terroryści na terytorium Europy. Wbrew złudnym nadziejom laicyzacja i odżegnywanie się od fundamentów judeochrześcijańskich nie uchroni Europy od agresji dżihadu. Wręcz przeciwnie, brak tych fundamentów drastycznie osłabia Europejczyków, czego doskonałą świadomość mają islamiści.

Globalizacja pokazuje swoje mroczne oblicze – żadne wydarzenie na świecie nie jest na tyle odległe, by nie stanowiło realnego zagrożenia dla państw europejskich. Pojęcie bezpieczeństwa, jeśli nie ulegnie całkowitemu przewartościowaniu pozostanie jedynie tragiczną w skutkach iluzją. W pełni realnie zdają się brzmieć słowa jednego z libijskich oprawców, wypowiedziane tuż przed egzekucją 21 Koptów – „O bezpieczeństwie Wy krzyżowcy możecie tylko pomarzyć”. Paradoksalnie, użyte przez tego barbarzyńcę określenie – Krzyżowcy, powinno jednoczyć wszystkich Chrześcijan niezależnie od denominacji, pochodzenia i różnic teologicznych.

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Luty 2015

Paryski zamach – oblicza wojny

Kolejna tragedia wstrząsnęła Europą i rozpaliła do czerwoności światowe media. Blady strach opanował stolice państw zachodnich. Reakcją jest bezsilna wściekłość na okrucieństwo islamskiego terroru i jak zwykle dość płytkie refleksje płynące z wypowiedzi przedstawicieli mediów i polityki.

Upłynie jeszcze trochę czasu i farby drukarskiej zanim opadną emocje wywołane zamachem terrorystycznym na paryską redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”. Komentarze medialne są, jak zwykle w takich tragicznych okolicznościach pełne współczucia mieszanego z oburzeniem i sprzeciwem wobec przemocy. Międzynarodowe media zgodnie określają zamach na tych ludzi, jako atak na wolność słowa i europejską demokrację. Jak na razie odpowiedzią na krew ofiar są znane wszystkim slogany i wzniosłe gesty. Czy można spodziewać się więcej ze strony europejskim decydentów – wątpliwe.

W tym przypadku ilość ofiar – 10 dziennikarzy i dwóch policjantów jest nawet jak na francuskie i europejskie realia wstrząsająca. Zamachu dokonali prawdopodobnie terroryści powiązani z ISIS – irackim państwem islamskim. To, co wyróżnia ten atak terrorystyczny od tych dokonywanych na przypadkowych osobach jest jego celowość. Ofiarami padli, bowiem dziennikarze satyrycznego periodyku znanego z profanowania nie tylko islamu, lecz przejawów jakiejkolwiek religijności. „Charlie Hebdo” jest, bowiem lewackim wydawnictwem, które już wcześniej wielokrotnie „naraziło” się muzułmanom, nie tylko fundamentalnym. Z właściwą sobie ironią i dość płytką retoryką, jak na tego typu wydawnictwa przystało autorzy kpili ze wszystkich przejawów religijności z islamem na czele. W ostatnim czasie, co prawdopodobnie było bezpośrednią przyczyna zaplanowania tego zamachu były opublikowane na łamach „Charlie Hebdo” żarty na temat przywódcy i kalifa ISIS – Abu Bakr al-Baghdadi.

Fundamentaliści państwa islamskiego od 2013 roku mordują ludność o jakiejkolwiek odmienności wyznaniowej na terenach Iraku i Syrii. Na ich celowniku oprócz Chrześcijan znajdują się również pozostali wyznawcy islamu – Szyici, Alawici czy nawet umiarkowani Sunnici. Dopóki jednak do zbrodni dochodzi poza terenem Europy czy USA reakcja mediów jest nieporównywalnie mniej zauważalna dla przeciętnego człowieka. Rodzi to poczucie pozornego bezpieczeństwa wśród mieszkańców starego kontynentu oraz ich specyficzną izolację. Zamachy na terenie Europy urealniają jednak śmiertelne zagrożenie, powodując szok i utratę poczucia bezpieczeństwa.

Współczesny terroryzm islamski ewoluuje w najniebezpieczniejszą z dotychczas znanych form – zdecentralizowanej i rozrzuconej po całym świecie plejady małych grup terrorystycznych, działających na własną rękę i w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Drugim, nowym zagrożeniem jest pochodzenie członków tych małych, niezależnych grup. Są to fanatycy zamieszkujący światowe aglomeracje miejskie. Pozornie zasymilowani, wykształceni i pracujący w krajach zachodu trwają latami w uśpieniu. Działają na zasadach V Kolumny, nikomu nieznani, nierejestrowani wcześniej w policyjnych kartotekach. Kiedy w 2014 roku dżihadyści proklamowali państwo islamskie i ogłosili kalifat pod nazwą ISIS (Islamic State of Iraq and Sham), w szeregach tej paramilitarnej organizacji znajdowali się głównie sunniccy ekstremiści. Szybko jednak rozpoczęto rekrutację pośród pochodzących z Europy ekstremistów i fanatyków. Ich liczebność stale wzrasta i wciąż trwa nabór bojowników w krajach Europy Zachodniej, Australii i USA.

Pochylając się nad tragedią ofiar paryskiego zamachu warto jednocześnie pamiętać, że prawdopodobnie większość z nich miała świadomość, przynajmniej teoretyczną ponoszonego ryzyka. Zwłaszcza, że otrzymywali już wcześniej ostrzeżenia – w 2011 roku redakcja wydawnictwa została podpalona tuż po publikacji komentarza na temat wyborów w Tunezji, wygranych przez ugrupowanie islamskie.

Chrześcijanie masowo eksterminowani na Bliskim Wschodzie giną wyłącznie z powodu swojej Wiary.

Możliwe, że na skutek paryskiego zamachu i psychozy nim wywołanej liczba osób uprawiającej tę formę walki z islamem ulegnie znacznej redukcji. Paryski zamach to kolejny sygnał wysłany przez ekstremistyczny świat islamu – publicyści mogą bezkarnie atakować przedstawicieli wszystkich wyznań za wyjątkiem islamu. Za obrażanie Chrześcijan czy Żydów nie grozi im, bowiem nic, poza ewentualnym procesem sądowym. Prawdopodobnie wielu z nich chcąc utrzymać swoje dotychczasowe posady obierze sobie za cel wyłącznie Chrześcijan i wyznawców Judaizmu.

Możliwe, jednak, że choć garstka z nich zdobędzie się na głębszą refleksję – atakując, choćby słowem, kpiną czy obelgą Chrześcijaństwo stają po tej samej stronie barykady, co paryscy mordercy i zbrodniarze mordujący masowo ludność Iraku i Syrii.

Niezależnie od tego, istnieje bezpośredni związek pomiędzy laicyzacją i propagowaniem antychrześcijańskich haseł w europejskim społeczeństwie i jego postępującą islamizacją. Strategia islamskich fundamentalistów jest coraz bardziej czytelna. Nie jest nią wyłącznie terror i strach – to tylko jeden z głównych jej elementów. Dominacja liczebna muzułmanów w zachodnich społeczeństwach stała się już dawno faktem demograficznym i kulturowym. Kolejnym krokiem jest odśrodkowa laicyzacja narodów mających swoje korzenie w Chrześcijaństwie. Puste miejsca po kościołach momentalnie wypełniają meczety.

Ostatnią, lecz z punktu widzenia osób wierzących najważniejszą kwestią jest świadomość, że trwająca wojna toczy się równolegle w sferze duchowej i psychicznej. Ateiści próbujący toczyć walkę wyłącznie znanymi sobie metodami nigdy nie będą w stanie pojąć motywacji i strategii fundamentalistów islamskich. Zgodnie, zaś z teorią prowadzenia wojny – nie można jej wygrać nie znając przeciwnika. To jednak zrozumieć mogą jedynie nowonarodzeni Chrześcijanie, których w Europie od lat próbuje się zneutralizować.

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Styczeń 2015

Tożsamość EREC ISRAEL

Już na przełomie wieku XIX i XX przed diasporą żydowską pojawiła się alternatywa w postaci dwóch przeciwstawnych nurtów – asymilacji albo syjonizmu. W krajach zachodniej Europy społeczność żydowska znacznie częściej opowiadała się za asymilacją, w odróżnieniu od Żydów wschodnich. Tam syjonizm miał znacznie większą liczbę zwolenników, choć również mocną opozycję stanowił ruch bundowski , odrzucający zarówno syjonizm jak i asymilację na rzecz autonomicznej społeczności żydowskiej w diasporze. Ostatecznie jedyną drogą ocalenia dla europejskich Żydów stała się syjonistyczna idea własnego państwa.

Ojcowie żydowskiego państwa stanęli przed wyzwaniem określenia kryterium narodowego, z jednej strony opierającego się na wielowiekowej tradycji, a z drugiej na założeniach syjonistycznych. Określenie tożsamości dla tak zróżnicowanej kulturowo społeczności – rozdrobnionej w wyniku oświeceniowej nowoczesności, zdruzgotanej przez Shoah – wymagało przede wszystkim znalezienia wspólnych cech charakterystycznych współczesnym Żydom.
Co ich łączyło? Pochodzili z różnych kultur: afrykańskiej, arabskiej, amerykańskiej, polskiej, niemieckiej..
Nie mówili jednym językiem, choć największa grupa – aszkenazyjska miała swój Jidysz. Chociaż był to język Żydów środkowoeuropejskich to do II Wojny Światowej posługiwało się nim, według niektórych szacunków nawet 12 milionów ludzi na świecie. Przez większość Syjonistów Jidysz postrzegany był jednak, jako prowincjonalny żargon, pomimo, że rozwinęła się w nim niezwykle bogata literatura i publicystyka żydowska. Oprócz tego w diasporze używano Ladino i różnych judeo mieszanek języków europejskich, mówiono po polsku, rosyjsku, niemiecku. Hebrajski traktowany był głównie, jako język liturgiczny, chociaż w oświeceniowej kulturze żydowskiej pojawiła się też poezja i literatura hebrajska.
Jedyną, dającą się określić wspólną cechą dla tej wielokulturowej i wieloetnicznej ludności była, zatem religia. Syjonizm, jako wartość uniwersalna, sam w sobie nie stanowił cechy narodowej, a jedynie ideę sformułowaną przez Teodora Herzla. Jedynie Judaizm dawał fundamenty do odbudowy państwowości Izraela. Ojciec Syjonizmu na pierwszym kongresie w Bazylei stwierdził, że „Syjonizm oznaczał powrót do Judaizmu zanim stał się powrotem do Syjonu”. Akcentował konieczność unikania rozłamu spowodowanego wiarą, ale jednocześnie pozycjonował wyznanie, jako kwestię czysto prywatną. W opozycji do tych poglądów była syjonistyczna, religijna Mizrachi niemogąca pogodzić się z rozdziałem religii od syjonistycznego państwa.
Jednak ludzie, którzy tworzyli nowe państwo należeli już do pokolenia transformacji, przejścia od religii do sekularyzmu. Ojcowie Erec Israel – David Ben Gurion i Chaim Weizmann stanęli przed zadaniem zbudowania kompromisu między ideą świeckiego, liberalnego państwa a ortodoksyjnego państwa żydowskiego. Zarówno rewizjoniści na czele z Włodzimierzem Żabotyńskim jak i sam Ben Gurion dążyli do ukształtowania nowego narodu Izraelitów, a Tanach i Talmud traktowali, jako historyczne uzasadnienie prawa do bycia narodem. Inaczej niż religijni syjoniści, którzy słusznie twierdzą, że państwo żydowskie musi być trwale oparte na przymierzu z Bogiem i Torze. Pozornie wizja państwa była dość spójna, jednak wyraźne rozbieżności pojawiały się między innymi na tle związku państwa i kościoła. W odróżnieniu do rewizjonistów Ben Gurion utożsamiał młode państwo ze starożytnymi, biblijnymi korzeniami, odrzucając jednocześnie prymat Judaizmu rabinicznego i prawa halachicznego w jurysdykcji Izraela. Jak opowiada Szimon Peres, wspominając swojego mentora – Ben Gurion zakładał powrót do Judaizmu z czasów Świątyni, bez rabinatów i całej hierarchii. Nie chciał, by naród Izraela upodabniał się do innych, pragnął zachowania, a właściwie powrotu do jego pierwotnego, biblijnego charakteru, który został, w jego ocenie zaprzepaszczony przez diasporę.
W wymiarze politycznym przeważyła wizja bengurionowska, stanowiąca rozwiązanie pośrednie dla państwa demokratycznego i świeckiego z jednoczesnym zachowaniem jego wyjątkowości.
Naczelną zasadą syjonizmu było, bowiem porzucenie diaspory i życie w Syjonie. Zasada określana jako „negowanie diaspory” dotyczyła pierwotnie określonego stylu życia, w ekstremalnym sytuacjach prowadziła jednak do odrzucenia Żydów żyjących na wygnaniu. Kolejne pokolenie urodzonych w Palestynie Sabrów całkowicie negowało diasporę wraz z całym jej dziedzictwem, osiągając nierzadko specyficzny rodzaj niechęci, porównywany wręcz do antysemityzmu. Znienawidzone przez syjonistów cechy diaspory określane były, jako pochodne pojęcia „galut”, oznaczającego życie na wygnaniu, wiecznym poniżeniu i uległości w stosunku do gojów. Syjoniści piętnowali fundamentalne reguły życia narodu wygnanego takie jak chociażby Dina De-Malkhuta Dina (prawo kraju, w którym żyjemy jest obowiązujące) czy Ha-szem jerachem (Bóg się zlituje).

Syjonistyczna wizja nowego człowieka
Niemal od samego początku osadnictwa żydowskiego w Palestynie obowiązywały dwie zasady, które syjoniści traktowali, jako swoistą religię. Pierwszą była „awoda iwrit” oznaczająca dosłownie hebrajską pracę. Był to imperatyw nakazający Żydom pracę na własnej, wykupionej od Arabów ziemi. „Awoda iwrit” dotyczyła, zatem wyłącznie Żydów i zakazywała wykorzystywanie pracy najemnej – zwanej „awoda zara” (cudza praca). Chciano w ten sposób uniknąć pułapki, w jaką wpadł brytyjski imperializm wykorzystujący pracę tubylców dla własnych celów. Z drugiej strony krytycy „awoda iwrit” wskazują na to, że przyczyniła się ona do separacji Żydów od Arabów. W parze z „awoda iwrit” szła zasada określana, jako „geulat ha-karka” określająca kategoryczny nakaz wykupu ziemi od Arabów, a nie zdobywanie jej przemocą.
Stosunek do pracy, z naciskiem na pracę fizyczną na roli miał silne podłoże ideologiczne o wyraźnych lewicowych, czy wręcz komunistycznych konotacjach. Nasilił się wraz z przybyciem fali imigrantów, potocznie znanej, jako Druga Alija, głównie z Europy Wschodniej, przed wybuchem I Wojny Światowej. Katorżnicza praca na roli stała się przedmiotem kultu, którego świątyniami były powstające na pustyni osady kibucowe. Czasy syjonistycznych pionierów z utopijną wizją nowego Izraela, tak szeroko dziś kontestowane były etapem, bez którego prawdopodobnie współczesny Izrael nie osiągnąłby obecnej pozycji gospodarczo-ekonomicznej, a możliwe, że w ogóle by nie przetrwał. Trudno dziś wyobrazić sobie ludzi, którzy owładnięci fanatyczną wizją, wbrew rozsądkowi zmieniali biegi rzek, nocami wykuwali kanały w skalistym gruncie nawadniając jałową glebę, by za dnia, w pustynnym skwarze uprawiać wysychające poletka, jednocześnie kryjąc się przed ostrzałem wrogo nastawionych sąsiadów. W ten sposób, po wielu latach heroicznej pracy pustynne nieurodzaje zamieniały się w kwitnące ogrody, sady i bogate w plony uprawy. Izrael stopniowo stawał się światowym potentatem w produkcji owoców, warzyw i orzeszków ziemnych.
Taki stan wymagał jednak wielu ofiar nie tylko w powszechnym tego słowa rozumieniu. Syjonistyczna ideologia kształtowała osobowość kolejnych pokoleń w oparciu o utopijną wizję społeczeństwa, w którym tradycyjne wartości zostały kategorycznie odrzucone. Religię zastąpił kult człowieka pracy, a rodzinę kolektyw kibucu. Izraelska dziennikarka Jael Neeman w autobiograficznej opowieści „Byliśmy przyszłością” w niezwykle realistyczny sposób opisała dzieciństwo i młodość „dziecka kibucu”. Nostalgia i dziecięca prostota miesza się w tej historii z bolesnym rozczarowanie dojrzałej kobiety, która dziś czuje się ofiarą wielkiego społecznego eksperymentu.

Izraelczycy – nowa tożsamość
Kulminacją dążenia do jednoznacznego określenia tożsamości Izraelczyków było uchwalenie 5 Lipca 1950 roku przez Kneset Prawa do Powrotu. To podstawowe prawo Izraela zdejmowało odpowiedzialność o decydowaniu o przynależności do narodu izraelskiego z sądów rabinicznych, czyniąc je prawem świeckim.
Jednocześnie Prawo do powrotu znacznie szerzej niż Halacha definiowało Żydostwo. Według nowego prawa każdy, kto identyfikował się z narodem żydowskim lub żywił przekonanie o swoim żydowskim pochodzeniu spełniał jego wymogi. Wcześniej należało jednak sprecyzować, kim są Żydzi, kim Hebrajczycy a kim Izraelczycy. Do dziś te określenia stosuje zamiennie, w zależności od kontekstu różnie interpretuje – raz, jako synonimy, a kiedy indziej, jako przeciwieństwa.
Świecki liberalizm w nadawaniu obywatelstwa od niemal samego początku stanowił zarzewie konfliktów między ugrupowaniami religijnymi i ortodoksyjnymi a sekularystami, ugrupowaniami lewicowymi i prawicowymi.
Słynnym kazusem prawnym była sprawa Benjamina Shalita – Żyda, który po poślubieniu Szkotki osiadł w Izraelu, na mocy obowiązującego prawa nie mógł zarejestrować swoich dzieci, jako Żydów. W 1970 roku wyrokiem Sądu Najwyższego nastąpiło korzystne dla Shalita rozstrzygnięcie, pomimo protestów ze strony ugrupowań ortodoksyjnych i prawicowych. W tym samym roku na skutek nacisków ze strony religijnych syjonistów ustanowiono prawo definiujące, że Żydem jest osoba urodzona z żydowskiej matki lub nawrócona na Judaizm i niewyznająca innej religii. Spektakularny był również przypadek katolickiego mnicha Daniela Ruffeisena, z pochodzenia Żyda, który w 1963 roku rozpoczął starania o przyznanie mu izraelskiego obywatelstwa. Ostatecznie otrzymał jedynie obywatelstwo przysługujące Izraelczykom niebędącymi Żydami.
Niezależnie od ideologicznych założeń Syjonistów od samego początku charakter państwa żydowskiego – jego klimat, atmosferę i kulturę kształtowały kolejne fale imigrantów. Każda Alija miała swoje bezpośrednie odzwierciedlenie w Ziemi Izraela – czy to w nowych kibucach, na zatłoczonej ulicy Tel Avivu, na plaży w Hajfie czy wreszcie na jerozolimskiej starówce.
Mimo obowiązującego, urzędowego języka hebrajskiego na ulicach, w sklepach i autobusach rozmawiano po niemiecku, polsku i „po Jidysz”. Dzisiaj najczęściej spotykanym, „obcym” językiem ulicy jest rosyjski. Charakter narodu i państwa żydowskiego, w jego różnorodności i odmienności ukształtowała diaspora z całym „dobrodziejstwem inwentarza”, jaki wniosła na przestrzeni kilku dekad.
W latach 30-tych ubiegłego wieku do Palestyny przybyli pierwsi uciekinierzy z Niemiec zwani przez miejscowych, nieco pogardliwie Jeke. Wielu Jeke wniosło do ówczesnego Narodowego Domu Żydów (na mocy Mandatu Ligii Narodów Palestyna pod jurysdykcją Wielkiej Brytanii stała się miejscem legalnej i nielegalnej emigracji Żydów, głównie europejskich) wiele z kultury, nauki i stylu życia Niemiec. Trudności z asymilacją w tak odmiennym środowisku, jakim była Palestyna sprawiała, że akulturacja przebiegała dwukierunkowo. Kultura Jeke od początku budziła sprzeciw u palestyńskich Sabrów i Aszkenazyjczyków ze wschodniej Europy, częściowo, dlatego, że identyfikowano ją z hitlerowskimi Niemcami, mówiono o nich „Niemcy”, wytykano niemieckie cechy. Stanowili, jednak wbrew zarzutom Jiszuwu (osadnictwo żydowskie w Palestynie) cenny wkład intelektualny i materialny w rodzące się społeczeństwo.
Zetknięcie się różnych cywilizacji pod biało-niebieskim sztandarem było dla ludzi niezwykle trudnym wyzwaniem. Każda nowoprzybyła grupa musiała pokonać wiele barier mentalnych i kulturowych, musiała zmierzyć się z ciężką pracą w kibucach, pustynnym klimatem – wszystko było nowe, obce i często nieprzyjazne. Żaden exodus do Ziemi Izraela nie miał jednak tak dramatycznego przebiegu jak przybycie ocalałych z Holakaustu. Nie tylko ze względów na największą w dziejach traumę, jakiej doświadczyli ci ludzie. W „ziemi obiecanej” spotykali się z obojętnością i nierzadko pogardą ze strony Izraelczyków. Ocaleńcy wnosili pamięć o diasporze, o której młody Izrael chciał jak najszybciej zapomnieć. Dysonans między syjonistyczną wizją nowego człowieka a rzeczywistością trudno było zażegnać masową polityką asymilacji imigrantów.

Najlepiej oddać głos człowiekowi, który tej metamorfozy z Żyda w Izraelczyka doświadczył osobiście i w ostatecznym rozrachunku odniósł zwycięstwo. Szewach Weiss – autor tych wspomnień jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków i naukowców izraelskich, żywą legendą współczesnego Izraela. Jego wspomnienia najlepiej obrazują tamte czasy:
.. nasze pokolenie natknęło się w Izraelu na dumne i „kłujące” społeczeństwo Sabrów. Oni nie rozumieli naszych duchowych lęków i załamań, naszych słabości fizycznych, trudności adaptacji w nowym, gorącym kraju bliskowschodnim. Najgorsze zaś było to, że pogardzano naszym dziedzictwem diaspory, a także naszym językiem żydowskim, a nawet akcentem polskim, chociaż przecież przodkowie i nauczyciele Sabrów sami rozmawiali kiedyś z takim samym akcentem! A jednak pokonaliśmy te trudności, stając się częścią społeczeństwa izraelskiego, a jednocześnie wnieśliśmy do niego nasze europejskie dziedzictwo i z czasem poważanie dla diaspory”.
Ta metamorfoza, to przeistoczenie się po przybyciu do Erec Israel w nowego człowieka było bardzo bolesne. Ale mi się udało. Rozmawiałem z moimi rówieśnikami, którzy mieli podobne losy wojenne, a teraz są znanymi profesorami, politykami i wszyscy oni uważają, że te pierwsze dwa, trzy lata przemiany były najtrudniejsze. Ta potrzeba, by być najlepszym we wszystkim, była powszechna. Dopiero jako dorosły człowiek, gdy osiągnąłem sukces i zwyciężyłem w swojej prywatnej wojnie, doceniłem diasporę i zacząłem być dumny, że z niej się wywodzę. Ale ileż trzeba było sobie wcześniej udowodnić i jak wiele czasu musiało upłynąć! Wtedy, w Hadassim (szkoła rolnicza koło Netanii), to była moja prywatna walka z Zagładą i mój własny Marsz Żywych. Jak w proroctwie Ezechiela: kości, które powstały z grobu do nowego życia, do odrodzenia”.

Bibliografia:
D. Landau i Sz. Peres, Ben Gurion Żywot polityczny, Wołowiec 2013
J. Neeman, Byliśmy przyszłością, Wołowiec 2012
B. Wasserstein, W przededniu – Żydzi w Europie przed Drugą Wojną Światową, Warszawa 2012
G. Rosenberg, Kraj utracony Moja historia Izraela, Wołowiec 2011
T. Segev, Siódmy milion, Warszawa 2012
Sz. Weiss, Takie buty z cholewami, Kraków 2012
Sz. Weiss, Z jednej strony, z drugiej strony, Warszawa 2005
C. Shindler, Historia współczesnego Izraela, Warszawa 2011
Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Grudzień 2013

Żydzi i pieniądze

Według teorii Maxa Webera merkantylizm i rozwój nowożytnego kapitalizmu Europa Zachodnia zawdzięcza fali Reformacji, która przeszła przez jej tereny. Wraz z nią zaszczepione zostały w zachodnich społeczeństwach idee protestanckiej etyki i kalwińskiej teorii predestynacji. Troska o dostąpienie Zbawienia wśród Kalwinów wywarła silne piętno na głoszonej przez nich dążności do osiągania rozwoju i zamożności na drodze ciężkiej pracy, etyki i wykształcenia.

Współczesne badania i wnioski z nich wypływające przeczą jednak aż takiej radykalizacji wpływów idei kalwińskich na kształt zachodnich społeczeństw. Okazuje się, bowiem, że równie istotny wpływ miało przemieszanie się ludności europejskiej w wyniku licznych migracji. Decydującymi czynnikami były również wpływy luterańskie, jak również nie do pominięcia – żydowskie.
Te ostatnie szczególny wkład wniosły w kształtowanie się gospodarki kapitalistycznej opartej na ekonomii, handlu, nauce i przyczyniły się do rozwoju mieszczaństwa i późniejszej klasy średniej.
Żydzi posiadający szczególne w tej materii predyspozycje, zdeterminowani na przetrwanie we wrogim im otoczeniu, jednocześnie ograniczeni przez dyskryminujące ich przepisy mogli trudnić się tylko niektórymi zajęciami i zawodami. Zdobyte przez wieki tułaczki i prześladowań doświadczenie, zdolność do adaptacji we wszelkich, nawet najbardziej niekorzystnych warunkach wyrobiła w tym narodzie niespotykane u innych cechy.

Zamiłowanie do nauki, etyka budowana na starotestamentowych zasadach – to i inne jeszcze czynniki spowodowały, że Żydzi wnieśli ogromny wkład w rozwój ekonomii i przedsiębiorczości. Pomysłowość i innowacyjność w dziedzinie finansów i handlu powodowały rozkwit tych gałęzi gospodarki w rejonach gdzie Żydzi się osiedlali. Z kolei tam gdzie korzyści płynące z obecności Żydów zostały wyczerpane, narastała wobec nich zawiść. Wystarczył pretekst, aby ich wygnać do mniej rozwiniętych gospodarczo terenów. Z kolei w nowych miejscach ich innowacyjność i rosnące wciąż doświadczenie stawały się kamieniem węgielnym rozwoju.

Żydzi, dla których jedynym oparciem był Judaizm i izolacja we własnym świecie konserwatywnych zasad, nie mieli moralnych zobowiązań wobec otaczającego ich społeczeństwa. Nie mieli również uprzedzeń wobec zastanych na nowym gruncie tradycji, instytucji i zasad działających dotychczas w różnych dziedzinach życia. Mogli, więc bez oporów obalać utarte metody rządzące gospodarką i tworzyć nowe, innowacyjne sposoby budowania kapitału. Najważniejszy, jednakże jest ich wkład w zmianę mentalności w sposobie pojmowanie kwestii pieniądza. Odkąd Fenicjanie upowszechnili tą formę wymiany, niewiele się do tego czasu zmieniło.
Wybitny brytyjski historyk, autor między innymi obszernej historii Żydów – Paul Johnson tak określa ich rolę –
Owa względna swoboda w stosowaniu się do logiki rozumu, którą Żydzi zawdzięczali swemu statusowi outsidera, widoczna była najlepiej w ich stosunku do pieniędzy. Jednym z największych wkładów, jaki do rozwoju ludzkości wnieśli Żydzi, było zmuszenie kultury europejskiej do uporządkowania kwestii pieniądza i ustalenia jego wartości”.

Żydzi traktowali pieniądze z dużą swobodą dając sobie wolność w ich inwestowaniu i pomnażaniu, czyli zracjonalizowali pieniądze do właściwej im funkcji. Nie gromadzili, więc pieniędzy dla samego ich posiadania, lecz traktowali je jak każdy inny towar, którego wartość jest względna i zmienna.
Najmocniej utrwalonym stereotypem Żyda jest jego uwielbienie do pieniędzy, połączone z niezwykłą zdolnością do ich pomnażania. I tu pojawia się sprzeczność w naturze żydowskiej, tak trudna do zrozumienia. Jak to trafnie ujął Edmund Lewandowski w charakterystyce narodu żydowskiego – paradoks w syndromie etnicznym Żydów stanowi połączenie głębokiej religijności i filozoficznych skłonności z wyjątkowym talentem do interesów.

Z jednej strony ich przywiązanie do religii i spraw duchowych, z drugiej, zaś takie przywiązanie do wartości materialnych. Racjonalnym wytłumaczeniem tej pozornej sprzeczności może być następująca teza – dla Żydów pieniądze nie stanowiły wartości samej w sobie, lecz jedynie narzędzie do skutecznego pomnażania kapitału. Środek, a nie cel sam w sobie. Żydzi pozbawieni możliwości posiadania własności, zmuszeni do trudnienia się rzemiosłem w bardzo ograniczonym zakresie i handlem rozwinęli tą gałąź stając się jednocześnie prekursorami współczesnego kapitalizmu.
Obrót pieniędzmi w powszechnym odczuciu był czymś moralnie niższym niż jakakolwiek inna forma zarabiania. Dla Żydów pieniądze stanowiły taki sam towar jak bydło, sukna czy meble. Jednocześnie pieniądze stały się pojęciem abstrakcyjnym, przyjmując formę banknotu, weksla czy czeku. Współcześnie różnorodna forma pieniądza jest powszechna, głównie za sprawą żydowskiej filozofii finansowej.
Zracjonalizowali oni znaczenie pieniędzy odnosząc na tym polu spektakularne sukcesy, które dla innych stały się solą w oku.
Dążenie do sukcesu finansowego i osiąganie go stało się dla większości Żydów jednym z podstawowych sposobów przetrwania. Jednocześnie nie widzieli w tym sposobie i stylu życia nic hańbiącego. Uzasadnienia takiego podejścia upatrywali w zasadach biblijnych, w których Bóg obiecuje pomyślność tym, którzy przestrzegają jego praw –

Strzeż przeto poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić. Za słuchanie tych nakazów i pilne ich wykonywanie będzie ci Pan, Bóg twój, dochowywał przymierza i miłosierdzia, które poprzysiągł przodkom twoim. Będzie cię miłował, błogosławił ci i rozmnoży cię. Pobłogosławi owoc twojego łona i owoc twojego pola: twoje zboże, moszcz, oliwę, przychówek od twych krów i pomiot od twoich owiec, na ziemi, o której poprzysiągł twoim przodkom, że da ją tobie. Obfitsze błogosławieństwo otrzymasz niż inne narody” (Ks. Powtórzonego Prawa 7:11-14).

Wiele fragmentów Biblii Hebrajskiej i nauk talmudycznych dawało Żydom oparcie dla ich teorii zarabiania, dając jednocześnie fundamenty teologiczne i praktyczne.
Jednocześnie ustanowili podwójne zasady i normy dotyczące handlu i pożyczek. Ten dualizm dotyczył Żydów i nie-Żydów. W stosunku do tych drugich jedynym celem był zysk. Odmienne reguły obowiązywały przy udzielaniu kredytów innym współwyznawcom. Miały one na celu wzajemne wspieranie się i pomoc.
Do dziś część banków żydowskich kieruje się, jak to określają ich pracownicy zasadami biblijnymi przy zawieraniu umów kredytowych pomiędzy Żydami. Takie postępowanie z pewnością integrowało środowisko żydowskiego biznesu i wzmacniało poczucie przynależności, z drugiej jednak strony było częścią muru oddzielającego Żydów od reszty społeczeństwa. Rosnący monopol w dziedzinie kredytów lichwiarskich sprawił, że żydowscy finansiści mogli swobodnie dyktować warunki udzielania kredytów i ich oprocentowania. Zarabiając na handlu i lichwiarskich pożyczkach udzielanym głównie gojom stali się Żydzi ofiarami własnego sukcesu. Im bardziej rosło ich bogactwo, z tym większą wrogością się spotykali.

Ciekawy pogląd na temat lichwy wyraził Joshua Trachtenberg – amerykański historyk badający średniowieczne źródła antysemityzmu.

Otóż i błędne koło, z którego Żyd nie miał wyjścia. Społeczeństwo sprzysięgło się, aby uczynić z niego lichwiarza; lichwa, zaś narażała go na chciwość panów feudalnych i na zajadłą nienawiść ludu. Dopóki był źródłem zysku, w pewnej mierze chroniło go państwo. Ale gdy zaczęła mu ciężko doskwierać chrześcijańska konkurencja, jak w XIII wieku, gdy Chrześcijanie uświadomili sobie, że z lichwy oni też mogą ciągnąć łatwe zyski, a nieżydowska działalność handlowa wzrosła do tego stopnia, że i w tej dziedzinie Żyd już niewiele znaczył: przestał się liczyć jako źródło państwowego dochodu. Inwestycje w ochronę Żydów przestały się państwu opłacać i szybko jej zaprzestano. Wyciskano z nich te resztki, które jeszcze posiadali, po czym bez ceremonii pokazywano im drzwi”.

W tym wypadku wyraźnie zarysowały się różnice o podłożu religijnym i kulturowym. Chrześcijanie do czasu reformacji gloryfikowali ubóstwo, jako najwyższą cnotę. To nienaturalne podejście, utożsamiające nędzę i ubóstwo ze skromnością i umiarkowaniem przetrwało w znacznym stopniu we współczesnej teologii katolickiej. Judaizm i jego wyznawcy przeciwnie, uważali bogactwo za błogosławieństwo spływające wprost od Boga.

Dla Kościoła, który uznawał lichwę za grzech i zaliczał ją do najcięższych przestępstw społeczna nienawiść do lichwiarzy była wspólna. Papież Aleksander III nałożył ekskomunikę na lichwiarzy i konfiskatę ich mienia po śmierci, jeśli wcześniej się nie pokajali. Z kolei Papież Aleksander IV wydał bullę, w której zrównał lichwę z herezją, przekazując pełnomocnictwa w tych kwestiach Inkwizycji.
Sytuację tą opisuje wspomniany wyżej Joshua Trachtenberg –

Z równania Żyd-herezja-lichwa zrobił się wyświechtany komunał średniowieczny; nie zmieniła się nawet terminologia. Chrześcijańscy lichwiarze musieli nieraz wysłuchiwać na swój temat obelg jako „ci inni Żydzi zwani chrześcijanami”, czy po prostu Kristen-Juden; w XV wieku chrześcijańska lichwa stała się w Niemczech znana jako Judenspiess czyli „żydowska dzida”. W czasach, gdy Żydzi, jako tacy byli już znani w Anglii od kilku stuleci, Sir Francis Bacon zalecał w swoim eseju „O lichwie” z 1612 roku, aby wszyscy lichwiarze „nosili gniadopomarańczowe czapki, bo doprawdy judaizują”.

W dzisiejszych czasach, kiedy kredyt bankowy jest najpowszechniejszą formą rozliczeń pomiędzy ludźmi, firmami, państwami – nikt już nie zastanawia się nad jego genezą. Kościół, który tak zaciekle tępił lichwę, nie wzbraniał się jednocześnie przed zaciąganiem pożyczek u żydowskich lichwiarzy-bankierów. Sam Watykan wielokrotnie zamieszany był w afery finansowe, w tym tajemniczy skandal związany z Banco Ambrosiano i Cosa Nostrą.

O Żydach zwykło się mówić, że mają bankierski gen. Jest prawdą, że ich wybitne zdolności i zamiłowanie do ekonomii przyczyniło się do rozwoju wielu światowych gospodarek. Tak było w przeszłości i jest obecnie.
Profesor Szewah Weiss ujął ta kwestię w ten sposób –
To, że Żydzi są świetnymi ekonomistami, nie znaczy, że są bardzo bogaci, co jest przecież od wieków treścią plotek. Pośród pięciuset najbogatszych ludzi świata wcale nie ma wielu Żydów – mniej niż jeden procent. Żydzi tylko potrafią dobrze gospodarować finansami, bo przez wieki żyli w obcym, często wrogim otoczeniu i musieli być efektywni, by przetrwać. Oczywiście, wielu Żydów, jak bohater „Skrzypka na dachu” Tewje Mleczarz, o bogactwie marzyło. Pozytywnym przykładem byli i są dla nich Rotszyldowie. Jednak znacznie więcej było Żydów biednych niż bogatych.
Moja mama Genia Weiss również była swego rodzaju bankierem. Gdzieś tam w biustonoszu miała schowek na złote monety, pierścionki i kolczyki oraz inne klejnoty. Dzięki temu jej bankowi przeżyliśmy, bo mieliśmy czym zapłacić za chleb i ziemniaki, za trochę cukru i soli. Wiele żydowskich matek było takimi bankierami i przekazały te umiejętności swoim dzieciom. Chyba takie bankierskie geny odziedziczyli Greenspan i jego następca Bernanke (szefowie amerykańskiego Banku Centralnego)”.

 

Bibliografia:

Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002
Weber M. Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Lublin 1994
Johnson P. Historia Żydów, Kraków 2000
Lewandowski E. Charakter Narodowy Polaków i innych, Warszawa 2008
Trachtenberg J. Diabeł i Żydzi, Gdynia 1997
Visconsini A. Skandal Banco Ambrosiano, Warszawa 1988
Weiss Sz. Między narodami – Bankierski gen, Poznań 2008

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Październik 2013

Historia Diaspory – Żydzi Aszkenazyjscy

Odrębny nurt migracji, równie silny jak sefardyjski utworzyła fala uchodźców podążająca szlakiem rzymskich legionów. Żydzi osiedlali się na południu Europy, głównie w Italii i Galii. Z czasem zaczęli zamieszkiwać również tereny Brytanii i Germanii, posuwając się w kierunku Europy Środkowej. Ich nową ojczyzną stawały się Niemcy, Polska i Rosja. Na przestrzeni lat społeczność ta stworzyła odmienne w formie obyczaje, życie religijne i wymowę języka hebrajskiego. Język, jakim posługiwała się ta grupa etniczna wyklarował się około X wieku. Był to indoeuropejski język Jidysz, oparty na słownictwie starogermańskim z elementami hebrajskimi, słowiańskimi i romańskimi, zapisywany w alfabecie hebrajskim. Według niektórych szacunków do wybuchu II Wojny Światowej tym językiem posługiwało się około 12 milionów ludzi na świecie.
Tą najliczniejszą społeczność żydowską nazwano Aszkenazyjczykami. Z niej właśnie wywodzi się większość współcześnie żyjących obywateli Izraela.
Wbrew powszechnemu wyobrażeniu, społeczność żydowska żyjąca w diasporze nigdy nie była monolitem. Od wieków istniały wyraźne podziały nie tylko kulturowe, lecz również mentalne. Ten podział był widoczny już na styku społeczności aszkenazyjskiej i sefardyjskiej, gdzie nawet mieszane małżeństwa były często zakazywane.
Aszkenazyjczycy, którzy przybyli do Palestyny z Europy i Ameryki Północnej, uznawani są za twórców ruchu syjonistycznego, który przyczynił się do powstania państwa Izrael. Stanowią oni elitę współczesnego państwa żydowskiego – wykształconych, dobrze sytuowanych, piastujących wszystkie liczące się funkcje w państwie. Ich liczebność stanowi około 90% wszystkich Izraelitów.

Prawdy i mity
Na przestrzeni dziejów powstawały i nadal powstają mity i insynuacje, mające na celu podważyć fundamentalne i historyczne prawa Żydów do własnej tożsamości i państwowości. Autorzy tych często absurdalnych teorii wykorzystują między innymi antagonizmy pomiędzy Żydami Aszkenazyjskimi i Sefardyjskimi.
Jedna z tez dowodzi, że skoro Aszkenazyjczycy wywodzą swój rodowód od Jafeta, nie mogą, zatem należeć do jednego z dwunastu plemion hebrajskich, wywodzących się od Sema. Idąc tą linią rozumowania – współcześni Żydzi nie są narodem z pokolenia Judy, czyli narodem wybranym. Innymi słowy, naród żydowski tak naprawdę nie istnieje.
Odpowiedzi na ten zarzut należy szukać w genezie określenia – Żydzi Aszkenazyjscy – nazwa pierwotnie wywodzi się od Aszkenaza – imienia prawnuka Noego, syna Gomera, który był synem Jafeta. Nazwa Aszkenaz występowała wcześniej w odniesieniu do kilku różnych ludów i krain. Określano tak na przykład lud i krainę rozciągającą się nad Eufratem na granicy z Armenią, w XI i XII w pismach hebrajskich odnoszono to do określenia bliżej nieokreślonych terenów germańskich. W języku hebrajskim słowem Aszkenaz nazywano Germanię. Dziś trudno jest jednoznacznie stwierdzić na ile nazwa diaspory środkowo–europejskiej jest wiernym określeniem jej rodowodu, zwłaszcza, że sam termin odnosił się wcześniej do różnych zjawisk. Dodatkowo, w zależności od tłumaczenia Pisma Świętego występują różnice w samym brzmieniu i pisowni – Aszkanaz (Ks. Rodzaju 10:1-32, Biblia Tysiąclecia, 1 Ks. Kronik 1:3-8, Biblia Tysiąclecia); Aschenaz (Ks. Rodzaju 10:1-32, Biblia Gdańska); Aschenez (Vulgata); Ashkenaz (King James Version).
Nie ma wobec tego jednoznacznych dowodów na istnienie bezpośredniego związku pomiędzy nazwą, a rzeczywistym rodowodem tego ludu. Istnieje, zatem prawdopodobieństwo, że ten związek jest czysto abstrakcyjny.
Druga, niejako uzupełniająca pierwszą teza jest znacznie bardziej zaawansowana. Według niej Żydzi Aszkenazyjscy w ogóle nie są Żydami pochodzą, bowiem z pogańskiego ludu tureckich Chazarów, zamieszkującego wybrzeża Morza Kaspijskiego i Czarnego. Lud ten z czysto pragmatycznych pobudek przyjął w 730 r. Judaizm, jako swoją oficjalną religię. Wśród Chazarów były również grupy wyznawców Islamu i nawet Chrześcijaństwa. Konwersja Kaganatu Chazarskiego na Judaizm wiązała się z przybyciem na te tereny Żydów Babilońskich. Po klęsce w wojnie z Rusią i Waregami w 965 lub 969 roku, skazany na wygnanie lud Chazarski tułał się po Azji. W końcu dotarł na tereny Europy Wschodniej. Chazarowie osiedlili się głównie na obszarach Polski i Litwy. Podawali się za naród Żydów Aszkenazyjskich – trzynaste, zaginione plemię hebrajskie.
Tymczasem w 960 roku w odległych Niemczech Gerszon Ben Juda z Moguncji publikuje tłumaczenie Talmudu – co jest tylko jednym z wielu udokumentowanych świadectw na istnienie silnej diaspory niemieckiej. X wiek jest jednocześnie początkiem powstania języka Jidysz. Najstarsze świadectwo na osadnictwo żydowskie w Niemczech to dokument datowany na 321 r. Inne źródła wskazują również, że Żydzi przybyli na tereny germańskie w ślad za rzymskimi legionami.
W X wieku kupcy żydowscy pojawiali się na terenach państw słowiańskich. Pierwsi byli Radanici – kupcy sefardyjscy z Hiszpanii i południowej Francji. Z terenów niemieckich miast przybywali także żydowscy kupcy, którzy podążali handlowym szlakiem wiodącym przez polskie ziemie i dalej – na wschód, aż do Kijowa. Głównym i najbardziej opłacalnym zajęciem kupców żydowskich był handel niewolnikami, stopniowo opanowujący całą Europę. Ten niechlubny proceder, rozpowszechniony niemal we wszystkich krajach ówczesnej Europy trwał od VIII aż do XII wieku i ukróciła go dopiero Chrystianizacja i zdecydowany sprzeciw kościoła. Źródła historyczne dowodzą przy okazji, że jednym z wielu ludów parającym się handlem niewolnikami obok Żydów i Muzułmanów byli również Chazarowie.
Pierwsze wzmianki o trwałym osadnictwie żydowskim pochodzą, natomiast z pierwszej połowy XI wieku. Wiedza na ten temat jest słabo udokumentowana, wskazuje jednak na ścisłe związki pierwszych kolonii żydowskich w krajach słowiańskich z ośrodkami kultury aszkenazyjskiej wywodzącej się z terenów pomiędzy Renem a Mozą. Jak dowodzi Hanna Zaremska, opisująca początki osadnictwa żydowskiego na ziemiach polskich – związki te tłumaczą podobieństwa w organizacji osad żydowskich z ich niemieckim pierwowzorem oraz uznawaniu przez środkowowschodnie gminy autorytetu rabinów z diaspory niemieckiej.
Fakty te wskazują na to, że emigranci chazarscy nie zdążyliby zdominować osadnictwa się na terenie Polski i Litwy przed przybyciem Żydów niemieckich. Niezgodność dat w tym wypadku jest oczywista. Z drugiej strony badania historyków dowodzą, iż potomkami Chazarów jest lud Karaimów. Lud ten przetrwał do dziś i stanowi najmniejszą mniejszość etniczną w Polsce. Karaimi żyją w Europie Środkowej od 600 lat i swój rodowód wywodzą od Chazarów. Od wieków są wyznawcami religii karaimskiej, która jako pochodna Judaizmu opiera się wyłącznie na Torze pisanej, odrzucającej autorytet Talmudu.
Jakkolwiek twierdzenie, że większość Aszkenazyjczyków jest pochodzenia chazarskiego wydaje się być niedorzeczne, jednak istnieje prawdopodobieństwo, że część emigrantów z dawnego Kaganatu Chazarskiego była potomkami Żydów Babilońskich zamieszkujących wybrzeża Morza Czarnego i to od nich mogli wywodzić się Żydzi wschodni. Można, zatem przyjąć, że na żydowską ludność wschodniej Europy składali się zarówno Żydzi niemieccy zwani Aszkenazyjczykami, jak również Żydzi wschodni – Ost Juden.
Hipotezy o pochodzeniu Żydów Aszkenazyjskich rozpowszechnia z różnych powodów także wielu Żydów sprzeciwiających się syjonizmowi i co za tym idzie podstawom istnienia współczesnego państwa izraelskiego. Ruch syjonistyczny uwypuklił różnorodność poglądów Żydów na ideę własnego państwa.
Wielu antagonistów Izraela pochodzenia żydowskiego rozpowszechnia teorie podważające wiarygodność własnego narodu i jego historii. Wydaje się to niepojęte, ale potwierdza istnienie takich przypadków postać Shlomo Sanda – autora wydanego w Izraelu bestsellera pt. „Wymyślenie żydowskiego narodu” („The Invention of the Jewish People”).
Ten profesor historii Uniwersytetu w Tel Avivie podważa nie tylko istnienie współczesnego narodu żydowskiego, ale również wiarygodność Biblii i niemal całej historii Izraelitów. Dziwi już nie sam fakt takiej publikacji, wszak to nie pierwszy raz coś takiego powstaje. Zastanawiające jest natomiast polsko-żydowskie pochodzenie jej autora oraz fakt, że w Izraelu książka spotkała z tak dużym zainteresowaniem.
Sand uważa, że cała historia jego narodu narodziła się w głowach twórców ruchu syjonistycznego, pod koniec XIX wieku. Współcześni Żydzi nie mają wspólnych etnicznych korzeni, ich przodkowie nie zostali wypędzeni przez Rzymian, a narodziny diaspory były wynikiem nawracania się ludów pogańskich na Judaizm. W ten sposób zarówno Azjaci, Afrykańczycy czy Hindusi stawali się Żydami. Według Sanda, jedynymi, prawdziwymi potomkami ludu izraelskiego są dzisiejsi Palestyńczycy, a nie walczący z nimi żołnierze izraelscy.
Tego typu teoriami wspierają się antagoniści ruchu syjonistycznego i zasadności istnienia państwa Izrael. I nie chodzi w tym wypadku o wrogość wobec Żydów, ponieważ wielu przeciwników idei Teodora Hertzla spośród nich się wywodziła. Współcześnie również wielu Żydów nie uznaje państwowości Izraela. Ruch syjonistyczny miał wielu przeciwników również wśród Żydów, którzy za swoją jedyną ojczyznę uważali kraje, w których się urodzili. Z drugiej strony szerzenie wątpliwości i pogłębianie antagonizmów wśród obywateli izraelskich prowadzi jedynie do osłabienia ich państwa. Być może i takie są intencje tych, którzy rozpowszechniają tego typu sensacje.
Wspomniany Shlomo Sand optuje, zaś za Izraelem, jako państwem wielokulturowym, wieloetnicznym i całkowicie świeckim. Z pewnością idea zlaicyzowanego, pluralistycznego Izraela znajduje sporą rzeszę zwolenników, zwłaszcza wśród Sefardyjczyków, izraelskich Arabów, Etiopczyków, Palestyńczyków i przedstawicielu wielu innych nacji zamieszkujących głównie Galileę i północny Izrael.
Choćby z jednego punktu idea ta jest utopijna – odcięcie się współczesnego Izraela od biblijnych korzeni „dziedzictwa” Abrahama i próba totalnego zlaicyzowania kraju, nieuchronnie doprowadziłaby do jego islamizacji. Ta z kolei oznacza tylko jedno ..

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Wrzesień 2013

Historia Diaspory – Żydzi Sefardyjscy

Epoka niewoli babilońskiej zapoczątkowała historię Izraelitów w równoległych obszarach: ziemi judejskiej i na wygnaniu. Mniej więcej w tych czasach powstała „teologia wygnania”, która zapewniła przetrwanie narodu izraelskiego przez stulecia tułaczki. Żydzi skazani na wygnanie w Babilonii byli ostatnim z dwunastu plemion Izraela, nazywani potocznie Judejczykami z hebrajskiego Jehudim – ludzie z królestwa Judy.
Już w tamtym okresie na wybrzeżach basenu Morza Śródziemnego powstawały liczne kolonie zakładane przez Izraelitów. Ośrodki te oraz inne, zamieszkiwane przez uchodźców żydowskich w Europie, Azji Mniejszej i Afryce nazwano diasporą – z greckiego – lud rozproszony.
Słowa pochodzące od Boga, przekazane przez proroka Jeremiasza były dla nich drogowskazem przez wszystkie lata wygnania. Istotą tego przesłania jest nakaz odpowiedniego stosunku do kraju, w którym się żyje. Słowa te dotyczyły, co prawda Babilonii, jednak dla Żydów stały się obowiązujące wszędzie gdzie się osiedlali.
„Budujcie domy i mieszkajcie w nich; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoce! Bierzcie sobie żony i rodźcie synów i córki! Wybierajcie żony dla waszych synów i dawajcie córkom waszym mężów, by rodziły synów i córki; pomnażajcie się tam, a niech was nie ubywa! Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Ks. Jeremiasza 29:5-7, Biblia Tysiąclecia).

Wynikająca z talmudycznego prawa zasada zwana po aramejsku Dina De-Malkhuta Dina, oznacza obowiązek przestrzegania ustaw kraju w, którym się żyje. Stąd między innymi wynikał fakt, że niewiele w historii diaspory znajdziemy przypadków nieposłuszeństwa wobec władz krajów zamieszkiwanych przez społeczność żydowską. Tak bowiem stanowiło żydowskie prawo, a bierność i uległość wobec władz miała często właśnie takie korzenie.
Największa fala emigracji Żydów na tereny europejskie przypada na okres Średniowiecza. Europa była wówczas podzielona między wpływy dwóch religii. Chrystianizacja Cesarstwa Rzymskiego przypieczętowana na Soborze Nicejskim w 325 roku obejmowała zachodnią Europę wraz z Brytanią. VII i VIII wiek to czasy rosnących wpływów Islamu, rozprzestrzeniającego się przez Arabię na daleki wschód i Babilonię. Z drugiej strony wciąż rosła liczba wyznawców Mahometa na zachód od Palestyny, przez Północną Afrykę opanowując obszary półwyspu Iberyjskiego.
Wobec narastających konfliktów z Muzułmanami w Palestynie migracja Żydów postępowała dwutorowo. Z czasem wyodrębniły się dwa główne nurty społeczności żydowskiej.
Pierwszy nurt migracji wyznaczyli Żydzi podążający w ślad za Muzułmanami, zasiedlając Afrykę Północną i tereny Hiszpanii. Oprócz tego Żydzi masowo osiedlali się na terenach powstałego w VIII i IX wieku imperium muzułmańskiego, które obejmowało obszary od Atlantyku po Indie i Chiny. W tym okresie kultury arabska i żydowska wzajemnie się przenikały, co miało znaczący wpływ na tworzenie się niezależnej nauki, języka i obyczajowości.
Grupa ta mówiła językiem zwanym ladino – indoeuropejskim, z dialektem starokastylijskim, który zapisywano alfabetem hebrajskim. Potocznie do Sefardyjczyków zalicza się również ludność określaną, jako Żydzi orientalni (Mizrahi, czyli wschodni). Ludność ta pochodziła z krajów muzułmańskich i bliskowschodnich terenów arabskojęzycznych. Część z nich wywodziła się z Afryki Północnej, stąd różnili się od typowych Żydów ciemnym kolorem skóry, kulturą i obyczajami. Te grupy etniczne podzielone są na Marawitów – północnoafrykańskich Żydów, jemeńskich Teimanitów i nawet indyjskich – Bene Israel. Żydzi orientalni mówili językiem arabskim lub judeo-arabskim. Dialektem judeo-arabskim posługiwał się również Mojżesz Majmonides – najsłynniejszy Żyd hiszpański, filozof, autor prac dotyczących Tory i filozofii Arystotelesa.
Żydzi w ówczesnym świecie arabskim mieli dużą autonomię i swobodę praktyk religijnych. Religie judaistyczna, chrześcijańska i muzułmańska wzajemnie uznawały swych wyznawców za „ludy księgi” i wspólnego dziedzictwa Abrahama. Najliczniejsza grupa osiedlała się na obszarach Półwyspu Iberyjskiego i nazwana została Sefardyjczykami.
Żydzi Sefardyjscy – określenie to dotyczyło Żydów wyznających judaizm wschodni, a jego semantyczne pochodzenie do dziś nie jest oczywiste. Chodziło przede wszystkim o rozróżnienie wschodniego nurtu migracji żydowskiej z silnymi wpływami cywilizacji islamskiej. Według jednej z teorii nazwa Półwyspu Iberyjskiego lub Hiszpanii wywodzi się również od terminu Sefarad.
W Biblii określenie to występuje w Księdze Abdiasza, która dotyczy, między innymi Żydów deportowanych do Sefarad w Lidii, w Azji Mniejszej.
„Wygnańcy zaś tego wojska z synów Izraela posiądą Kanaan aż do Sarepty, wygnańcy zaś z Jerozolimy, którzy przebywają w Sefarad, posiądą miasta Negebu” (Ks. Abdiasza 17-20, Biblia Tysiąclecia).

Żydzi Sefardyjscy stopniowo stworzyli w Hiszpanii silny ośrodek Judaizmu i rozkwitu kultury żydowskiej. Było to możliwe między innymi dzięki przychylności maoretańskich Kalifów, chętnie przyjmujących przedstawicieli żydowskiej inteligencji do swych małych państw w Hiszpanii. Ceniono wybitne cechy Sefardyjczyków i chętnie powierzano im wysokie stanowiska i funkcje. Byli, więc Żydzi nauczycielami, lekarzami, oficerami, ambasadorami. W miarę rosnącego do nich zaufania, piastowali większość eksponowanych godności w państwach półwyspu Iberyjskiego. Pośród żydowskiej społeczności było wielu wybitnych naukowców i znawców Talmudu, dlatego w początkach XI wieku Hiszpania przejęła od Babilonii rolę głównego ośrodka Judaizmu.
„Złoty wiek” kultury żydowskiej przypadał na epokę X-XII w. i trwał do czasów Inkwizycji Hiszpanii. Mroczne czasy papieskich prześladowań dla wyznawców Judaizmu nadeszły na początku XIII w. Część Żydów oficjalnie nawracało się na religię katolicką, częściowo z obawy przed prześladowaniami. Nazywano ich konwertytami (conversos), a przez wrogo nastawioną do nich ludność katolicką zwani byli marranos (świnie). Nawiasem mówiąc, istnieją przypuszczenia, że konwertytą również był Krzysztof Kolumb.
Konwertytom zarzucano nieautentyczne nawrócenia i mimo urzędowego zrównania praw coraz częściej dochodziło do wykluczania Żydów ze wspólnot. Oskarżano również konwertytów o nielegalne praktyki żydowskiej religii i zwyczajów, traktowanych, jako herezję.
Na skutek nacisków ze strony Hiszpanów, papiestwo ustanowiło inkwizycję. Heretyków karano spaleniem na stosie. Prześladowania w stosunku do Żydów nasiliły się z chwilą wypędzenia z Hiszpanii Maurów. W czasach, kiedy władzę królewską sprawowali królowa Izabela z mężem Ferdynandem nastąpiło zjednoczenie Aragonii i Kastylii. W 1483 dominikanin Tomas de Torquemada został mianowany wielkim inkwizytorem i to on przyczynił się do wydania edyktu na mocy, którego wysiedlono z Hiszpanii ostatnich Żydów.
Sefardyjczycy wygnani z Hiszpanii początkowo osiedlali się w Portugalii, do czasu, kiedy król Manuel ze względów politycznych przestał tolerować u siebie nieochrzczonych Żydów. Nieprzyjazna Sefardyjczykom Portugalia nie stała się, więc ich nową ojczyzną. Część z nich uciekła do pozostającej pod wpływami muzułmańskimi Afryki Północnej i imperium osmańskiego. Pozostali schronili się w Holandii i pozostałych krajach niderlandzkich.
W owym czasie kraje protestanckie, wrogo nastawione do dominującej w tym regionie Hiszpanii chętnie dawały azyl uchodźcom żydowskim, licząc na wykorzystanie ich potencjału dla własnego rozwoju. Dalsze losy Żydów Sefardyjskich związane są z ich znacznym rozproszeniem na tereny Niemiec i Europy Środkowo-Wschodniej. Głównie jednak zasiedlali oni kolonie holenderskie w Ameryce południowej, a stamtąd część z nich przeniosła się do Ameryki Północnej.
Pomiędzy Sefardzyjczykami a największą grupą – Żydów Aszkenazyjskich zawsze istniały duże różnice, które na przestrzeni wieków jedynie się pogłębiały. Podział ten i wynikające z niego konflikty przetrwały do dziś i w szczególny sposób widoczne są w społeczeństwie współczesnego Izraela.
Sefardyjczycy, których liczebność określa się na poziomie kilku do kilkunastu procent ogółu ludności Izraela to głównie słabo wykształcona, uboga ludność, sfrustrowana istniejącym porządkiem, dyskryminowana we współczesnym Izraelu. Mają, co prawda swoje przedstawicielstwo w Knesecie, jednak ich realny wpływ na kształt państwa jest znikomy. Ten stan rzeczy rodzi często wybuchające konflikty między obydwiema grupami.
Oddzielnym kwestią jest natomiast wspaniały dorobek kultury sefardyjskiej, ale jest to temat na zupełnie oddzielny artykuł..

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Lipiec 2013

Polin – przybrana ojczyzna Izraela

„Budujcie domy i mieszkajcie w nich; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoce! Bierzcie sobie żony i rodźcie synów i córki! Wybierajcie żony dla waszych synów i dawajcie córkom waszym mężów, by rodziły synów i córki; pomnażajcie się tam, a niech was nie ubywa! Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Ks. Jeremiasza 29:5-7).

Przybrana ojczyzna Izraela

Żydzi byli prześladowani w każdym kraju, w jakim się pojawili. W różnych czasach i z różnych miejsc byli wypędzani. Rzeczpospolita nie była wyjątkiem, prześladowania i pogromy zostawiły i tu swoje ponure piętno. Mimo tego przez kilka stuleci to właśnie Polska była największą diasporą w Europie. Swoje apogeum osiągnęła w XVII wieku. Mojżesz ben Israel Isserles – szesnastowieczny rabin krakowski wypowiedział słynne słowa – „jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia”. Ktoś ze społeczności żydowskiej wymyślił etymologię słowa „Polska”, które składało się na tłumaczenie „tu spocznij” – „Po Lin”.
Jakie zatem były owe różnice w traktowaniu i postrzeganiu Izraelitów przez Polaków?
Odmienny charakter antysemityzmu w Polsce polegał nie tyle na samej formie, lecz na nieco innych proporcjach rozmaitych jego przejawów. Niechęć do narodu żydowskiego miała, bowiem podłoże bardziej ekonomiczne i społeczne, niż rasistowskie. Nie oznacza to jednak, że inne formy antysemityzmu w Rzeczpospolitej nie występowały. Była to jednak inna skala niż w państwach europejskich. Zdaniem Janusza Tazbira do końca XVIII wieku w Polsce występował głównie antyjudaizm, bez podtekstów rasowych. Do tego czasu chrzest teoretycznie gwarantował Żydom pełną asymilację i równouprawnienie. Oznacza to, że antysemityzm z jego teorią krwi nasili się w Polsce znacznie później, choć zjawiska te wzajemnie się przenikały i zacierała się między nimi granica.
Oskarżenie o mordy rytualne i profanację hostii przybyły do Polski w ślad za żydowskimi emigrantami. W samym tylko okresie Rzeczpospolitej szlacheckiej odbyły się 82 procesy, w których oskarżano Żydów o rytualne mordy na chrześcijańskich chłopcach. Wiele jest również udokumentowanych przypadków posądzeń Żydów o profanacje hostii i występowania typowych antysemickich pomówień o charakterze religijnym.
Niezwykle istotne w tych rozważaniach są przyczyny, dla których to właśnie nasz kraj był dla wypędzanych Żydów namiastką Ziemi Obiecanej.

Specyfika Rzeczpospolitej

Sprzyjające dla rozwoju społeczności żydowskiej warunki były w dużej mierze wynikiem polskiej specyfiki geopolitycznej i geokulturowej. Związane były również z wyjątkowością polskiego procesu historycznego, wynikającego – zdaniem Edmunda Lewandowskiego – od położenia „na wschód od Łaby”. Linia przebiegająca wzdłuż tej rzeki jest granicą dzielącą Europę nie tylko pod względem geograficznym, klimatycznym, lecz jest jak to określa Lewandowski „swoistym fatum”. Na linii Łaby zakończyła się ekspansja rzymskiego imperium w I wieku n.e. Przez kolejne wieki dzieliła cywilizacje – germańską od słowiańskiej. Większość epokowych wydarzeń rozgrywało się w ścisłym związku z tym podziałem. Konsekwencją tego podziału była również odmienność świadomościowa i psychologiczna, skrajnie różna dla mieszkańców zachodniej i wschodniej Europy. Względy socjologiczne tego dualizmu przekładały się na gospodarkę i rozwój tych regionów. Na wschód od Łaby dominowała kultura agrarna, ogromne majątki ziemskie, nieporównywalnie z zachodem niska gęstość zaludnienia, rozwój niskonakładowego, lecz obfitego dzięki efektowi skali rolnictwa. To wszystko determinowało określone postawy społeczne i ekonomiczne. Max Weber wyszczególnił tu zwłaszcza brak ekonomicznej inteligencji, pogardę dla zawodu kupieckiego i tradycyjny patriarchalizm wiejski.
Innym czynnikiem pogłębiającym różnice między wschodem i zachodem był fakt, że nie dotarła tu fala Reformacji, której to zdaniem Webera Europa zachodnia zawdzięcza narodziny merkantylizmu, rozwój nauki i określonej etyki protestanckiej. Polska znajdowała się wówczas na przeciwległym biegunie, z dominacją Kościoła Rzymskokatolickiego. Katolicyzm, zaś jedynie utrwalał, zdaniem Webera struktury feudalne i mentalność szlachecką. Polacy byli społeczeństwem pojmującym zgoła odmiennie od Kalwinów etykę pracy. Przyczyn, dla których Reformacja nie miała szans po naszej stronie Łaby Edmund Lewandowski uparuje na kilku równorzędnych poziomach –
„Protestantyzm odpowiadał ludziom aktywnym gospodarczo, a katolicyzm dobrze służył szlachcie i duchowieństwu oraz tradycyjnemu systemowi feudalnemu. Można przypuszczać, że gdyby w Polsce nie zwyciężyła kontrreformacja, lecz przyjął się kalwinizm czy luteranizm, to Polska byłaby obecnie na znacznie wyższym poziomie rozwoju ekonomicznego i społeczno-moralnego. Ale reformacja nie miała w Polsce szans, ponieważ zbyt liczna była próżniacza szlachta, zbyt słabe rodzime mieszczaństwo i zbyt silnie ugruntowany feudalizm (folwarki i wtórne poddaństwo). Poza tym nie wiadomo, czy duch protestantyzmu w ogóle odpowiada psychice narodu polskiego. Reformacja zwyciężyła prawie wyłączni w krajach germańskich, a nie przyjęła się u ludów słowiańskich i romańskich”.
Innym powodem niezakorzenienia się Reformacji w Polsce był charakterystyczny dla stosunków społeczno-politycznych rodzaj tolerancji postrzeganej w różnych jej wymiarach. To dość skomplikowane zagadnienie starał się zgłębić Janusz Tazbir – badania jakie przeprowadził wskazują na to, iż tolerancja względem wszystkich wyznań zaszkodziła poważnie polskiej reformacji. Brak silnej władzy królewskiej prowadził do tego, że monarcha nie szukał wzmocnienia swojej pozycji przy pomocy kościoła narodowego – luterańskiego bądź katolickiego i narzucał swą wolę poddanym.
Dalej Janusz Tazbir dowodzi, że choć tolerancja nie uchroniła polskiej reformacji od upadku, ocaliła ona Rzeczpospolitą od walk wyznaniowych i płonących stosów. W następnym stuleciach praktyczna tolerancja pociągnęła za sobą umysłowe przemiany, które spowodowały w XVI wieku rozwój swobód religijnych i hamowały wzrost nietolerancji.
Polska tolerancja sprawiła, że Rzeczpospolita postrzegana była, jako „azyl dla heretyków wszelkiego rodzaju, nawet tych najgorszych, przed którymi wszystkie kościoły zamykały swe wrota, a władze świeckie bramy miast i granice państw”. Czy jednak tolerancję, o której mowa należy postrzegać wyłącznie, jako cnotliwą cechę narodową. Raczej nie. Tadeusz Boy Żeleński określił nasz stosunek do spraw wyznaniowych jako „letni” i z niego z kolei wynikać miała leniwa postawa wobec wszelkich zmian i głębszych aspektów życia. Dosadnie problem ujął Janusz Tazbir upatrując owej „letniej” postawy jako przejawu „indolencji i rozprzężenia aparatu państwowego, który żadnej rzeczy nie umiał doprowadzić do końca, niż szczytną niechęć do rozlewu krwi czy tortur”.
Jakkolwiek by tych postaw nie oceniać Rzeczpospolita z jednej strony stała się azylem między innymi dla narodu izraelskiego, z drugiej zaś pozostała archaiczną prowincją europejską, odporną na wszelkie przemiany społeczno-kulturowe. W efekcie podstawą ekonomiczną Rzeczpospolitej była gospodarka folwarczno-pańszczyźniana z zacofanym rolnictwem, postępującą degradacją chłopstwa i pańszczyzną. Anachroniczny ustrój państwa, utrzymujący się przez ponad trzy wieki skutecznie hamował rozwój mieszczaństwa i przemysłu. Jednocześnie, w powszechnej świadomości Polaków utrzymywał się pogardliwy stosunek do mieszczaństwa i niechęć do parania się kupiectwem i rzemiosłem. To z kolei stanowiło idealną niszę do wypełnienia przez napływających emigrantów, zwłaszcza Żydów aszkenazyjskich, wschodnich i sefardyjskich. Niezrównani w handlu i rzemiośle szczelnie wypełniali luki w dychotomicznej strukturze Pierwszej Rzeczpospolitej. Od połowy XVI wieku gwałtownie wzrosła rola Żydów w gospodarce wschodniej i środkowej Polski, Litwy i Ukrainy. Polska odgrywała rolę spichlerza dostarczającego rozwijającej się Europie coraz większych ilości zboża. Polscy magnaci i ziemianie posiadający olbrzymie majątki ziemskie, zdominowali rynek rolny i eksportowali po niezwykle atrakcyjnych cenach jego produkty na zachód. Rzeczpospolita nie posiadała własnej floty, więc na transporcie zyskiwali głównie niderlandzcy Kalwini, właściciele statków handlowych. Z kolei porty europejskie opanowali niemieccy Luteranie. Rolę pośrednią w łańcuchu pokarmowym Europy spełniali natomiast Żydzi. Za sprzedawane zboże sprowadzali do Polski luksusowe towary z Europy i sprzedawali je w miastach. Nie tylko zresztą handel, pośrednictwo czy kredyty stały się wówczas domeną żydowską. Większość olbrzymich majątków we wschodniej Polsce i Ukrainie wymagała sprawnego zarządzania w imieniu ich właścicieli. W tej roli znakomicie spełniali się żydowscy arendarze i faktorzy, którzy niejednokrotnie sami stawali się dzierżawcami majątków, a często również wchodzili w posiadanie aktów własności, faktycznie stając się magnatami. Żydzi byli obecni niemal wszędzie tam gdzie możliwy był zysk – pobierali opłaty rogatkowe, wynajmowali barki do transportu zboża drogą rzeczną, posiadali młyny, spichlerze, gorzelnie, karczmy, zajmowali się rzemiosłem – głównie garbarstwem, mydlarstwem czy szklarstwem. Zakładali własne osady i miasteczka zwane Sztetłech – na Ukrainie po Unii Brzeskiej było ich już ponad sto. Izraelici odegrali również kluczową rolę w procesie kolonizowania Ukrainy – dominowali niemal w każdej dziedzinie – również w administracji państwowej, finansach, aparacie fiskalnym. Ich wszechstronna obecność miała również olbrzymi wpływ na lokalną kulturę i naukę. Nie tylko te dziedziny stanowiły domenę żydowską. Zajmowali się również aptekarstwem, lecznictwem i kronikarstwem. Tą wszechstronność w dziedzinach związanych z nauką zawdzięczali tradycyjnym metodom wychowawczym. Żydowscy chłopcy obowiązkowo uczęszczali od najmłodszych lat do chederu – hebrajskiego odpowiednika szkoły powszechnej.
Powodzenie ekonomiczne nie gwarantowało jednak Żydom ani trwałej stabilizacji ani bezpieczeństwa. Ufortyfikowane dzielnice żydowskie i synagogi ze strzelniczymi otworami były tego namacalnym świadectwem. Tragiczny rozdział dopisał hetman Bohdan Chmielnicki, który na czele ukraińskich chłopów, wspomaganych przez Kozaków naddnieprzańskich i Tatarów krymskich wzniecił w 1648 roku powstanie przeciw „polskim panom”. Nienawiść i wyjątkowa agresja Ukraińców skierowała się również przeciwko Żydom, których utożsamiono z ich polskimi mocodawcami. Bestialskie mordy pozostawiły po sobie, jak podają żydowskie kroniki ponad 100000 ofiar i 300 zniszczonych gmin.
Po tej traumie ekspansja żydowska na wschodzie nieco okrzepła.
Dane dotyczące struktury stanowej XVIII wiecznej Polski mówią same za siebie: 9 procent stanowiła szlachta, 0,3 procenta – duchowieństwo, chłopi – 75 procent. Mieszczaństwo 16 procent, z czego więcej niż dwie trzecie stanowili Żydzi. Resztę stanu mieszczańskiego wypełniali Niemcy i pozostałe nacje, rzadko Polacy. Dowodem na dominującą rolę Żydów wśród rodzimego mieszczaństwa może być – Łódź z początku XX wieku. To najszybciej rozwijające się miasto ówczesnej Europy zamieszkiwało 55 procent Żydów, 40 procent Niemców i ledwie 2 procent Polaków.
Strukturę społeczną Polski celnie scharakteryzował Melchior Wańkowicz, pisząc o żyjących w Polsce dwóch narodach – szlacheckim i chłopskim, pomiędzy, którymi wyrosła „ściana żydowska”
Ową „ścianę żydowską” Aleksander Hertz przyrównuje do całkowicie odrębnej społecznie kasty.
Tak jak w innych krajach izolacja Żydów była przyczyną tworzenia się zupełnie odrębnej, endogamicznej grupy społecznej. Tradycyjna społeczność żydowska dążyła do segregacji, jako jedynego sposobu zachowania własnej wiary, kultury i dziedzictwa. Nieposiadający własnego państwa naród izraelski w separatyzmie upatrywał szansy na przetrwanie. Aleksander Hertz uważał, że w Rzeczpospolitej Żydzi tworzyli swego rodzaju kastę. Określenia kasty w odniesieniu do polskich Żydów nie należy jednak utożsamiać z pierwowzorem występującym w Indiach. Hertz bardziej kojarzył je z sytuacją Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie implikując pojęcie kasty znacznie głębiej, również w sferze religijnej. Jednak, głównym motywem rozumowania Hertza w odniesieniu do kasty nie miała być izolacja społeczna, a utrwalana pokoleniowo społeczna hierarchia. Żydzi, pomimo, iż pełnili często istotne dla kraju funkcje lub wielu z nich stało wysoko w społecznych strukturach wciąż postrzegani byli w kręgach szlacheckich i mieszczańskich jako niższa kasta. Hertz twierdził, że tego typu położenie wytworzyło w Żydach specyficzną postawę adaptacyjną, determinującą odmienne zachowania wobec otoczenia zewnętrznego a wobec siebie i rodziny. Z jednej strony postawa zewnętrzna niejako spełniała i potwierdzała ogół społecznych wyobrażeń i oczekiwań, z drugiej miała na celu tworzenie swoistego kamuflażu ochronnego.
Na tych przykładach uwidacznia się wyraźnie specyficzna rola społeczności żydowskiej w Polsce na tle innych krajów. Można śmiało stwierdzić, że bez tej społeczności nowoczesna struktura nie istniałaby w takiej formie, jaką znamy współcześnie. Praktycznie trudno wskazać inny kraj, gdzie naród żydowski stanowiłby tak niezbędny element organizmu państwowego jak w Polsce. Z drugiej strony naród ten sam w sobie zachował pełną integralność i samowystarczalność wobec reszty społeczeństwa. Jest to swoisty fenomen na skalę światową, co również dowodzi socjologicznej niezwykłości tego zjawiska. Pomimo zachowania odrębności i życia „obok siebie” dopiero utrata niepodległości przez Rzeczpospolitą wielu narodów trwale położyła kres historycznej już koegzystencji, rozpoczynając erę ksenokracji. W niepodległej już II Rzeczpospolitej, mimo usilnych prób wskrzeszenia wielonarodowego państwa nie było już zbyt wiele miejsca dla dawnej, wieloetnicznej wspólnoty. Lęk przed „obcym” stał się jednym z filarów nowoczesnego postrzegania własnej tożsamości i trwale obciążył każdą ze stron. Tu rozpoczęła się całkiem nowa historia naszych narodów.

Bibliografia:

Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002,
Wywiad z Marią Janion, Mickiewicz: nowożytny myśliciel religijny, Tygodnik Powszechny nr 51-52/1998,
Ł. Kępski, Posądzenia o mordy rytualne i profanacje hostii w Polsce w XVI – XVIII,
E. Lewandowski, Charakter Narodowy Polaków i innych, Warszawa 2008,
J. Tazbir, Państwo bez stosów, Warszawa 1967,
P. Johnson, Historia Żydów, Kraków 2000,
M. Wańkowicz, Przez cztery klimaty 1912-1972, Warszawa 1972,
A. Hertz, Żydzi w kulturze polskiej, Warszawa 2003

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Kwiecień 2014

PROTOKOŁY ANTYSEMITYZMU

Jednym z klasycznych wątków antysemityzmu jest wciąż żywy mit o światowym spisku żydowskim. Opowieści o Żydach dążących do opanowania i unicestwienia chrześcijańskiego świata powstały na gruncie publikowanych na całym świecie antysemickich broszur i książek. Najbardziej osławioną publikacją tego rodzaju są „Protokoły mędrców Syjonu”, które odcisnęły silne piętno na antysemickiej świadomości, ugruntowując takie myślowe stereotypy.

„Protokoły mędrców Syjonu” są sfabrykowanym zapisem z konferencji, która rzekomo zgromadziła przywódców światowego żydostwa. Składająca się z 24 wykładów publikacja przedstawia tajne plany wyimaginowanych mędrców Syjonu, planujących zniewolenie całego świata i rzucenie go do stóp antychrysta. Spiskowcy korzystają ze wszystkich, nawet najbardziej zbrodniczych metod, aby zrealizować swój plan. Tajny, masoński zakon jest tylko jednym z narzędzi, którymi się posługują. Nadrzędnym celem spiskowców jest przejęcie całkowitej władzy nad światem za pomocą stopniowego upadku państw chrześcijańskich. Rozruchy, destabilizacja, rewolucje społeczne i wojny to metody, jakimi mają się posługiwać.

Pierwszy raz opublikowano Protokoły w carskiej Rosji w 1905 roku. Pierwotnie publikacja ta stanowiła dodatek do książki autorstwa Siergieja Nilusa pod znamiennym tytułem „Antychryst jako wyłaniająca się możliwość polityczna”. Nilus był prawosławnym nacjonalistą, opętanym eschatologiczną psychozą żydowskiego spisku. Treści zawarte w Protokołach odkrywały przed nim potwierdzenie rychłego nadejścia żydowskiego Mesjasza-antychrysta, dlatego postanowił dołączyć je do swojej książki. Kilka lat później Nilus wydał Protokoły jako oddzielną publikację. Książka ta spotkała się z olbrzymią przychylnością Cara Mikołaja II. Silne ruchy nacjonalistyczne w Rosji, antysemickie fobie w Kościele Prawosławnym i poparcie Cara spowodowało rosnącą popularność Protokołów wśród Rosjan. Nawiasem mówiąc, carskim edyktem nakazano czytanie Protokołów we wszystkich cerkwiach w Moskwie.
Początkowo nikomu nie przyszło do głowy, by zbadać autentyczność tego paszkwilu. Sam Siergiej Nilus pytany o to jak wszedł w posiadanie Protokołów mieszał się w zeznaniach – raz twierdził, że zdobył je podczas Syjonistycznego Kongresu w Bazylei, innym razem, że ukradł je z archiwum Syjonistów w Paryżu. Nieskładne tłumaczenia Nilusa podważyły wiarygodność Protokołów do tego stopnia, że sam car wycofał się z ich propagowania i nakazał ich konfiskatę.
Na tym jednak nie kończy się historia jednego z największych kłamstw XX wieku. Kilka lat później, w Konstantynopolu do rąk brytyjskiego dziennikarza, korespondenta „Times’a”, Philipa Gravesa trafia niezwykła książka, wydana po francusku w 1864 roku w Belgii. Jej tytuł w tłumaczeniu brzmiał – „Dialog w piekle między Monteskiuszem a Machiavellim” autorstwa francuskiego prawnika Maurice’a Joly.
Treść owej pracy z gatunku satyry politycznej stanowi dyskusja dwóch skrajnie różnych światopoglądowo myślicieli, których spotkanie nastąpić mogło jedynie w zaświatach, jako że żyli w różnych czasach. Owa fantastyczna fabuła wymierzona była w cesarza Napoleona III, której żarliwym antagonistą był Maurice Joly.
Książka nigdy wcześniej nie ujrzała światła dziennego, ponieważ krótko po jej wydaniu została skonfiskowana przez francuskie służby cesarskie. Do czasu, aż prawdopodobnie jedyny jej egzemplarz trafił do rąk dociekliwego i bystrego korespondenta „Times’a”. Philip Graves szybko zorientował się podczas lektury, że pamflet Joly’ego jest pierwowzorem słynnych już wówczas „Protokołów mędrców Syjonu”. Dosłownie, że Protokoły są jego plagiatem. Świadczą o tym dobitnie całe fragmenty tekstu słowo w słowo powtarzające się z oryginałem.
Graves nie omieszkał, rzecz jasna podzielić się tymi rewelacjami ze światem publikując na łamach „Times’a” w 1921 roku obszerny artykuł na ten temat. Udało mu się przekonać większość potencjalnych czytelników do swoich wniosków, powodując tym samym drastyczny spadek zainteresowania wznowieniami Protokołów w krajach europejskich. Wyjątek stanowiły jedynie fanatyczne grupy nacjonalistów, dla których żadne argumenty nie były wystarczająco przekonywujące.
Tajemnicą, natomiast pozostaje do dziś osoba autora, pozostawiając w sferze domysłów jego motywacje i losy. Być może był nim sam Siergiej Nilus, który ze znanych tylko sobie powodów wolał pozostać anonimowy. A może była to zbiorowa praca kompilacyjna agentów carskiej Ochrany.
Abstrahując od samej osoby autora i jego patologicznych motywacji nie wykazał się bystrością przypisując Żydom jednocześnie idee Machiavellego i Monteskiusza. A ponieważ są niemożliwe do pogodzenie powstał konglomerat przeciwstawnych cech. Paradoksalnie, wykorzystując Protokoły można zarzucić Żydom wszelkie możliwe motywacje, które uzna się za niepożądane w określonym kontekście.

Do czasów współczesnych historia Protokołów nadal jest do końca niewyjaśniona i pod wieloma względami tajemnicza. Zanim jednak Protokoły zrobiły tak oszałamiającą karierę, kilkadziesiąt lat wcześniej w Niemczech powstał paszkwil o podobnej treści. Była to fikcyjna relacja ze spotkaniach duchów na żydowskim cmentarzu, planujących światowy spisek. Treść jest tak niedorzeczna, że nie ma sensu poświęcać jej wiele uwagi. Występują tu typowe elementy dla tego rodzaju antysemickich publikacji. Autorem tych cmentarnych opowieści był Hermann Goedsche, publikujący pod pseudonimem Sir John Ratcliffe. Był on znany w środowisku pruskich nacjonalistów, jako publicysta lokalnej prasy konserwatywnej. W 1868 wydana została powieść Goedsche’go „Biarritz”, której jeden z rozdziałów nosił tytuł „Na cmentarzu żydowskim w Pradze”. Rozdział był potem rozpowszechniany, jako autentyczny zapis rozmów Rabinów. Doczekał się również odrębnej publikacji pod tytułem „Mowa rabina na tajnym zebraniu” – wydanej pierwszy raz w Moskwie w 1872 roku. Goedsche również nie uniknął zapożyczeń, czerpiąc inspirację między innymi z „Listu Simoniniego” z 1806 roku, jeszcze jednego spreparowanego świadectwa spisku żydowskiego. Również forma – niezbyt wyszukanej fikcji literackiej jest kwintesencją antysemickich stereotypów.

Na nieszczęście publikacje rozpowszechniające rasistowskie fobie znalazły wielu kontynuatorów, często znanych i cenionych obywateli w swoich krajach. Jednym z nich był twórca potęgi przemysłu motoryzacyjnego Henry Ford. Za namową rosyjskich monarchistów wydał w USA „Protokoły mędrców Syjonu”, opatrzonych autorskim, obszernym komentarzem pod wspólnym tytułem „The International Jew”. Książka Forda wprowadziła wiele fermentu w stosunkach między diasporą, a resztą społeczeństwa amerykańskiego. Dopiero, kiedy nagłośnione zostały kulisy powstania Protokołów, wybuchł skandal i Henry Ford wstydliwie wycofał się ze swoich literackich dokonań.
Mimo wszystko Protokoły stały się biblią antysemityzmu, na które często nieświadomi ich faktycznego pochodzenia powołują się różnego rodzaju nacjonaliści i rasistowscy ideolodzy. W myśl zasady sformułowanej przez Josefa Goebbelsa, że kłamstwo powtarzane odpowiednią ilość razy przybiera pozory prawdy. Być może z tej przyczyny Protokoły były i są tłumaczone na wiele języków i wydawane w większości krajów świata. Zbierają swoje zatrute żniwo nawet w krajach, gdzie nigdy Żydzi się nie osiedlali lub zamieszkują ich bardzo nieliczne grupy. Na przykład w Japonii, gdzie istniała tylko mała gmina żydowska.

Bibliografia:

Tazbir J. Protokoły Mędrców Syjonu – Autentyk czy falsyfikat, Warszawa 2004
Larsson G. Protokoły mędrców Syjonu – Prawda czy fałsz, Warszawa 1997
Kadżaja W. Protokoły – książka z piekła, Nowoje Wremia 15.04.2002

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Marzec 2013

Antyjudaizm, Antysemityzm, Antysyjonizm – ewolucja nienawiści

Nienawiść i wrogość w stosunków do Żydów jako narodu, grupy etnicznej, wspólnoty religijnej czy społeczności opiera się na wielowiekowej tradycji utkanej ze stereotypów, legend i pokoleniowo przekazywanych fantazmatów. Myli się ten, kto owych korzeni doszukiwać się będzie w czasach nowożytnych. Są one znacznie głębsze, sięgające momentu, kiedy pokolenia wywodzące się od Abrahama zaczęto postrzegać, jako wspólnotę etniczną.

Niezależnie, jakich terminów użyjemy do określenia owej wrogości w praktyce oznaczać będą to samo.
Z drugiej strony, być może warto prześledzić ewolucję tych pojęć w kontekście historycznym.

Antyjudaizm i Antysemityzm to terminy, których znaczenie wciąż nie jest jednoznaczne. Nad zdefiniowaniem tych pojęć nieustająco trwają burzliwe spory badaczy, teologów i historyków.
Zasadniczy problem tkwi w tym, że idea nowoczesnego antysemityzmu nosi na sobie piętno sześciu milionów ofiar Shoah. Antysemityzm kojarzony jest z ideologią, która stanęła u podstaw Holocaustu. Od określania tym termin polityki prowadzonej przez Watykan w stosunku do Żydów odcina się do dziś wielu katolickich ideologów.
Najczęściej stosunek Kościoła do Żydów określano terminem antyjudaizmu, który w teorii wyrażał różnice teologiczne, nie odnosząc się do aspektu rasy. Jest to jednak podejście z gruntu niewłaściwe, gdyż we wrogim nastawieniu do Judaizmu od początku tkwiła, głęboko zakorzeniona teoria krwi. Widać to było już w czasach hiszpańskiej inkwizycji. Wobec żydowskich konwertytów używano argumentu czystości krwi, jako pretekstu wykluczenia ich ze społeczności chrześcijańskiej.
Podobny los spotykał prozelitów, którym często nawet w kolejnych pokoleniach wytykano ich żydowskich przodków. Nie jest, więc prawdą, że rasistowski wątek antyjudaizmu narodził się w późniejszych wiekach – był obecny już w pierwszych latach istnienia diaspory europejskiej.
Szymon Wiesenthal wywodził pochodzenie nazistowskiego rasizmu właśnie od inkwizycji w Hiszpanii. Jako dowód wskazywał serię XV-wiecznych rozporządzeń, które traktowały Żydów jako niższą rasę ludzi. Za poparcie tej tezy – zdaniem Wiesenthala – może służyć wiele punktów wspólnych między wspomnianymi rozporządzeniami inkwizycji, a nazistowskimi „ustawami norymberskimi”.
Z punktu widzenia narastającej przez stulecia antyżydowskiej fobii nie ma większego znaczenia, jakiego terminu użyjemy – antysemityzm czy antyjudaizm. Oba terminy noszą w sobie sporą dozę umowności i są nieprecyzyjne. Sławomir Buryła – specjalizujący się w zagadnieniach związanych z Holokaustem – obydwa terminy definiuje jedynie, jako postulaty intelektualne ułatwiające identyfikację tych zjawisk, a nie jako faktyczny opis zjawisk społecznych.

Antyjudaizm, jak już wspomniałem nie określał wyłącznie aspektów religijnych i teologicznych, choć od czasów św. Augustyna Kościół oficjalnie nie akcentował aspektu rasy.
Antysemityzm, zaś odnosi się do rasy, obejmując wszystkie ludy wywodzące się od Sema, a więc również Arabów. Jednak nikt nigdy nie użył tego terminu w odniesieniu do innego narodu niż Żydzi.
Samo pojęcie antysemityzmu sformułował niemiecki dziennikarz Wilhelm Marr dopiero w 1879 roku, umownie zastępując do tej pory używane określenie „Judenhass” – nienawiść do Żydów.
Wzajemne oddziaływanie antyjudaizmu i antysemityzmu można określić również, jako stopniowe zacieranie granic między tymi zjawiskami, widoczne szczególnie w kulturze ludowej. Zacieranie się różnic pomiędzy teologicznie pojmowanym antyjudaizmem a laickim antysemityzmem stworzyło nierozerwalny konglomerat.
Hannah Arendt określiła antysemityzm tworem XX wieku, który poprzedzały jedynie jego wcześniejsze formy. Wielu badaczy uważa jednak, że jest on skutkiem transformacji pomiędzy religijnym antyjudaizmem, a nowożytnym antysemityzmem, samą jego istotę pozostawiając niezmienioną.
Ewolucję antyżydowskiej doktryny Kościoła scharakteryzował Joshua Trachtenberg – amerykański historyk badający średniowieczne źródła antysemityzmu. Pisze on, że Kościół we wczesnym okresie utrwalania swej pozycji posuwał się do różnych metod dyskredytujących Judaizm – od piętnowania Judaizmu, jako wiary schyłkowej, a samych Żydów jako morderców syna Bożego do antydatowania pojawienia się Kościoła na sam początek historii Abrahama, podkreślając jego rolę Ojca wielu narodów. Tym samym Kościół ustalił chrześcijański stosunek do Żydów, zdemaskowanych, jako samozwańczych pretendentów do wybraństwa, które im się nie należało. Samą zaś naturę żydowską określając, jako zdradziecką i sprzedajną uzasadniającą kierowaną ku nim wrogość „za to samo odium generis humani (łac. nienawiść do ludzkości), którego piętno tak niedawno jeszcze dźwigała społeczność chrześcijańska, sama podobnie oczerniana przez pogan.”
Żydzi zaczęli też służyć władcom i książętom za kozły ofiarne i sprawców wszelkich nieszczęść i plag.
Antyżydowskie fobie, które w pierwszym tysiącleciu miały czysto teologiczny charakter zaczęły w tym czasie przybierać formę ludowej, praktycznej wrogości wobec obcych, szczególnie wobec Żydów.
Judeo-fobia miała już wówczas podłoże ekonomiczne i społeczne, zaś motywy teologiczne pozostały jedynie wygodnym pretekstem do szerzenia nienawiści w stosunku do innowierców. Epidemia dżumy, która opanowała Europę w XIV wieku i spowodowała śmierć milionów ludzi została przypisana Żydom, zatruwającym studnie należące do Chrześcijan. To i podobne zdarzenia stały się przyczyną masowych mordów i pogromów dokonywanych na ludności żydowskiej.
Ten stan przetrwał w mentalności Europejczyków przez wieki osiągając swoje apogeum w czasie Holokaustu.
Współcześnie nienawiść do Żydów przybiera formy bardziej intelektualne i zakamuflowana jest pod pozornie nową retoryką.
Ewolucja terminologii od antyjudaizmu poprzez antysemityzm obrała kolejną postać – antysyjonizm.
Antysyjonizm, pierwotnie stanowił żydowską opozycję w stosunku do nacjonalistycznej idei państwa Izrael. Postawę taką reprezentowały głównie ugrupowania ortodoksyjne, asymilacyjne oraz BUND *. Obecnie antysyjonizm wyraża z jednej strony fundamentalną krytykę państwa izraelskiego i szeroko kontestowaną politykę jego władz. Z drugiej jednak strony stał się eufemistycznym określeniem antysemityzmu, od którego w rzeczywistości niczym się nie różni.
Antysyjonistyczne hasła na trwałe zakorzeniły się w języku politycznym po wybuchu Wojny Sześciodniowej w 1967 roku, na Bliskim Wschodzie. Prosowiecka propaganda zaadoptowała ten termin pozornie dla wyrażenia swojej krytyki wobec obronnych działań militarnych Izraela. W rzeczywistości jednak, machina propagandowa i administracyjna skierowana została przeciwko własnym obywatelom pochodzenia semickiego. Masową formę antyżydowskiej psychozy przybrały w Polsce wydarzenia Marca 1968 roku, doprowadzając do exodusu 13 tysięcy obywateli polskich „wyznania mojżeszowego”.
Współcześnie, w dobie postępującej laicyzacji zjednoczonej Europy i widma islamizacji państw starego kontynentu (Francja, Niemcy) krytyka Erec Israel opiera się na podobnej argumentacji, niezależnie czy wypływa z ust islamskich fundamentalistów czy europejskich komentatorów bliskowschodnich wydarzeń.

Największy problem tkwi w tym, że nie tylko (co oczywiste) świat muzułmański, lecz również cywilizacja chrześcijańska kieruje się coraz częściej antysyjonistyczną filozofią.
W Biblii Hebrajskiej czytamy o obietnicy danej Abramowi przez Boga, ale jednocześnie fragment ten zawiera przestrogę skierowaną dla prześladowców Jego ludu

„Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię, bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył.” (Ks. Rodzaju 12:1-3, Biblia Tysiąclecia)

Ostatnie zdanie szczególnie powinni wziąć sobie do serca ci Chrześcijanie, którzy często bezrefleksyjnie przyjmują antyizraelską optykę lansowaną przez mass media i polityków.

Utworzony w roku 1897 Algemajner Jidyszer Arbeter Bund in Rusland, Pojln un Lite, żydowska organizacja lewicowa, odrzucała tradycję religijną i syjonizm, wiążąc nadzieje z niepodległą Polską.

Bibliografia:

T. Segev, Szymon Wiesenthal Życie i legenda, Warszawa 2010
S. Buryła, Antyjudaizm czy Antysemityzm?, Studia Judaica 7: 2004 nr 1(13)
M. Janion, Bohater, spisek, śmierć – wykłady żydowskie , Warszawa 2009
J. Trachtenberg, Diabeł i Żydzi, Gdynia 1997
Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Kwiecień 2013

MARZEC 1968

W marcu 2013 upłynęła 45 rocznica wydarzeń znanych powszechnie, jako Marzec 68. Z każdym rokiem rocznice marcowe nabierają coraz bardziej oficjalnego charakteru, jednak wciąż wywołują kontrowersje i emocjonalne spory. Prorocze okazały się słowa Tadeusza Konwickiego, który po wydarzeniach 68 roku pisał, że choć nie ma już polskich Żydów wciąż żyje ich problem.
Ostatnia Alija, która ostatecznie zakończyła tysiącletnią historię polskiej diaspory była nie tylko konsekwencją politycznie sterowanego wybuchu antysemityzmu. Marzec 68 to splot wydarzeń, również na arenie międzynarodowej.
Napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie wywołana wybuchem Wojny Sześciodniowej w 1967 roku miała ścisły związek z zimnowojenną rywalizacją dwóch wrogich bloków międzynarodowych. Przygotowywana agresja sprzymierzonych państw arabskich miała na celu całkowite zniszczenie Izraela, co dla jego obywateli było równoznaczne z powtórnym Holokaustem. Jednak dzięki skutecznej strategii poprzedzonej prewencyjnym atakiem na Egipt, izraelska armia odniosła spektakularne zwycięstwo. Nawiasem mówiąc, do dziś w niektórych kręgach pokutuje przekonanie, że to Izrael był agresorem i bezpośrednim sprawcą konfliktu. Jest to dowód na to jak skuteczna, mimo swej pozornej prostoty była ówczesna socjotechnika.
Tymczasem Kreml wraz z rządami państw satelickich potępił obronne działania militarne Izraela, jednocześnie wspierając Nasera i jego sojuszników. Antyizraelska histeria podsycana przez sowiecką propagandę i strefy jej wpływów wywołała ogólnoświatową psychozę. Polskie władze komunistyczne ochoczo przyłączyły się do propagandowej nagonki, unikając wszak terminologii antysemickiej. Zamiast, budzących jednoznaczne skojarzenia haseł antysemickich zastąpiono je nowym terminem – antysyjonizm.
Bezpośrednią przyczyną marcowych wydarzeń były natomiast dwa czynniki wewnętrzne. Pierwszym z nich były protesty środowisk studenckich, brutalnie spacyfikowane przez władzę ludową siłami milicji i tak zwanego „aktywu robotniczego”, którego udział miał dodatkowo zantagonizować środowiska inteligenckie z robotniczymi.
Drugim czynnikiem sprawczym było nasilenie się rywalizacji o władzę między zwolennikami Gomułki, a otoczeniem Mieczysława Moczara. Władysław Gomułka wykorzystał ogólnie panującą psychozę antysyjonistyczną i posługując się rasistowską retoryką wykorzystał sytuację do wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Oficjalna propaganda chcąc odwrócić uwagę od frakcyjnej wojny toczonej za kulisami władzy przystąpiła do antyżydowskiej agitacji w zakładach pracy, uczelniach, urzędach i środkach masowego przekazu. Prosty mechanizm opracowany przez zdeklarowanego antysemitę „towarzysza Wiesława” zakładał wyeliminowanie z życia politycznego i społecznego za jednym zamachem inteligenckich „wichrzycieli”, znienawidzonych Żydów – zwanych teraz Syjonistami oraz całej potencjalnej opozycji. Syjonizmowi, jako ruchowi nacjonalistycznemu przeciwstawiano nacjonalizm polski akcentując przy tym brak motywów rasowych. Zaprzeczanie oczywistym kryteriom rasowym było jedynie manipulacją – komuniści potrzebowali kozła ofiarnego, a któż lepiej nadawał się do tej roli niż Żydzi. Przestrzenią publiczną zawładnęły absurdalne hasła typu „Syjoniści do Syjamu” czy „Antysemityzm Nie, Antysyjonizm Tak”.
Z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że spora część „antysyjonistów” nie była w pełni świadoma swojej roli w tej tragicznej maskaradzie. Ludzie ci byli narzędziem w rękach gomułkowskiej ekipy, a jednocześnie ofiarą komunistycznej „inżynierii dusz”. Wciąż podsycana psychoza syjonistycznego zagrożenia stanowiła znakomity pretekst do pozbywania się domniemanych szpiegów i wrogów z wysokich, średnich, a w końcu i szeregowych stanowisk urzędniczych i akademickich. W pierwszej kolejności „odżydzano” struktury państwowe – głównie wojsko, milicję, PZPR, uczelnie i ministerstwa. Następnie czystka ogarnęła niemal całe społeczeństwo. Społeczność żydowska miała teraz twarz Bermana, Minca, Fejgina czy Różańskiego. Zbiorowa odpowiedzialność Żydów za udział w zbrodniach stalinizmu osiągnęła swoje apogeum. Z dnia na dzień pracę tracili wszyscy, których nazwiska lub wygląd choćby kojarzyły się z semickim wzorcem. Nazbyt oczywista analogia z nazistowską teorią ras nie wywoływała wówczas refleksji wśród animatorów antysyjonistycznej nagonki.
Słowa Gomułki o niepożądanej obecności Syjonistów w Polsce przerodziły się w realne działania organów państwowych. „Dokument Podróży” wydawany zamiast paszportu nadawał emigrantom status bezpaństwowca, pozbawiając definitywnie polskiego obywatelstwa.
Jednak Marzec 68 to przede wszystkim osobisty dramat tysięcy rodzin skazanych kolejny raz na wygnanie. Większość z nich stanowili głęboko zasymilowani Polacy pochodzenia żydowskiego, resztki ocalałych z Shoah i ich dzieci. Powojenne fale emigracji zabrały ze sobą większość Żydów identyfikujących się z narodem izraelskim i syjonistów. Z ogromnej ilości wspomnień i pamiętników wynika, że do lat sześćdziesiątych większość polskich Żydów stanowili całkowicie zasymilowani ateiści, zdeterminowani chęcią pozostania w Polsce. Wrogo nastawieni do jakichkolwiek religii, z Judaizmem na czele, a jednocześnie przeciwni ideom syjonistycznym. Część z nich przyznawała się do swoich korzeni i niekiedy praktykowała szczątkową formę kultury Jidysz. Inni natomiast całkowicie odcinali się od tradycji semickiej, ze zmianą nazwiska włącznie. Autorzy wspomnień marcowych to w większość ludzie mający wówczas po dwadzieścia kilka lat. Przeważnie studenci, często nieświadomi swojego pochodzenia, ukrywanego przez ich rodziców. Pewnego marcowego dnia stali się nagle obcymi i wrogimi elementami we własnym, jak im się dotąd wydawało kraju.
Exodus Polaków pochodzenia żydowskiego trwał praktycznie do początku lat 70. i definitywnie zakończył tysiącletnie dzieje polskiej diaspory.

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Marzec 2013