Leopold Kronenberg – szlachetny szafarz

„Polacy, bogaćcie się” – takim hasłem witał klientów jeden z oddziałów Banku Handlowego w Warszawie. Jego twórca swoim życiem dopisał głęboką treść do tego pozornie prostego motta.

Leopold Kronenberg, bo o nim mowa, był postacią wielowymiarową – przedsiębiorcą, inwestorem, bankierem, handlowcem, a przede wszystkim pionierem i liderem w każdej z tych dziedzin. Należał do ścisłej awangardy wytyczającej polską drogę od feudalizmu do nowoczesnego, europejskiego kapitalizmu. Literatura i historiografia opisujące dziewiętnastowieczną rewolucję gospodarczą i narodziny polskiego kapitalizmu podkreślają wagę jego postaci. Podstawowe informacje upamiętniające jego dorobek dostępne są w formie monografii wydanych przez Bank Handlowy w Warszawie oraz Szkołę Handlową, obecnie Szkołę Główną Handlową, których Kronenberg był założycielem.
Rodowód
Leopold Kronenberg przyszedł na świat w Warszawie 24 marca 1812 r., w zamożnej rodzinie żydowskiej. Ojciec – Samuel Lejzor Hirszowicz – wywodził się z rodu o znacznych religijnych tradycjach i miał za przodków kilku rabinów. Zgodnie z obowiązującymi przepisami rodzina przyjęła nazwisko Kronenberg, wcześniej bowiem Żydzi nie posiadali nazwisk rodowych i posługiwali się jedynie imieniem oraz – zgodnie z rosyjskim zwyczajem – otczestwem.
Rodzina Kronenbergów przybyła do Warszawy prawdopodobnie przed trzecim rozbiorem Polski z Wyszogrodu, znajdującego się wówczas pod panowaniem pruskim. Wyruszywszy na fali masowej migracji ludności żydowskiej, rozpoczętej w końcu XVIII w. z terenów zaboru pruskiego do szybko uprzemysławiających się miast Rzeszy i Kongresówki, przodkowie Leopolda odnaleźli swoją „ziemię obiecaną” w Warszawie.
Ojciec Leopolda prowadził dość rozległe interesy i szybko stał się szanowaną i rozpoznawalną postacią w warszawskim środowisku żydowskim. Z nastaniem Księstwa Warszawskiego zaczął aktywnie uczestniczyć w życiu skupionej wokół idei oświeceniowych postępowej części społeczności starozakonnej. Samuel Kronenberg przyjął i zaszczepił swoim dzieciom model życia zgodny z zasadami oświeceniowego ruchu haskala, który jego prekursor, Mojżesz Mendelssohn, opisywał słowami: „Żyd powinien oddawać cześć Bogu w domu, a potem, kiedy wychodzi na świat, winien brać udział w kulturze ogólnoeuropejskiej. Każdy Żyd powinien należeć do kultury tego ludu, wśród którego przyszło mu żyć”.
Rosnąca pozycja rodziny Kronenbergów, wymienianej w jednym rzędzie obok takich nazwisk żydowskiej arystokracji, jak Bloch, Fraenkel, Loewenstein, Koniar, Toeplitz czy Werheim, pozwalała na poszerzenie działalności poprzez dzierżawę monopoli państwowych. Był to następny etap po dostawach wojskowych i wekslarstwie – mariażu prywatnego kapitału z systemem fiskalnym państwa, najpierw Księstwa Warszawskiego, potem Królestwa Polskiego. Kolejnym krokiem miała być charakterystyczna dla rozwoju żydowskiej burżuazji dywersyfikacja działalności inwestycyjnej, szczególnie zaś połączenie handlu z bankowością. Okres dynamicznej transformacji ustrojowej i nieograniczonego popytu na dobra konsumpcyjne i przemysłowe sprzyjał spajaniu w jednym ręku operacji przemysłowych, handlowych i bankowych. Podążając konsekwentnie tą drogą, Samuel Kronenberg otworzył jeden z pierwszych w Warszawie domów bankowych.
Wśród żydowskiej elity intelektualnej oraz w kręgach lokalnej masonerii Samuel Kronenberg uchodził za jednego z czołowych orędowników liberalnej myśli politycznej i ekonomicznej. Niewątpliwie miało to przemożny wpływ na atmosferę panującą w rodzinnym domu młodego Leopolda.
Edukacja
Najważniejszą rolę w procesie kształtowania osobowości Leopolda i jego rodzeństwa odegrał tradycyjny wśród Żydów kult mądrości. W tradycyjnej kulturze żydowskiej majątek nie jest wartością samą w sobie, a jedynie środkiem do osiągnięcia najwyższych wartości, jakimi są mądrość i wiedza. Stąd też żydowski system szkolnictwa, jeden z najstarszych systemów edukacji powszechnej, integrował nauczanie z wychowaniem religijnym, rozpoczynając ów proces już u trzyletnich chłopców. Drugim czynnikiem kształtującym nowe pokolenie Kronenbergów i im podobnych rodzin były wspomniane idee haskali, z jej programem laicyzacji życia społecznego. Konsekwencja Samuela w wychowaniu i edukacji synów zaowocowała tym, że Stanisław i Henryk ukończyli medycynę – naukę najwyżej cenioną wśród Żydów od wczesnego średniowiecza. Z kolei Ludwik, Leopold i Władysław przyjęli wykształcenie niezbędne dla ówczesnych biznesmenów.
Po przedwczesnej śmierci Samuela w 1826 r. na spadkobiercę handlowej i bankierskiej spuścizny Kronenbergów namaszczony został młody Leopold. Mimo iż nie był pierworodnym synem, ojciec od początku szczególnie zabiegał o jego rozwój. Zgodnie ze strategią ojca Leopold pobierał nauki w polskim gimnazjum pijarów na warszawskim Żoliborzu, równolegle studiując nauki talmudyczne. Już jako szesnastolatek został studentem szkoły przygotowawczej Instytutu Politechnicznego w Warszawie, gdzie uczył się na wydziale handlowym, by po roku rozpocząć studia w Hamburgu. Tam też, w atmosferze rozkwitu wszelakich instytucji handlowych, finansowych i przemysłowych, a także rodzącego się liberalizmu politycznego, Leopold zdobywał wiedzę i doświadczenie. Niewątpliwie sprzyjały temu szerokie kontakty Kronenbergów wśród maskili (przedstawicieli haskali), będących na szczycie europejskiej kultury i międzynarodowej finansjery. Dzięki tym kontaktom Leopold mógł praktykować w handlowo-bankowej firmie Salomona Heinego, jednego z najbardziej renomowanych bankierów w Europie, pracować w firmie Edge i Karr oraz kontynuować studia na uniwersytecie w Berlinie.
Rodzina zapewniła mu zatem wykształcenie na najwyższym dostępnym wówczas poziomie. Gruntownie przygotowany do nowej roli Leopold po powrocie do Warszawy przejął od matki, wdowy po Samuelu Kronenbergu, kierownictwo domu bankowego.
Biznes
Świeżo upieczony biznesmen miał ułatwione zadanie, gdyż nie zaczynał od zera i był dziedzicem znaczącej fortuny. Z drugiej strony po jego powrocie z Niemiec sytuacja w kraju była niekorzystna dla gospodarki kraju. Upadek powstania listopadowego poskutkował szeregiem restrykcji i szykan wprowadzanych lawinowo przez carat. Drastyczne ograniczenie eksportu towarów z Królestwa – poprzez wprowadzenie ceł zaporowych – skutecznie hamowało rozwój polskiego przemysłu. Jakkolwiek popowstaniowe represje zahamowały dynamikę rozwoju gospodarczego w kraju, nie doprowadziły jednak do całkowitego regresu. Była to, jak się potem okazało, chwilowa stagnacja, odczuwalna zwłaszcza w handlu z cesarstwem i rynkami wschodnimi.
Najkorzystniejszą formą osiągania zysków była dzierżawa wszelakich dochodów skarbowych i monopoli państwowych, powierzanych przez państwo prywatnym przedsiębiorcom. Tą drogą podążył również Kronenberg, rozpoczynając od dzierżawy monopolu tabacznego. Produkcja wyrobów tytoniowych szybko stała się siłą napędową jego biznesu. Stopniowo tytoniowe imperium zaczęło dystansować konkurencję, a Kronenbergowi udało się nawet przejąć interes tabaczny po potentacie w tej branży – Maurycym Koniarze. Spektakularny sukces Leopold osiągnął dzięki racjonalizacji działalności monopolu, podnoszeniu jakości produktu i – co charakterystyczne dla całej jego późniejszej aktywności biznesowej – unikaniu nieczystych i podejrzanych procedur. Antoni Zaleski tak scharakteryzował Kronenberga w tamtym okresie: „Zarodek jego milionów powstał nie w żadnym nadużyciu, przekupstwie lub podejrzanej spekulacji, lecz jedynie w nader pomyślnym zbiegu okoliczności, w sprytnym zrozumieniu interesu i energicznym jego prowadzeniu. […] Zaprowadził służbę sprężystą, zdolną i uczciwą, był niezmiernie przedsiębiorczym, założył nową i dużą fabrykę, umiał doskonale połączyć własny interes z interesem swoich odbiorców. […] Nie o gwałtowne dorobienie się jednym zamachem olbrzymiej fortuny chodziło mu wyłącznie, lecz o handel uczciwy, zdrowy i racjonalny”.
Kierując się tymi zasadami, a więc niepopularną wśród wschodnich zaborców etyką biznesu, musiał Kronenberg wielokrotnie stawiać czoła gigantycznej korupcji, nieuczciwej konkurencji i rywalizacji na coraz trudniej uchwytnym styku mocarstwowej polityki z biznesem.
Równolegle z działalnością tabaczną rozwijał Leopold całą gałąź przemysłu cukrowniczego. Zbiegło się to z wyjątkowo korzystną koniunkturą w tej dziedzinie przemysłu, którego produkcja w dużej mierze trafiała na rynek rosyjski. Dość wspomnieć, że w owym czasie obroty zakładów cukierniczych Kronenberga sięgały gigantycznych 2 mln rubli, a ich właściciel zatrudniał ponad 3% ogółu robotników w całym Królestwie. Po fuzji trzech największych cukrowni i powołaniu kapitału zbiorowego jako Towarzystwa Fabryk Cukru Leopold stracił jednak zainteresowanie tą branżą. Zwrócił się za to ku kolejnictwu, a ponieważ dążył do kumulacji pokrewnych dziedzin, w obszarze jego działań inwestycyjnych znalazło się także górnictwo. Inwestycje w poszukiwanie i wydobycie węgla niezbędnego dla kolei zaowocowały powołaniem spółki akcyjnej o nazwie Warszawskie Towarzystwo Kopalń Węgla i Zakładów Hutniczych. Jego założycielami byli Leopold Kronenberg i chemik Jakub Natanson. Mimo uczestnictwa Leopolda w wielu ciałach decyzyjnych Królestwa, w tym w Radzie Przemysłowej, upłynęły lata, nim jego inicjatywy przemysłowe doczekały się pozytywnych reakcji władz. Dlatego też jego optymizm inwestycyjny kierował się bardziej na dzierżawę monopoli oraz budowę kolei. Ostatecznie Leopold pozostał budowniczym infrastruktury kolejowej i dzierżawcą monopoli, a nade wszystko finansistą i bankierem.
Apetyt inwestycyjny Leopolda rósł niejako na przekór piętrzącym się przeciwnościom. Efekty jego twórczej inwencji można podzielić na kilka okresów. Pierwszy etap przypadł na lata czterdzieste XIX w. i oznaczał koncentrację wysiłków na monopolu tabacznym i cukrownictwie. Drugi etap obejmował koniec lat pięćdziesiątych i wyróżniały go działalność inwestycyjna w kolejnictwie, powstanie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i starania o koncesje górnicze. To także początek udziału Leopolda w reformie bankowości. Najbardziej płodnym okresem były lata sześćdziesiąte. W sferze bankowej wymienić należy najważniejsze dokonania: reforma Banku Polskiego, stworzenie Banku Dyskontowego w Petersburgu i Banku Handlowego w Warszawie, a także jego filii w Moskwie, powołanie Banku Ziemskiego. Ponadto w pozostałych dziedzinach: finalizacja budowy Kolei Warszawsko-Terespolskiej, eksploatacja Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i Warszawsko-Bydgoskiej, a także osiągnięcia finansowe, z których najważniejsze to powołanie do życia Warszawskiego Towarzystwa Ubezpieczeń oraz Towarzystwa Kredytowego i Kasy Przemysłowców.
Neofita
O tym, że pieniądze otwierały wiele drzwi, zwłaszcza w skorumpowanym do szpiku kości aparacie państwa carskiego, Kronenberg wiedział tak samo dobrze jak jego konkurenci walczący o koncesje, dotacje i kontrakty. Jednak przynależący do elit finansowych i establishmentu Żydzi napotykali na barierę w postaci antysemickich uprzedzeń i stereotypów. Aleksander Hertz przyrównuje społeczność starozakonną do całkowicie odrębnej kasty, której podstawową cechą była nie tyle społeczna izolacja – kontakty i wymiana dóbr między kastami bywają nawet konieczne – ile dziedzicznie utrwalona hierarchia społeczna. Żydzi mogli pełnić ważne funkcje ekonomiczne i cieszyć się lokalnymi przywilejami, stanowili jednak kastę niższą i nieraz świadomie poniżaną. Takie położenie – dowodził Hertz – sprzyjało kształtowaniu się postawy adaptacyjnej.
Proces asymilacji zewnętrznej, jaki propagowała haskala, nigdy nie był pełny, dopóki nie obejmował także sfery religijnej. Najlepsza droga – zdaniem Hertza – wyjścia z „kasty” prowadziła przez zmianę wyznania. Zjawisko konwersji religijnej było znane już znacznie wcześniej. Neofici byli jednak tropieni przez niestrudzonych obrońców rasy. Pogardliwie nazywani fałszywie nawróconymi „mechesami” lub nieco łagodniej „przechrztami”, wciąż w powszechnej opinii stanowili zagrożenie dla narodu, który zapewnił im paradisus Judaeorum.
Droga konwersji na wiarę chrześcijańską w XIX w. stała się powszechna wśród bogacącej się żydowskiej burżuazji. Motywem nie musiały być głębokie przeżycia duchowe, wystarczały względy czysto pragmatyczne – ekonomiczne, narodowo-polityczne i społeczne. W przypadku Leopolda Kronenberga ten kolejny etap asymilacji, wykraczający poza założenia haskali, wydawał się nieunikniony. Zwłaszcza że jego ówczesne starania o dzierżawę monopoli były torpedowane przez rosyjską administrację ze względu na jego żydowskie pochodzenie. Bezpośrednim zaś powodem wyboru wyznania ewangelicko-reformowanego był ślub Leopolda z Ernestyną Rozalią Leo, która sama kilka lat wcześniej zmieniła wyznanie z mojżeszowego na ewangelickie. W ten sposób udało się małżonkom uniknąć zakazu zawierania małżeństw mieszanych.
Choć trzej bracia Leopolda przyjęli katolicyzm, on dokonał wyboru protestantyzmu jako religii bliższej ascetyzmowi judaizmu. Protestancka etyka dawała religijną podbudowę dążności do stałego rozwoju i osiągania zamożności na drodze ciężkiej pracy, etyki i wykształcenia. Protestantyzm, w przeciwieństwie do katolicyzmu, bogacenie określał jako cnotę i obowiązek.
Wielu neofitów żydowskich w tamtym okresie charakteryzował religijny indyferentyzm i brak gorliwości w wyznawaniu nowej wiary. Również Leopold przez najbliższe otoczenie był określany jako bezwyznaniowiec i liberał w kwestiach religijnych. Gdy jednak w grę wchodziły względy narodowe i patriotyczne, jego żarliwość potrafiła zadziwiać wszystkich.
Polak patriota
W okresie poprzedzającym wybuch powstania styczniowego do głosu coraz silniej dochodziły wzajemnie skonfliktowane grupy niepodległościowe. W zawiłym labiryncie politycznych powiązań, intryg i wewnętrznych rozgrywek Kronenberg poruszał się z taką samą swobodą jak w biznesie. Jego działania nie cechowały jednak osobiste ambicje, lecz względy patriotyczne i interesy klasy społecznej, której był reprezentantem. Sprawnie lawirował pomiędzy oficjalnymi negocjacjami z carską władzą najwyższego szczebla a tajną działalnością stowarzyszeń niepodległościowych. W końcu stworzył organizację „białych” i stanął na jej czele. W owym czasie wielość tajnych frakcji o sprzecznych celach i interesach nie sprzyjała zawarciu konsensusu w walce o niepodległość. Niezrealizowanym celem Leopolda było utworzenie Rządu Narodowego, skupiającego przedstawicieli wszystkich ugrupowań politycznych. Podstawową osią konfliktu był podział sił niepodległościowych na zwolenników i przeciwników walki zbrojnej. Kronenberg należał do tych drugich i zabiegał o stopniowe zwiększanie autonomii Królestwa na drodze negocjacji i politycznych kompromisów z zaborcą. Programowo zaś działania „białych” koncentrowały się na pracy organicznej i szerzeniu oświaty, a nie na organizacji zbrojnego powstania, z góry skazanego na klęskę. Ostatecznie imperatyw walki zbrojnej przechylił szalę i „biali” również wsparli powstanie. Sam Kronenberg finansował wiele inicjatyw ruchu powstańczego na wszystkich jego etapach. Wiadomo między innymi, że opłacał zakup broni i ekwipunku dla powstańców, a potem wykupywał jeńców uwięzionych przez Moskali.
W obawie przed konsekwencjami w lipcu 1863 r. Leopold podjął dramatyczną decyzję o ucieczce za granicę. Załamany brakiem perspektyw na osiągnięcie jakichkolwiek celów na drodze negocjacji czy walki, po utracie nadziei na wsparcie powstańców przez Anglię i Francję oraz ze względów osobistych zdecydował się na emigrację. Trafiwszy jednak na obczyznę, szybko zaczął podejmować próby powrotu. Biografowie zgodnie podają, że powrót po rocznej banicji kosztował Kronenberga gigantyczną łapówkę, wynoszącą według niektórych źródeł pół miliona rubli. Ta pozornie wysoka cena, poniesiona za wsparcie powstania, uchroniła go przed zesłaniem i konfiskatą majątku. Wydaje się również, że traumatyczne doświadczenia trwale ostudziły polityczne ambicje Leopolda Kronenberga i pozwoliły mu skupić się na dziedzinach, w których był niekwestionowanym liderem, wciąż pozostając zagorzałym patriotą.
Filantropia i altruizm
Porzuciwszy politykę, Leopold dbał o utrwalenie własnej pozycji społecznej i czynił liczne awanse arystokracji polskiej. Ważnym ku temu krokiem była nobilitacja, czyli otrzymanie w 1868 r. tytułu szlacheckiego z herbem Strugi. Kilka lat wcześniej Kronenberg wszedł w posiadanie majątków ziemskich, w tym majątku Strugi w guberni warszawskiej. W istocie spektakularnym potwierdzeniem pozycji najbogatszego przedstawiciela polskiej burżuazji była budowa pałacu w centrum Warszawy. Ten pomnik próżności Kronenberga i „owoc grzechu pychy”, jak określali budowlę zawistni rywale, stał się jednym z najokazalszych symboli architektonicznych stolicy. Najnowocześniejszy w swoim czasie, niezwykle okazały obiekt łączył harmonijnie francuski i włoski renesans z późnym klasycyzmem. Bogato ornamentowany, wspierany na kariatydach dumnie sąsiadował z Bankiem Handlowym, ogrodem Saskim oraz pałacami – Namiestnikowskim, Zamoyskich i Staszica.
O ile pałac był perłą w koronie jego dokonań, to koronę tę stanowiła filantropia, której Kronenberg poświęcił większość swoich późniejszych działań. Jak w finansach, tak i w dobroczynności najbogatszy bankier działał równolegle na wielu polach. W kulturze i oświacie zasłynął jako wydawca gazet i mecenas sztuki. Po nabyciu „Gazety Polskiej” (wcześniejsza nazwa to „Gazeta Codzienna”) pozyskał na stanowisko redaktora Józefa Ignacego Kraszewskiego. Zaangażowanie najpoczytniejszego pisarza, znanego ze swoich antysemickich poglądów, było zdaniem przeciwników iście makiawelicznym posunięciem. Środowiska żydowskie przyjęły nazwisko autora Starej baśni w „Gazecie Polskiej” z aprobatą: „W nabytej przez Kronenberga Gazecie Polskiej niedawny antysemita, Kraszewski, nawrócony przez bankiera-wydawcę na żydofilstwo, zmienia ten wpływowy dziennik na trybunę, z której pobrzmiewa hasło pojednania i łączności”.
Wspólnie z innymi przedstawicielami żydowskiej arystokracji podejmował Kronenberg na polu edukacji i oświaty wiele działań pro publico bono. Współfinansował i współredagował chociażby „Bibliotekę Warszawską” (miesięcznik naukowo-literacki) czy pierwsze polskie wydanie dzieł Kopernika. Razem z wieloletnimi partnerami Józefem Zamoyskim i Ludwikiem Krasińskim sponsorował wydanie słynnej Encyklopedyi rolnictwa i wiadomości związek z niem mających. Wsparł też powstanie Muzeum Przemysłowego.
Największym osiągnięciem Kronenberga pozostaje bez wątpienia założenie Szkoły Handlowej (1875). Ten długotrwały proces organizacyjny powierzył częściowo synom, by samemu wcielać wizję nowatorskiego programu edukacji przyszłych handlowców i bankierów. „Dzieło życia” Kronenbergów przetrwało do dziś jako Szkoła Główna Handlowa (w czasach PRL – Szkoła Główna Planowania i Statystyki). W tym samym roku Leopold powołał do życia również sześcioletnią szkołę techniczną, kształcącą przyszły personel dla Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i Warszawsko-Bydgoskiej.
O aktywności filantropijnej Leopolda informacje są niepełne, gdyż on sam nigdy nie zabiegał o rozgłos, często pozostając anonimowym darczyńcą. Wiadomo, że był wieloletnim działaczem i prezesem Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, finansował szpital dziecięcy, wspierał kasy rzemieślnicze, szpitale, przytułki i ochronki. Był niestrudzonym poszukiwaczem nowych form pomocy i wsparcia dla potrzebujących.
Prawdopodobnie Leopold jak wielu z jego rodaków wyniósł posłanie dobroczynności z rodzinnego domu. W judaizmie szczególną wagę przywiązuje się do przykazania (micwy) okazywania miłosierdzia – cedeka. Słowo to oznacza również sprawiedliwość (cedek), ma więc znacznie głębsze znaczenie niż powszechnie rozumiana jałmużna. Nie będąc wyznawcą judaizmu, Leopold wypełnił w niewyobrażalnym wymiarze micwę dobroczynności, czyniąc z niej życiowe powołanie. Zmarł w Nicei w wieku 66 lat, 5 kwietnia 1878 r.
Spośród sześciorga dzieci Leopolda jedynie najstarszy Stanisław Leopold odziedziczył talent i zamiłowanie do interesów, zmarł jednak przedwcześnie, złamany wieloletnią chorobą psychiczną. Pozostali potomkowie Leopolda nie potrafili pomnażać stopniowo topniejącej fortuny rodzinnej. Wszyscy przejęli jednak po ojcu pasję filantropijną. Wspomniany już Stanisław Leopold był wydawcą prasowym, założycielem Biblioteki Umiejętności Prawnych, Kasy Pomocy Naukowej, fundatorem stypendiów, kas rzemieślniczych i przytułków dla położnic. Najmłodszy syn Leopolda, Leopold Julian, sfinansował budowę Filharmonii Warszawskiej.
Sumę dokonań Leopolda Kronenberga najpełniej oddają słowa: „Przewodnią jego myślą był zawsze interes kraju i gorące do niego przywiązanie. Energią, działalnością nieustającą, bystrością pomysłów i umiejętnym ich przeprowadzeniem na pole rzeczywistości, dobił się kolosalnej fortuny, ale dobił się uczciwie i umiał być jej zacnym i szlachetnym szafarzem, równie w zakresie dobra publicznego jak i życiu prywatnym” (Wójcicki, „Kłosy” 1878). – Kazimierz Władysław Wójcicki, „Kłosy” 1878: 243

Źródła:
Andrzej Żor, Kronenberg. Dzieje fortuny, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.

Opublikowane – Głos Przebudzenia – nr 1 2021

Reformacja a Żydzi – mroki przeszłości

Przedstawiciele żydowskich gmin wyznaniowych w Holandii domagają się od protestantów przeprosin za wrogą Żydom postawę Marcina Lutra i jego kontynuatorów, która zdaniem wielu stanowiła źródło antysemityzmu. Dzieje się tak na dwa lata przed pięćsetną rocznicą Reformacji, jednak nie wydaje się, żeby była to główna przyczyna tych żądań.

Dziwić może fakt, że głosy te najsilniej brzmią w Holandii, która była przecież krajem zdominowany przez kalwinizm. Również teraz narastający antysemityzm w Holandii i w innych krajach zachodniej Europy jest udziałem islamistów a nie miejscowych środowisk protestanckich. Niezależnie jednak od rzeczywistych powodów wystąpienia holenderskich rabinów – ortodoksyjnych i liberalnych, historyczne źródła antysemityzmu znajdują uzasadnienie w postawie i stosunku Marcina Lutra do Żydów.

Bezdyskusyjną zasługą Reformacji jest to, że zwróciła prostym ludziom Słowo Boże zawłaszczone przez hierarchię kościelną i przywróciła je do rangi najwyższego autorytetu w sprawach wiary, zaś Bożą łaskę na nowo określiła, jako jedyną drogę do Zbawienia.
Jednakże w kwestii żydowskiej, za sprawą Marcina Lutra i wielu jego naśladowców na setki lat zakorzenił się w narodach protestanckich specyficzny rodzaj antyjudaizmu, jak umownie nazywamy pierwotną formę niechęci do żydów i ich religii. Antyjudaizm w tym wypadku miał analogiczne konotacje, jakie obserwujemy w przypadku antyjudaizmu katolickiego. Teoretycznie odnosił się do spraw religijnych, w praktyce przybrał formę nienawiści rasowej. Teologiczne i społeczne przyczyny antysemityzmu protestanckiego są zakorzenione w teoriach głoszonych przez Lutra, głęboko rozczarowanego niechęcią żydów do konwersji na protestantyzm.
Oto, jakich instrukcji udzielał Marcin Luter w sprawie ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, w duchu „surowego miłosierdzia” w piśmie „O Żydach i ich kłamstwach” (Von den Juden und ihren Lügen) –
Po pierwsze, podpalić ich synagogę czy szkołę, a to, co nie chce spłonąć, zasypać ziemią, aby żaden człowiek nie zobaczył kamienia ani żużlu na wieki […]
Po drugie, rozbić i zburzyć tak samo ich domy. Bo oni uprawiają w nich to samo, co w swoich szkołach. Za to trzeba ich umieścić w jakimś przytułku lub stodole, jak cyganów […]
Po trzecie, należy odebrać im modlitewniki i Talmud, bo w nich uczy się bałwochwalstwa, przekleństw i bluźnierstw.
Po czwarte, ich rabinom pod karą śmierci zakazać nauczania. Bo ten urząd zupełnie słusznie utracili […]
Po piąte, znieść całkowicie straż na ulicach dla Żydów, bo oni są niepotrzebni w kraju, bo nie są władcami ani urzędnikami, ani handlarzami, ani kimś podobnym […]
Po szóste, zabronić im lichwy i zabrać im całą gotówkę i klejnoty w srebrze i złocie, i odłożyć na bok na przechowanie […]
Po siódme, młodym Żydom i Żydówkom dać do rąk cep, siekierę, motykę, łopatę, kądziel, wrzeciono i kazać im zarabiać na chleb w pocie czoła […].
Bo słusznie gniew Boży nad nimi jest wielki, przez łagodne miłosierdzie stają się coraz gorsi, a przez surowość staną się trochę lepsi. Dlatego precz z nimi na zawsze”.

Trudno nie odnieść wrażenia, że słowa Lutra były jawnym nawoływaniem do prześladowań i pogromów. Jego rzeczywiste intencje w stosunku do żydów potwierdzają nie tylko słowa, lecz niestety również czyny. Zanim, bowiem opublikował swój antyżydowski pamflet zainicjował w 1537 roku wygnanie Żydów z Saksonii. W następnych latach kontynuował akcje wypędzania starozakonnych w kilku innych niemieckich miastach, próbował również agitować elektora Brandenburgii do tego samego.
Z pewnością postawa Lutra jest kłopotliwą do oceny kartą w historii reformacji. Jednocześnie nie sposób przemilczeć skutków, jakie głoszone tezy przyniosły w postawie wielu protestantów w stosunku do Żydów.
Niezmiernie trudno jest także oceniać postawę człowieka, który wniósł tak olbrzymie zasługi dla wiary chrześcijańskiej jak Marcin Luter. Oczywiście, Luter nie był pierwszym reformatorem, choć to jemu przypisuje się rolę ojca reformacji, nieco w cień odsuwając jego poprzedników Waldo (Valdès), Ockhamę, Wycliffie’a czy wreszcie Jana Husa. Niemniej jednak to Marcin Luter dokonał przełomu w kwestii wiary, wyzwalając ją spod religijnej ciemnoty średniowiecza i odbierając Watykanowi monopol na dziedzictwo Chrześcijaństwa.
Największą zagadką jednak jest to, że człowiek obdarzony tak głębokim objawieniem w sprawach wiary i istoty chrześcijaństwa popadał w tak głębokie zwiedzenia w innych kwestiach. Paradoks ten próbuje wyjaśnić Heiko Obermann w biografii Lutra, odnosząc się głównie do przytaczanych fragmentów pisma „ O Żydach ..” Obermann nie bagatelizuje wypowiedzi Reformatora sprowadzając je do słownych lapsusów czy też składając je na karb starości. Zamiast tego próbuje ukazać człowieka stojącego na granicy dwóch światów, między prawem a Ewangelią, między Bogiem a diabłem. Z tą samą bezwzględnością występował Luter w stosunku do „papieżników” jak i kilka lat później przeciw zbuntowanym chłopom –  wyznaczając drogę ku Reformacji, jako przełomu dla świata. U kresu życia, w obliczu zbliżającego się Sądu Ostatecznego opuszcza go głos proroka i staje się zwiastunem fanatyzmu – to najkrótsza, z możliwych próba interpretacji duchowej natury Lutra..

Specyficzna interpretacja Pisma Świętego, odnosząca się do kwestii żydowskiej była obecna od pierwszych wieków Chrześcijaństwa. Święty Augustyn uważał na przykład, że świadectwem zwycięstwa Kościoła jest odrzucenie i nędzny los Żydów (Tractatus adversus Judaeos). Kontynuacją tej linii pojmowania rzeczy były tezy głoszone na temat Izraela przez reformatorów. Jak pisze Dan Gruber, jedno z najbardziej wpływowych dzieł Lutra „Komentarz do „Listu do Rzymian” uformowało główną część fundamentu teologii protestanckiej. Jest kompilacją kazań Lutra wygłoszonych jeszcze przed przybiciem „95 tez” na drzwiach kościoła w Wittenberdze. Kwestię roli narodu żydowskiego w Bożym planie odkupienia ludzkości Luter traktuje w dwójnasób – nie porusza jej wcale albo naruszając sam tekst „Listu do Rzymian” wyciąga z niego wnioski przeciwne do oczywistych.
Podobne błędy popełniał również Jan Kalwin ignorując trwałość obietnic i proroctw dotyczących Izraela – co również podkreśla Dan Gruber – nie omawiając w większości swoich dzieł tych fragmentów Pism, które mówią o odrodzeniu narodu żydowskiego i tysiącletnim panowaniu Jezusa na ziemi. Kalwin pisząc o Proroctwach konsekwentnie omija te dotyczące Żydów lub ignoruje fakt, że są one świadectwem Bożej wierności wobec Narodu Wybranego.
Mimo wszystko, Jan Kalwin nie był tak radykalny w stosunku do starozakonnych jak Marcin Luter. Kalwin unikał głoszenia skrajnych poglądów w kwestii Żydów, siląc się na obiektywne przedstawianie ich racji. Prawdopodobnie jednym z powodów były kwestie finansowe i kredytowe, jakie łączyły kalwinów z żydowskimi bankierami. Zachowawcza postawa Kalwina w kwestii żydowskiej spowodowała fale oskarżeń pod jego adresem, wytaczanych przez luterańskich przeciwników, nazywających go „judaizantem”.
Prawdopodobnie nikt wówczas nie wyobrażał sobie jakie formy może kilkaset lat później przybrać ta filozofia. Niemieccy naziści argumentowali „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” między innymi posługując się fragmentami opisywanych pism. Trauma Holocaustu trwale odmieniła oblicze protestantyzmu w kwestii żydowskiej i skłoniła wszystkich wierzących do głębokiej refleksji. Dziś, wiele środowisk chrześcijańskich wywodzących się z nurtu ewangelicznego aktywnie wspiera państwo Izrael, zarówno w modlitwie jak również w konkretnych działaniach materialnych i politycznych.

Przedstawiciele holenderskiego Kościoła protestanckiego uznali żądania holenderskich Żydów za zasadne, przychylając się jednocześnie do inicjatywy potępienia wystąpień Lutra i głębokiej refleksji nad ich konsekwencjami.
Bibliografia:
H. Obermann, Marcin Luter – Człowiek między Bogiem a diabłem, Gdańsk 2004,
P. Johnson, Historia Żydów, Kraków 2000,
D. Gruber, Kościół i Żydzi – Biblijna perspektywa wzajemnych relacji,

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Czerwiec 2015

Żydzi i pieniądze

Według teorii Maxa Webera merkantylizm i rozwój nowożytnego kapitalizmu Europa Zachodnia zawdzięcza fali Reformacji, która przeszła przez jej tereny. Wraz z nią zaszczepione zostały w zachodnich społeczeństwach idee protestanckiej etyki i kalwińskiej teorii predestynacji. Troska o dostąpienie Zbawienia wśród Kalwinów wywarła silne piętno na głoszonej przez nich dążności do osiągania rozwoju i zamożności na drodze ciężkiej pracy, etyki i wykształcenia.

Współczesne badania i wnioski z nich wypływające przeczą jednak aż takiej radykalizacji wpływów idei kalwińskich na kształt zachodnich społeczeństw. Okazuje się, bowiem, że równie istotny wpływ miało przemieszanie się ludności europejskiej w wyniku licznych migracji. Decydującymi czynnikami były również wpływy luterańskie, jak również nie do pominięcia – żydowskie.
Te ostatnie szczególny wkład wniosły w kształtowanie się gospodarki kapitalistycznej opartej na ekonomii, handlu, nauce i przyczyniły się do rozwoju mieszczaństwa i późniejszej klasy średniej.
Żydzi posiadający szczególne w tej materii predyspozycje, zdeterminowani na przetrwanie we wrogim im otoczeniu, jednocześnie ograniczeni przez dyskryminujące ich przepisy mogli trudnić się tylko niektórymi zajęciami i zawodami. Zdobyte przez wieki tułaczki i prześladowań doświadczenie, zdolność do adaptacji we wszelkich, nawet najbardziej niekorzystnych warunkach wyrobiła w tym narodzie niespotykane u innych cechy.

Zamiłowanie do nauki, etyka budowana na starotestamentowych zasadach – to i inne jeszcze czynniki spowodowały, że Żydzi wnieśli ogromny wkład w rozwój ekonomii i przedsiębiorczości. Pomysłowość i innowacyjność w dziedzinie finansów i handlu powodowały rozkwit tych gałęzi gospodarki w rejonach gdzie Żydzi się osiedlali. Z kolei tam gdzie korzyści płynące z obecności Żydów zostały wyczerpane, narastała wobec nich zawiść. Wystarczył pretekst, aby ich wygnać do mniej rozwiniętych gospodarczo terenów. Z kolei w nowych miejscach ich innowacyjność i rosnące wciąż doświadczenie stawały się kamieniem węgielnym rozwoju.

Żydzi, dla których jedynym oparciem był Judaizm i izolacja we własnym świecie konserwatywnych zasad, nie mieli moralnych zobowiązań wobec otaczającego ich społeczeństwa. Nie mieli również uprzedzeń wobec zastanych na nowym gruncie tradycji, instytucji i zasad działających dotychczas w różnych dziedzinach życia. Mogli, więc bez oporów obalać utarte metody rządzące gospodarką i tworzyć nowe, innowacyjne sposoby budowania kapitału. Najważniejszy, jednakże jest ich wkład w zmianę mentalności w sposobie pojmowanie kwestii pieniądza. Odkąd Fenicjanie upowszechnili tą formę wymiany, niewiele się do tego czasu zmieniło.
Wybitny brytyjski historyk, autor między innymi obszernej historii Żydów – Paul Johnson tak określa ich rolę –
Owa względna swoboda w stosowaniu się do logiki rozumu, którą Żydzi zawdzięczali swemu statusowi outsidera, widoczna była najlepiej w ich stosunku do pieniędzy. Jednym z największych wkładów, jaki do rozwoju ludzkości wnieśli Żydzi, było zmuszenie kultury europejskiej do uporządkowania kwestii pieniądza i ustalenia jego wartości”.

Żydzi traktowali pieniądze z dużą swobodą dając sobie wolność w ich inwestowaniu i pomnażaniu, czyli zracjonalizowali pieniądze do właściwej im funkcji. Nie gromadzili, więc pieniędzy dla samego ich posiadania, lecz traktowali je jak każdy inny towar, którego wartość jest względna i zmienna.
Najmocniej utrwalonym stereotypem Żyda jest jego uwielbienie do pieniędzy, połączone z niezwykłą zdolnością do ich pomnażania. I tu pojawia się sprzeczność w naturze żydowskiej, tak trudna do zrozumienia. Jak to trafnie ujął Edmund Lewandowski w charakterystyce narodu żydowskiego – paradoks w syndromie etnicznym Żydów stanowi połączenie głębokiej religijności i filozoficznych skłonności z wyjątkowym talentem do interesów.

Z jednej strony ich przywiązanie do religii i spraw duchowych, z drugiej, zaś takie przywiązanie do wartości materialnych. Racjonalnym wytłumaczeniem tej pozornej sprzeczności może być następująca teza – dla Żydów pieniądze nie stanowiły wartości samej w sobie, lecz jedynie narzędzie do skutecznego pomnażania kapitału. Środek, a nie cel sam w sobie. Żydzi pozbawieni możliwości posiadania własności, zmuszeni do trudnienia się rzemiosłem w bardzo ograniczonym zakresie i handlem rozwinęli tą gałąź stając się jednocześnie prekursorami współczesnego kapitalizmu.
Obrót pieniędzmi w powszechnym odczuciu był czymś moralnie niższym niż jakakolwiek inna forma zarabiania. Dla Żydów pieniądze stanowiły taki sam towar jak bydło, sukna czy meble. Jednocześnie pieniądze stały się pojęciem abstrakcyjnym, przyjmując formę banknotu, weksla czy czeku. Współcześnie różnorodna forma pieniądza jest powszechna, głównie za sprawą żydowskiej filozofii finansowej.
Zracjonalizowali oni znaczenie pieniędzy odnosząc na tym polu spektakularne sukcesy, które dla innych stały się solą w oku.
Dążenie do sukcesu finansowego i osiąganie go stało się dla większości Żydów jednym z podstawowych sposobów przetrwania. Jednocześnie nie widzieli w tym sposobie i stylu życia nic hańbiącego. Uzasadnienia takiego podejścia upatrywali w zasadach biblijnych, w których Bóg obiecuje pomyślność tym, którzy przestrzegają jego praw –

Strzeż przeto poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić. Za słuchanie tych nakazów i pilne ich wykonywanie będzie ci Pan, Bóg twój, dochowywał przymierza i miłosierdzia, które poprzysiągł przodkom twoim. Będzie cię miłował, błogosławił ci i rozmnoży cię. Pobłogosławi owoc twojego łona i owoc twojego pola: twoje zboże, moszcz, oliwę, przychówek od twych krów i pomiot od twoich owiec, na ziemi, o której poprzysiągł twoim przodkom, że da ją tobie. Obfitsze błogosławieństwo otrzymasz niż inne narody” (Ks. Powtórzonego Prawa 7:11-14).

Wiele fragmentów Biblii Hebrajskiej i nauk talmudycznych dawało Żydom oparcie dla ich teorii zarabiania, dając jednocześnie fundamenty teologiczne i praktyczne.
Jednocześnie ustanowili podwójne zasady i normy dotyczące handlu i pożyczek. Ten dualizm dotyczył Żydów i nie-Żydów. W stosunku do tych drugich jedynym celem był zysk. Odmienne reguły obowiązywały przy udzielaniu kredytów innym współwyznawcom. Miały one na celu wzajemne wspieranie się i pomoc.
Do dziś część banków żydowskich kieruje się, jak to określają ich pracownicy zasadami biblijnymi przy zawieraniu umów kredytowych pomiędzy Żydami. Takie postępowanie z pewnością integrowało środowisko żydowskiego biznesu i wzmacniało poczucie przynależności, z drugiej jednak strony było częścią muru oddzielającego Żydów od reszty społeczeństwa. Rosnący monopol w dziedzinie kredytów lichwiarskich sprawił, że żydowscy finansiści mogli swobodnie dyktować warunki udzielania kredytów i ich oprocentowania. Zarabiając na handlu i lichwiarskich pożyczkach udzielanym głównie gojom stali się Żydzi ofiarami własnego sukcesu. Im bardziej rosło ich bogactwo, z tym większą wrogością się spotykali.

Ciekawy pogląd na temat lichwy wyraził Joshua Trachtenberg – amerykański historyk badający średniowieczne źródła antysemityzmu.

Otóż i błędne koło, z którego Żyd nie miał wyjścia. Społeczeństwo sprzysięgło się, aby uczynić z niego lichwiarza; lichwa, zaś narażała go na chciwość panów feudalnych i na zajadłą nienawiść ludu. Dopóki był źródłem zysku, w pewnej mierze chroniło go państwo. Ale gdy zaczęła mu ciężko doskwierać chrześcijańska konkurencja, jak w XIII wieku, gdy Chrześcijanie uświadomili sobie, że z lichwy oni też mogą ciągnąć łatwe zyski, a nieżydowska działalność handlowa wzrosła do tego stopnia, że i w tej dziedzinie Żyd już niewiele znaczył: przestał się liczyć jako źródło państwowego dochodu. Inwestycje w ochronę Żydów przestały się państwu opłacać i szybko jej zaprzestano. Wyciskano z nich te resztki, które jeszcze posiadali, po czym bez ceremonii pokazywano im drzwi”.

W tym wypadku wyraźnie zarysowały się różnice o podłożu religijnym i kulturowym. Chrześcijanie do czasu reformacji gloryfikowali ubóstwo, jako najwyższą cnotę. To nienaturalne podejście, utożsamiające nędzę i ubóstwo ze skromnością i umiarkowaniem przetrwało w znacznym stopniu we współczesnej teologii katolickiej. Judaizm i jego wyznawcy przeciwnie, uważali bogactwo za błogosławieństwo spływające wprost od Boga.

Dla Kościoła, który uznawał lichwę za grzech i zaliczał ją do najcięższych przestępstw społeczna nienawiść do lichwiarzy była wspólna. Papież Aleksander III nałożył ekskomunikę na lichwiarzy i konfiskatę ich mienia po śmierci, jeśli wcześniej się nie pokajali. Z kolei Papież Aleksander IV wydał bullę, w której zrównał lichwę z herezją, przekazując pełnomocnictwa w tych kwestiach Inkwizycji.
Sytuację tą opisuje wspomniany wyżej Joshua Trachtenberg –

Z równania Żyd-herezja-lichwa zrobił się wyświechtany komunał średniowieczny; nie zmieniła się nawet terminologia. Chrześcijańscy lichwiarze musieli nieraz wysłuchiwać na swój temat obelg jako „ci inni Żydzi zwani chrześcijanami”, czy po prostu Kristen-Juden; w XV wieku chrześcijańska lichwa stała się w Niemczech znana jako Judenspiess czyli „żydowska dzida”. W czasach, gdy Żydzi, jako tacy byli już znani w Anglii od kilku stuleci, Sir Francis Bacon zalecał w swoim eseju „O lichwie” z 1612 roku, aby wszyscy lichwiarze „nosili gniadopomarańczowe czapki, bo doprawdy judaizują”.

W dzisiejszych czasach, kiedy kredyt bankowy jest najpowszechniejszą formą rozliczeń pomiędzy ludźmi, firmami, państwami – nikt już nie zastanawia się nad jego genezą. Kościół, który tak zaciekle tępił lichwę, nie wzbraniał się jednocześnie przed zaciąganiem pożyczek u żydowskich lichwiarzy-bankierów. Sam Watykan wielokrotnie zamieszany był w afery finansowe, w tym tajemniczy skandal związany z Banco Ambrosiano i Cosa Nostrą.

O Żydach zwykło się mówić, że mają bankierski gen. Jest prawdą, że ich wybitne zdolności i zamiłowanie do ekonomii przyczyniło się do rozwoju wielu światowych gospodarek. Tak było w przeszłości i jest obecnie.
Profesor Szewah Weiss ujął ta kwestię w ten sposób –
To, że Żydzi są świetnymi ekonomistami, nie znaczy, że są bardzo bogaci, co jest przecież od wieków treścią plotek. Pośród pięciuset najbogatszych ludzi świata wcale nie ma wielu Żydów – mniej niż jeden procent. Żydzi tylko potrafią dobrze gospodarować finansami, bo przez wieki żyli w obcym, często wrogim otoczeniu i musieli być efektywni, by przetrwać. Oczywiście, wielu Żydów, jak bohater „Skrzypka na dachu” Tewje Mleczarz, o bogactwie marzyło. Pozytywnym przykładem byli i są dla nich Rotszyldowie. Jednak znacznie więcej było Żydów biednych niż bogatych.
Moja mama Genia Weiss również była swego rodzaju bankierem. Gdzieś tam w biustonoszu miała schowek na złote monety, pierścionki i kolczyki oraz inne klejnoty. Dzięki temu jej bankowi przeżyliśmy, bo mieliśmy czym zapłacić za chleb i ziemniaki, za trochę cukru i soli. Wiele żydowskich matek było takimi bankierami i przekazały te umiejętności swoim dzieciom. Chyba takie bankierskie geny odziedziczyli Greenspan i jego następca Bernanke (szefowie amerykańskiego Banku Centralnego)”.

 

Bibliografia:

Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002
Weber M. Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Lublin 1994
Johnson P. Historia Żydów, Kraków 2000
Lewandowski E. Charakter Narodowy Polaków i innych, Warszawa 2008
Trachtenberg J. Diabeł i Żydzi, Gdynia 1997
Visconsini A. Skandal Banco Ambrosiano, Warszawa 1988
Weiss Sz. Między narodami – Bankierski gen, Poznań 2008

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Październik 2013

Historia Diaspory – Żydzi Aszkenazyjscy

Odrębny nurt migracji, równie silny jak sefardyjski utworzyła fala uchodźców podążająca szlakiem rzymskich legionów. Żydzi osiedlali się na południu Europy, głównie w Italii i Galii. Z czasem zaczęli zamieszkiwać również tereny Brytanii i Germanii, posuwając się w kierunku Europy Środkowej. Ich nową ojczyzną stawały się Niemcy, Polska i Rosja. Na przestrzeni lat społeczność ta stworzyła odmienne w formie obyczaje, życie religijne i wymowę języka hebrajskiego. Język, jakim posługiwała się ta grupa etniczna wyklarował się około X wieku. Był to indoeuropejski język Jidysz, oparty na słownictwie starogermańskim z elementami hebrajskimi, słowiańskimi i romańskimi, zapisywany w alfabecie hebrajskim. Według niektórych szacunków do wybuchu II Wojny Światowej tym językiem posługiwało się około 12 milionów ludzi na świecie.
Tą najliczniejszą społeczność żydowską nazwano Aszkenazyjczykami. Z niej właśnie wywodzi się większość współcześnie żyjących obywateli Izraela.
Wbrew powszechnemu wyobrażeniu, społeczność żydowska żyjąca w diasporze nigdy nie była monolitem. Od wieków istniały wyraźne podziały nie tylko kulturowe, lecz również mentalne. Ten podział był widoczny już na styku społeczności aszkenazyjskiej i sefardyjskiej, gdzie nawet mieszane małżeństwa były często zakazywane.
Aszkenazyjczycy, którzy przybyli do Palestyny z Europy i Ameryki Północnej, uznawani są za twórców ruchu syjonistycznego, który przyczynił się do powstania państwa Izrael. Stanowią oni elitę współczesnego państwa żydowskiego – wykształconych, dobrze sytuowanych, piastujących wszystkie liczące się funkcje w państwie. Ich liczebność stanowi około 90% wszystkich Izraelitów.

Prawdy i mity
Na przestrzeni dziejów powstawały i nadal powstają mity i insynuacje, mające na celu podważyć fundamentalne i historyczne prawa Żydów do własnej tożsamości i państwowości. Autorzy tych często absurdalnych teorii wykorzystują między innymi antagonizmy pomiędzy Żydami Aszkenazyjskimi i Sefardyjskimi.
Jedna z tez dowodzi, że skoro Aszkenazyjczycy wywodzą swój rodowód od Jafeta, nie mogą, zatem należeć do jednego z dwunastu plemion hebrajskich, wywodzących się od Sema. Idąc tą linią rozumowania – współcześni Żydzi nie są narodem z pokolenia Judy, czyli narodem wybranym. Innymi słowy, naród żydowski tak naprawdę nie istnieje.
Odpowiedzi na ten zarzut należy szukać w genezie określenia – Żydzi Aszkenazyjscy – nazwa pierwotnie wywodzi się od Aszkenaza – imienia prawnuka Noego, syna Gomera, który był synem Jafeta. Nazwa Aszkenaz występowała wcześniej w odniesieniu do kilku różnych ludów i krain. Określano tak na przykład lud i krainę rozciągającą się nad Eufratem na granicy z Armenią, w XI i XII w pismach hebrajskich odnoszono to do określenia bliżej nieokreślonych terenów germańskich. W języku hebrajskim słowem Aszkenaz nazywano Germanię. Dziś trudno jest jednoznacznie stwierdzić na ile nazwa diaspory środkowo–europejskiej jest wiernym określeniem jej rodowodu, zwłaszcza, że sam termin odnosił się wcześniej do różnych zjawisk. Dodatkowo, w zależności od tłumaczenia Pisma Świętego występują różnice w samym brzmieniu i pisowni – Aszkanaz (Ks. Rodzaju 10:1-32, Biblia Tysiąclecia, 1 Ks. Kronik 1:3-8, Biblia Tysiąclecia); Aschenaz (Ks. Rodzaju 10:1-32, Biblia Gdańska); Aschenez (Vulgata); Ashkenaz (King James Version).
Nie ma wobec tego jednoznacznych dowodów na istnienie bezpośredniego związku pomiędzy nazwą, a rzeczywistym rodowodem tego ludu. Istnieje, zatem prawdopodobieństwo, że ten związek jest czysto abstrakcyjny.
Druga, niejako uzupełniająca pierwszą teza jest znacznie bardziej zaawansowana. Według niej Żydzi Aszkenazyjscy w ogóle nie są Żydami pochodzą, bowiem z pogańskiego ludu tureckich Chazarów, zamieszkującego wybrzeża Morza Kaspijskiego i Czarnego. Lud ten z czysto pragmatycznych pobudek przyjął w 730 r. Judaizm, jako swoją oficjalną religię. Wśród Chazarów były również grupy wyznawców Islamu i nawet Chrześcijaństwa. Konwersja Kaganatu Chazarskiego na Judaizm wiązała się z przybyciem na te tereny Żydów Babilońskich. Po klęsce w wojnie z Rusią i Waregami w 965 lub 969 roku, skazany na wygnanie lud Chazarski tułał się po Azji. W końcu dotarł na tereny Europy Wschodniej. Chazarowie osiedlili się głównie na obszarach Polski i Litwy. Podawali się za naród Żydów Aszkenazyjskich – trzynaste, zaginione plemię hebrajskie.
Tymczasem w 960 roku w odległych Niemczech Gerszon Ben Juda z Moguncji publikuje tłumaczenie Talmudu – co jest tylko jednym z wielu udokumentowanych świadectw na istnienie silnej diaspory niemieckiej. X wiek jest jednocześnie początkiem powstania języka Jidysz. Najstarsze świadectwo na osadnictwo żydowskie w Niemczech to dokument datowany na 321 r. Inne źródła wskazują również, że Żydzi przybyli na tereny germańskie w ślad za rzymskimi legionami.
W X wieku kupcy żydowscy pojawiali się na terenach państw słowiańskich. Pierwsi byli Radanici – kupcy sefardyjscy z Hiszpanii i południowej Francji. Z terenów niemieckich miast przybywali także żydowscy kupcy, którzy podążali handlowym szlakiem wiodącym przez polskie ziemie i dalej – na wschód, aż do Kijowa. Głównym i najbardziej opłacalnym zajęciem kupców żydowskich był handel niewolnikami, stopniowo opanowujący całą Europę. Ten niechlubny proceder, rozpowszechniony niemal we wszystkich krajach ówczesnej Europy trwał od VIII aż do XII wieku i ukróciła go dopiero Chrystianizacja i zdecydowany sprzeciw kościoła. Źródła historyczne dowodzą przy okazji, że jednym z wielu ludów parającym się handlem niewolnikami obok Żydów i Muzułmanów byli również Chazarowie.
Pierwsze wzmianki o trwałym osadnictwie żydowskim pochodzą, natomiast z pierwszej połowy XI wieku. Wiedza na ten temat jest słabo udokumentowana, wskazuje jednak na ścisłe związki pierwszych kolonii żydowskich w krajach słowiańskich z ośrodkami kultury aszkenazyjskiej wywodzącej się z terenów pomiędzy Renem a Mozą. Jak dowodzi Hanna Zaremska, opisująca początki osadnictwa żydowskiego na ziemiach polskich – związki te tłumaczą podobieństwa w organizacji osad żydowskich z ich niemieckim pierwowzorem oraz uznawaniu przez środkowowschodnie gminy autorytetu rabinów z diaspory niemieckiej.
Fakty te wskazują na to, że emigranci chazarscy nie zdążyliby zdominować osadnictwa się na terenie Polski i Litwy przed przybyciem Żydów niemieckich. Niezgodność dat w tym wypadku jest oczywista. Z drugiej strony badania historyków dowodzą, iż potomkami Chazarów jest lud Karaimów. Lud ten przetrwał do dziś i stanowi najmniejszą mniejszość etniczną w Polsce. Karaimi żyją w Europie Środkowej od 600 lat i swój rodowód wywodzą od Chazarów. Od wieków są wyznawcami religii karaimskiej, która jako pochodna Judaizmu opiera się wyłącznie na Torze pisanej, odrzucającej autorytet Talmudu.
Jakkolwiek twierdzenie, że większość Aszkenazyjczyków jest pochodzenia chazarskiego wydaje się być niedorzeczne, jednak istnieje prawdopodobieństwo, że część emigrantów z dawnego Kaganatu Chazarskiego była potomkami Żydów Babilońskich zamieszkujących wybrzeża Morza Czarnego i to od nich mogli wywodzić się Żydzi wschodni. Można, zatem przyjąć, że na żydowską ludność wschodniej Europy składali się zarówno Żydzi niemieccy zwani Aszkenazyjczykami, jak również Żydzi wschodni – Ost Juden.
Hipotezy o pochodzeniu Żydów Aszkenazyjskich rozpowszechnia z różnych powodów także wielu Żydów sprzeciwiających się syjonizmowi i co za tym idzie podstawom istnienia współczesnego państwa izraelskiego. Ruch syjonistyczny uwypuklił różnorodność poglądów Żydów na ideę własnego państwa.
Wielu antagonistów Izraela pochodzenia żydowskiego rozpowszechnia teorie podważające wiarygodność własnego narodu i jego historii. Wydaje się to niepojęte, ale potwierdza istnienie takich przypadków postać Shlomo Sanda – autora wydanego w Izraelu bestsellera pt. „Wymyślenie żydowskiego narodu” („The Invention of the Jewish People”).
Ten profesor historii Uniwersytetu w Tel Avivie podważa nie tylko istnienie współczesnego narodu żydowskiego, ale również wiarygodność Biblii i niemal całej historii Izraelitów. Dziwi już nie sam fakt takiej publikacji, wszak to nie pierwszy raz coś takiego powstaje. Zastanawiające jest natomiast polsko-żydowskie pochodzenie jej autora oraz fakt, że w Izraelu książka spotkała z tak dużym zainteresowaniem.
Sand uważa, że cała historia jego narodu narodziła się w głowach twórców ruchu syjonistycznego, pod koniec XIX wieku. Współcześni Żydzi nie mają wspólnych etnicznych korzeni, ich przodkowie nie zostali wypędzeni przez Rzymian, a narodziny diaspory były wynikiem nawracania się ludów pogańskich na Judaizm. W ten sposób zarówno Azjaci, Afrykańczycy czy Hindusi stawali się Żydami. Według Sanda, jedynymi, prawdziwymi potomkami ludu izraelskiego są dzisiejsi Palestyńczycy, a nie walczący z nimi żołnierze izraelscy.
Tego typu teoriami wspierają się antagoniści ruchu syjonistycznego i zasadności istnienia państwa Izrael. I nie chodzi w tym wypadku o wrogość wobec Żydów, ponieważ wielu przeciwników idei Teodora Hertzla spośród nich się wywodziła. Współcześnie również wielu Żydów nie uznaje państwowości Izraela. Ruch syjonistyczny miał wielu przeciwników również wśród Żydów, którzy za swoją jedyną ojczyznę uważali kraje, w których się urodzili. Z drugiej strony szerzenie wątpliwości i pogłębianie antagonizmów wśród obywateli izraelskich prowadzi jedynie do osłabienia ich państwa. Być może i takie są intencje tych, którzy rozpowszechniają tego typu sensacje.
Wspomniany Shlomo Sand optuje, zaś za Izraelem, jako państwem wielokulturowym, wieloetnicznym i całkowicie świeckim. Z pewnością idea zlaicyzowanego, pluralistycznego Izraela znajduje sporą rzeszę zwolenników, zwłaszcza wśród Sefardyjczyków, izraelskich Arabów, Etiopczyków, Palestyńczyków i przedstawicielu wielu innych nacji zamieszkujących głównie Galileę i północny Izrael.
Choćby z jednego punktu idea ta jest utopijna – odcięcie się współczesnego Izraela od biblijnych korzeni „dziedzictwa” Abrahama i próba totalnego zlaicyzowania kraju, nieuchronnie doprowadziłaby do jego islamizacji. Ta z kolei oznacza tylko jedno ..

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Wrzesień 2013

Historia Diaspory – Żydzi Sefardyjscy

Epoka niewoli babilońskiej zapoczątkowała historię Izraelitów w równoległych obszarach: ziemi judejskiej i na wygnaniu. Mniej więcej w tych czasach powstała „teologia wygnania”, która zapewniła przetrwanie narodu izraelskiego przez stulecia tułaczki. Żydzi skazani na wygnanie w Babilonii byli ostatnim z dwunastu plemion Izraela, nazywani potocznie Judejczykami z hebrajskiego Jehudim – ludzie z królestwa Judy.
Już w tamtym okresie na wybrzeżach basenu Morza Śródziemnego powstawały liczne kolonie zakładane przez Izraelitów. Ośrodki te oraz inne, zamieszkiwane przez uchodźców żydowskich w Europie, Azji Mniejszej i Afryce nazwano diasporą – z greckiego – lud rozproszony.
Słowa pochodzące od Boga, przekazane przez proroka Jeremiasza były dla nich drogowskazem przez wszystkie lata wygnania. Istotą tego przesłania jest nakaz odpowiedniego stosunku do kraju, w którym się żyje. Słowa te dotyczyły, co prawda Babilonii, jednak dla Żydów stały się obowiązujące wszędzie gdzie się osiedlali.
„Budujcie domy i mieszkajcie w nich; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoce! Bierzcie sobie żony i rodźcie synów i córki! Wybierajcie żony dla waszych synów i dawajcie córkom waszym mężów, by rodziły synów i córki; pomnażajcie się tam, a niech was nie ubywa! Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Ks. Jeremiasza 29:5-7, Biblia Tysiąclecia).

Wynikająca z talmudycznego prawa zasada zwana po aramejsku Dina De-Malkhuta Dina, oznacza obowiązek przestrzegania ustaw kraju w, którym się żyje. Stąd między innymi wynikał fakt, że niewiele w historii diaspory znajdziemy przypadków nieposłuszeństwa wobec władz krajów zamieszkiwanych przez społeczność żydowską. Tak bowiem stanowiło żydowskie prawo, a bierność i uległość wobec władz miała często właśnie takie korzenie.
Największa fala emigracji Żydów na tereny europejskie przypada na okres Średniowiecza. Europa była wówczas podzielona między wpływy dwóch religii. Chrystianizacja Cesarstwa Rzymskiego przypieczętowana na Soborze Nicejskim w 325 roku obejmowała zachodnią Europę wraz z Brytanią. VII i VIII wiek to czasy rosnących wpływów Islamu, rozprzestrzeniającego się przez Arabię na daleki wschód i Babilonię. Z drugiej strony wciąż rosła liczba wyznawców Mahometa na zachód od Palestyny, przez Północną Afrykę opanowując obszary półwyspu Iberyjskiego.
Wobec narastających konfliktów z Muzułmanami w Palestynie migracja Żydów postępowała dwutorowo. Z czasem wyodrębniły się dwa główne nurty społeczności żydowskiej.
Pierwszy nurt migracji wyznaczyli Żydzi podążający w ślad za Muzułmanami, zasiedlając Afrykę Północną i tereny Hiszpanii. Oprócz tego Żydzi masowo osiedlali się na terenach powstałego w VIII i IX wieku imperium muzułmańskiego, które obejmowało obszary od Atlantyku po Indie i Chiny. W tym okresie kultury arabska i żydowska wzajemnie się przenikały, co miało znaczący wpływ na tworzenie się niezależnej nauki, języka i obyczajowości.
Grupa ta mówiła językiem zwanym ladino – indoeuropejskim, z dialektem starokastylijskim, który zapisywano alfabetem hebrajskim. Potocznie do Sefardyjczyków zalicza się również ludność określaną, jako Żydzi orientalni (Mizrahi, czyli wschodni). Ludność ta pochodziła z krajów muzułmańskich i bliskowschodnich terenów arabskojęzycznych. Część z nich wywodziła się z Afryki Północnej, stąd różnili się od typowych Żydów ciemnym kolorem skóry, kulturą i obyczajami. Te grupy etniczne podzielone są na Marawitów – północnoafrykańskich Żydów, jemeńskich Teimanitów i nawet indyjskich – Bene Israel. Żydzi orientalni mówili językiem arabskim lub judeo-arabskim. Dialektem judeo-arabskim posługiwał się również Mojżesz Majmonides – najsłynniejszy Żyd hiszpański, filozof, autor prac dotyczących Tory i filozofii Arystotelesa.
Żydzi w ówczesnym świecie arabskim mieli dużą autonomię i swobodę praktyk religijnych. Religie judaistyczna, chrześcijańska i muzułmańska wzajemnie uznawały swych wyznawców za „ludy księgi” i wspólnego dziedzictwa Abrahama. Najliczniejsza grupa osiedlała się na obszarach Półwyspu Iberyjskiego i nazwana została Sefardyjczykami.
Żydzi Sefardyjscy – określenie to dotyczyło Żydów wyznających judaizm wschodni, a jego semantyczne pochodzenie do dziś nie jest oczywiste. Chodziło przede wszystkim o rozróżnienie wschodniego nurtu migracji żydowskiej z silnymi wpływami cywilizacji islamskiej. Według jednej z teorii nazwa Półwyspu Iberyjskiego lub Hiszpanii wywodzi się również od terminu Sefarad.
W Biblii określenie to występuje w Księdze Abdiasza, która dotyczy, między innymi Żydów deportowanych do Sefarad w Lidii, w Azji Mniejszej.
„Wygnańcy zaś tego wojska z synów Izraela posiądą Kanaan aż do Sarepty, wygnańcy zaś z Jerozolimy, którzy przebywają w Sefarad, posiądą miasta Negebu” (Ks. Abdiasza 17-20, Biblia Tysiąclecia).

Żydzi Sefardyjscy stopniowo stworzyli w Hiszpanii silny ośrodek Judaizmu i rozkwitu kultury żydowskiej. Było to możliwe między innymi dzięki przychylności maoretańskich Kalifów, chętnie przyjmujących przedstawicieli żydowskiej inteligencji do swych małych państw w Hiszpanii. Ceniono wybitne cechy Sefardyjczyków i chętnie powierzano im wysokie stanowiska i funkcje. Byli, więc Żydzi nauczycielami, lekarzami, oficerami, ambasadorami. W miarę rosnącego do nich zaufania, piastowali większość eksponowanych godności w państwach półwyspu Iberyjskiego. Pośród żydowskiej społeczności było wielu wybitnych naukowców i znawców Talmudu, dlatego w początkach XI wieku Hiszpania przejęła od Babilonii rolę głównego ośrodka Judaizmu.
„Złoty wiek” kultury żydowskiej przypadał na epokę X-XII w. i trwał do czasów Inkwizycji Hiszpanii. Mroczne czasy papieskich prześladowań dla wyznawców Judaizmu nadeszły na początku XIII w. Część Żydów oficjalnie nawracało się na religię katolicką, częściowo z obawy przed prześladowaniami. Nazywano ich konwertytami (conversos), a przez wrogo nastawioną do nich ludność katolicką zwani byli marranos (świnie). Nawiasem mówiąc, istnieją przypuszczenia, że konwertytą również był Krzysztof Kolumb.
Konwertytom zarzucano nieautentyczne nawrócenia i mimo urzędowego zrównania praw coraz częściej dochodziło do wykluczania Żydów ze wspólnot. Oskarżano również konwertytów o nielegalne praktyki żydowskiej religii i zwyczajów, traktowanych, jako herezję.
Na skutek nacisków ze strony Hiszpanów, papiestwo ustanowiło inkwizycję. Heretyków karano spaleniem na stosie. Prześladowania w stosunku do Żydów nasiliły się z chwilą wypędzenia z Hiszpanii Maurów. W czasach, kiedy władzę królewską sprawowali królowa Izabela z mężem Ferdynandem nastąpiło zjednoczenie Aragonii i Kastylii. W 1483 dominikanin Tomas de Torquemada został mianowany wielkim inkwizytorem i to on przyczynił się do wydania edyktu na mocy, którego wysiedlono z Hiszpanii ostatnich Żydów.
Sefardyjczycy wygnani z Hiszpanii początkowo osiedlali się w Portugalii, do czasu, kiedy król Manuel ze względów politycznych przestał tolerować u siebie nieochrzczonych Żydów. Nieprzyjazna Sefardyjczykom Portugalia nie stała się, więc ich nową ojczyzną. Część z nich uciekła do pozostającej pod wpływami muzułmańskimi Afryki Północnej i imperium osmańskiego. Pozostali schronili się w Holandii i pozostałych krajach niderlandzkich.
W owym czasie kraje protestanckie, wrogo nastawione do dominującej w tym regionie Hiszpanii chętnie dawały azyl uchodźcom żydowskim, licząc na wykorzystanie ich potencjału dla własnego rozwoju. Dalsze losy Żydów Sefardyjskich związane są z ich znacznym rozproszeniem na tereny Niemiec i Europy Środkowo-Wschodniej. Głównie jednak zasiedlali oni kolonie holenderskie w Ameryce południowej, a stamtąd część z nich przeniosła się do Ameryki Północnej.
Pomiędzy Sefardzyjczykami a największą grupą – Żydów Aszkenazyjskich zawsze istniały duże różnice, które na przestrzeni wieków jedynie się pogłębiały. Podział ten i wynikające z niego konflikty przetrwały do dziś i w szczególny sposób widoczne są w społeczeństwie współczesnego Izraela.
Sefardyjczycy, których liczebność określa się na poziomie kilku do kilkunastu procent ogółu ludności Izraela to głównie słabo wykształcona, uboga ludność, sfrustrowana istniejącym porządkiem, dyskryminowana we współczesnym Izraelu. Mają, co prawda swoje przedstawicielstwo w Knesecie, jednak ich realny wpływ na kształt państwa jest znikomy. Ten stan rzeczy rodzi często wybuchające konflikty między obydwiema grupami.
Oddzielnym kwestią jest natomiast wspaniały dorobek kultury sefardyjskiej, ale jest to temat na zupełnie oddzielny artykuł..

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Lipiec 2013

Polin – przybrana ojczyzna Izraela

„Budujcie domy i mieszkajcie w nich; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoce! Bierzcie sobie żony i rodźcie synów i córki! Wybierajcie żony dla waszych synów i dawajcie córkom waszym mężów, by rodziły synów i córki; pomnażajcie się tam, a niech was nie ubywa! Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność” (Ks. Jeremiasza 29:5-7).

Przybrana ojczyzna Izraela

Żydzi byli prześladowani w każdym kraju, w jakim się pojawili. W różnych czasach i z różnych miejsc byli wypędzani. Rzeczpospolita nie była wyjątkiem, prześladowania i pogromy zostawiły i tu swoje ponure piętno. Mimo tego przez kilka stuleci to właśnie Polska była największą diasporą w Europie. Swoje apogeum osiągnęła w XVII wieku. Mojżesz ben Israel Isserles – szesnastowieczny rabin krakowski wypowiedział słynne słowa – „jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia”. Ktoś ze społeczności żydowskiej wymyślił etymologię słowa „Polska”, które składało się na tłumaczenie „tu spocznij” – „Po Lin”.
Jakie zatem były owe różnice w traktowaniu i postrzeganiu Izraelitów przez Polaków?
Odmienny charakter antysemityzmu w Polsce polegał nie tyle na samej formie, lecz na nieco innych proporcjach rozmaitych jego przejawów. Niechęć do narodu żydowskiego miała, bowiem podłoże bardziej ekonomiczne i społeczne, niż rasistowskie. Nie oznacza to jednak, że inne formy antysemityzmu w Rzeczpospolitej nie występowały. Była to jednak inna skala niż w państwach europejskich. Zdaniem Janusza Tazbira do końca XVIII wieku w Polsce występował głównie antyjudaizm, bez podtekstów rasowych. Do tego czasu chrzest teoretycznie gwarantował Żydom pełną asymilację i równouprawnienie. Oznacza to, że antysemityzm z jego teorią krwi nasili się w Polsce znacznie później, choć zjawiska te wzajemnie się przenikały i zacierała się między nimi granica.
Oskarżenie o mordy rytualne i profanację hostii przybyły do Polski w ślad za żydowskimi emigrantami. W samym tylko okresie Rzeczpospolitej szlacheckiej odbyły się 82 procesy, w których oskarżano Żydów o rytualne mordy na chrześcijańskich chłopcach. Wiele jest również udokumentowanych przypadków posądzeń Żydów o profanacje hostii i występowania typowych antysemickich pomówień o charakterze religijnym.
Niezwykle istotne w tych rozważaniach są przyczyny, dla których to właśnie nasz kraj był dla wypędzanych Żydów namiastką Ziemi Obiecanej.

Specyfika Rzeczpospolitej

Sprzyjające dla rozwoju społeczności żydowskiej warunki były w dużej mierze wynikiem polskiej specyfiki geopolitycznej i geokulturowej. Związane były również z wyjątkowością polskiego procesu historycznego, wynikającego – zdaniem Edmunda Lewandowskiego – od położenia „na wschód od Łaby”. Linia przebiegająca wzdłuż tej rzeki jest granicą dzielącą Europę nie tylko pod względem geograficznym, klimatycznym, lecz jest jak to określa Lewandowski „swoistym fatum”. Na linii Łaby zakończyła się ekspansja rzymskiego imperium w I wieku n.e. Przez kolejne wieki dzieliła cywilizacje – germańską od słowiańskiej. Większość epokowych wydarzeń rozgrywało się w ścisłym związku z tym podziałem. Konsekwencją tego podziału była również odmienność świadomościowa i psychologiczna, skrajnie różna dla mieszkańców zachodniej i wschodniej Europy. Względy socjologiczne tego dualizmu przekładały się na gospodarkę i rozwój tych regionów. Na wschód od Łaby dominowała kultura agrarna, ogromne majątki ziemskie, nieporównywalnie z zachodem niska gęstość zaludnienia, rozwój niskonakładowego, lecz obfitego dzięki efektowi skali rolnictwa. To wszystko determinowało określone postawy społeczne i ekonomiczne. Max Weber wyszczególnił tu zwłaszcza brak ekonomicznej inteligencji, pogardę dla zawodu kupieckiego i tradycyjny patriarchalizm wiejski.
Innym czynnikiem pogłębiającym różnice między wschodem i zachodem był fakt, że nie dotarła tu fala Reformacji, której to zdaniem Webera Europa zachodnia zawdzięcza narodziny merkantylizmu, rozwój nauki i określonej etyki protestanckiej. Polska znajdowała się wówczas na przeciwległym biegunie, z dominacją Kościoła Rzymskokatolickiego. Katolicyzm, zaś jedynie utrwalał, zdaniem Webera struktury feudalne i mentalność szlachecką. Polacy byli społeczeństwem pojmującym zgoła odmiennie od Kalwinów etykę pracy. Przyczyn, dla których Reformacja nie miała szans po naszej stronie Łaby Edmund Lewandowski uparuje na kilku równorzędnych poziomach –
„Protestantyzm odpowiadał ludziom aktywnym gospodarczo, a katolicyzm dobrze służył szlachcie i duchowieństwu oraz tradycyjnemu systemowi feudalnemu. Można przypuszczać, że gdyby w Polsce nie zwyciężyła kontrreformacja, lecz przyjął się kalwinizm czy luteranizm, to Polska byłaby obecnie na znacznie wyższym poziomie rozwoju ekonomicznego i społeczno-moralnego. Ale reformacja nie miała w Polsce szans, ponieważ zbyt liczna była próżniacza szlachta, zbyt słabe rodzime mieszczaństwo i zbyt silnie ugruntowany feudalizm (folwarki i wtórne poddaństwo). Poza tym nie wiadomo, czy duch protestantyzmu w ogóle odpowiada psychice narodu polskiego. Reformacja zwyciężyła prawie wyłączni w krajach germańskich, a nie przyjęła się u ludów słowiańskich i romańskich”.
Innym powodem niezakorzenienia się Reformacji w Polsce był charakterystyczny dla stosunków społeczno-politycznych rodzaj tolerancji postrzeganej w różnych jej wymiarach. To dość skomplikowane zagadnienie starał się zgłębić Janusz Tazbir – badania jakie przeprowadził wskazują na to, iż tolerancja względem wszystkich wyznań zaszkodziła poważnie polskiej reformacji. Brak silnej władzy królewskiej prowadził do tego, że monarcha nie szukał wzmocnienia swojej pozycji przy pomocy kościoła narodowego – luterańskiego bądź katolickiego i narzucał swą wolę poddanym.
Dalej Janusz Tazbir dowodzi, że choć tolerancja nie uchroniła polskiej reformacji od upadku, ocaliła ona Rzeczpospolitą od walk wyznaniowych i płonących stosów. W następnym stuleciach praktyczna tolerancja pociągnęła za sobą umysłowe przemiany, które spowodowały w XVI wieku rozwój swobód religijnych i hamowały wzrost nietolerancji.
Polska tolerancja sprawiła, że Rzeczpospolita postrzegana była, jako „azyl dla heretyków wszelkiego rodzaju, nawet tych najgorszych, przed którymi wszystkie kościoły zamykały swe wrota, a władze świeckie bramy miast i granice państw”. Czy jednak tolerancję, o której mowa należy postrzegać wyłącznie, jako cnotliwą cechę narodową. Raczej nie. Tadeusz Boy Żeleński określił nasz stosunek do spraw wyznaniowych jako „letni” i z niego z kolei wynikać miała leniwa postawa wobec wszelkich zmian i głębszych aspektów życia. Dosadnie problem ujął Janusz Tazbir upatrując owej „letniej” postawy jako przejawu „indolencji i rozprzężenia aparatu państwowego, który żadnej rzeczy nie umiał doprowadzić do końca, niż szczytną niechęć do rozlewu krwi czy tortur”.
Jakkolwiek by tych postaw nie oceniać Rzeczpospolita z jednej strony stała się azylem między innymi dla narodu izraelskiego, z drugiej zaś pozostała archaiczną prowincją europejską, odporną na wszelkie przemiany społeczno-kulturowe. W efekcie podstawą ekonomiczną Rzeczpospolitej była gospodarka folwarczno-pańszczyźniana z zacofanym rolnictwem, postępującą degradacją chłopstwa i pańszczyzną. Anachroniczny ustrój państwa, utrzymujący się przez ponad trzy wieki skutecznie hamował rozwój mieszczaństwa i przemysłu. Jednocześnie, w powszechnej świadomości Polaków utrzymywał się pogardliwy stosunek do mieszczaństwa i niechęć do parania się kupiectwem i rzemiosłem. To z kolei stanowiło idealną niszę do wypełnienia przez napływających emigrantów, zwłaszcza Żydów aszkenazyjskich, wschodnich i sefardyjskich. Niezrównani w handlu i rzemiośle szczelnie wypełniali luki w dychotomicznej strukturze Pierwszej Rzeczpospolitej. Od połowy XVI wieku gwałtownie wzrosła rola Żydów w gospodarce wschodniej i środkowej Polski, Litwy i Ukrainy. Polska odgrywała rolę spichlerza dostarczającego rozwijającej się Europie coraz większych ilości zboża. Polscy magnaci i ziemianie posiadający olbrzymie majątki ziemskie, zdominowali rynek rolny i eksportowali po niezwykle atrakcyjnych cenach jego produkty na zachód. Rzeczpospolita nie posiadała własnej floty, więc na transporcie zyskiwali głównie niderlandzcy Kalwini, właściciele statków handlowych. Z kolei porty europejskie opanowali niemieccy Luteranie. Rolę pośrednią w łańcuchu pokarmowym Europy spełniali natomiast Żydzi. Za sprzedawane zboże sprowadzali do Polski luksusowe towary z Europy i sprzedawali je w miastach. Nie tylko zresztą handel, pośrednictwo czy kredyty stały się wówczas domeną żydowską. Większość olbrzymich majątków we wschodniej Polsce i Ukrainie wymagała sprawnego zarządzania w imieniu ich właścicieli. W tej roli znakomicie spełniali się żydowscy arendarze i faktorzy, którzy niejednokrotnie sami stawali się dzierżawcami majątków, a często również wchodzili w posiadanie aktów własności, faktycznie stając się magnatami. Żydzi byli obecni niemal wszędzie tam gdzie możliwy był zysk – pobierali opłaty rogatkowe, wynajmowali barki do transportu zboża drogą rzeczną, posiadali młyny, spichlerze, gorzelnie, karczmy, zajmowali się rzemiosłem – głównie garbarstwem, mydlarstwem czy szklarstwem. Zakładali własne osady i miasteczka zwane Sztetłech – na Ukrainie po Unii Brzeskiej było ich już ponad sto. Izraelici odegrali również kluczową rolę w procesie kolonizowania Ukrainy – dominowali niemal w każdej dziedzinie – również w administracji państwowej, finansach, aparacie fiskalnym. Ich wszechstronna obecność miała również olbrzymi wpływ na lokalną kulturę i naukę. Nie tylko te dziedziny stanowiły domenę żydowską. Zajmowali się również aptekarstwem, lecznictwem i kronikarstwem. Tą wszechstronność w dziedzinach związanych z nauką zawdzięczali tradycyjnym metodom wychowawczym. Żydowscy chłopcy obowiązkowo uczęszczali od najmłodszych lat do chederu – hebrajskiego odpowiednika szkoły powszechnej.
Powodzenie ekonomiczne nie gwarantowało jednak Żydom ani trwałej stabilizacji ani bezpieczeństwa. Ufortyfikowane dzielnice żydowskie i synagogi ze strzelniczymi otworami były tego namacalnym świadectwem. Tragiczny rozdział dopisał hetman Bohdan Chmielnicki, który na czele ukraińskich chłopów, wspomaganych przez Kozaków naddnieprzańskich i Tatarów krymskich wzniecił w 1648 roku powstanie przeciw „polskim panom”. Nienawiść i wyjątkowa agresja Ukraińców skierowała się również przeciwko Żydom, których utożsamiono z ich polskimi mocodawcami. Bestialskie mordy pozostawiły po sobie, jak podają żydowskie kroniki ponad 100000 ofiar i 300 zniszczonych gmin.
Po tej traumie ekspansja żydowska na wschodzie nieco okrzepła.
Dane dotyczące struktury stanowej XVIII wiecznej Polski mówią same za siebie: 9 procent stanowiła szlachta, 0,3 procenta – duchowieństwo, chłopi – 75 procent. Mieszczaństwo 16 procent, z czego więcej niż dwie trzecie stanowili Żydzi. Resztę stanu mieszczańskiego wypełniali Niemcy i pozostałe nacje, rzadko Polacy. Dowodem na dominującą rolę Żydów wśród rodzimego mieszczaństwa może być – Łódź z początku XX wieku. To najszybciej rozwijające się miasto ówczesnej Europy zamieszkiwało 55 procent Żydów, 40 procent Niemców i ledwie 2 procent Polaków.
Strukturę społeczną Polski celnie scharakteryzował Melchior Wańkowicz, pisząc o żyjących w Polsce dwóch narodach – szlacheckim i chłopskim, pomiędzy, którymi wyrosła „ściana żydowska”
Ową „ścianę żydowską” Aleksander Hertz przyrównuje do całkowicie odrębnej społecznie kasty.
Tak jak w innych krajach izolacja Żydów była przyczyną tworzenia się zupełnie odrębnej, endogamicznej grupy społecznej. Tradycyjna społeczność żydowska dążyła do segregacji, jako jedynego sposobu zachowania własnej wiary, kultury i dziedzictwa. Nieposiadający własnego państwa naród izraelski w separatyzmie upatrywał szansy na przetrwanie. Aleksander Hertz uważał, że w Rzeczpospolitej Żydzi tworzyli swego rodzaju kastę. Określenia kasty w odniesieniu do polskich Żydów nie należy jednak utożsamiać z pierwowzorem występującym w Indiach. Hertz bardziej kojarzył je z sytuacją Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie implikując pojęcie kasty znacznie głębiej, również w sferze religijnej. Jednak, głównym motywem rozumowania Hertza w odniesieniu do kasty nie miała być izolacja społeczna, a utrwalana pokoleniowo społeczna hierarchia. Żydzi, pomimo, iż pełnili często istotne dla kraju funkcje lub wielu z nich stało wysoko w społecznych strukturach wciąż postrzegani byli w kręgach szlacheckich i mieszczańskich jako niższa kasta. Hertz twierdził, że tego typu położenie wytworzyło w Żydach specyficzną postawę adaptacyjną, determinującą odmienne zachowania wobec otoczenia zewnętrznego a wobec siebie i rodziny. Z jednej strony postawa zewnętrzna niejako spełniała i potwierdzała ogół społecznych wyobrażeń i oczekiwań, z drugiej miała na celu tworzenie swoistego kamuflażu ochronnego.
Na tych przykładach uwidacznia się wyraźnie specyficzna rola społeczności żydowskiej w Polsce na tle innych krajów. Można śmiało stwierdzić, że bez tej społeczności nowoczesna struktura nie istniałaby w takiej formie, jaką znamy współcześnie. Praktycznie trudno wskazać inny kraj, gdzie naród żydowski stanowiłby tak niezbędny element organizmu państwowego jak w Polsce. Z drugiej strony naród ten sam w sobie zachował pełną integralność i samowystarczalność wobec reszty społeczeństwa. Jest to swoisty fenomen na skalę światową, co również dowodzi socjologicznej niezwykłości tego zjawiska. Pomimo zachowania odrębności i życia „obok siebie” dopiero utrata niepodległości przez Rzeczpospolitą wielu narodów trwale położyła kres historycznej już koegzystencji, rozpoczynając erę ksenokracji. W niepodległej już II Rzeczpospolitej, mimo usilnych prób wskrzeszenia wielonarodowego państwa nie było już zbyt wiele miejsca dla dawnej, wieloetnicznej wspólnoty. Lęk przed „obcym” stał się jednym z filarów nowoczesnego postrzegania własnej tożsamości i trwale obciążył każdą ze stron. Tu rozpoczęła się całkiem nowa historia naszych narodów.

Bibliografia:

Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002,
Wywiad z Marią Janion, Mickiewicz: nowożytny myśliciel religijny, Tygodnik Powszechny nr 51-52/1998,
Ł. Kępski, Posądzenia o mordy rytualne i profanacje hostii w Polsce w XVI – XVIII,
E. Lewandowski, Charakter Narodowy Polaków i innych, Warszawa 2008,
J. Tazbir, Państwo bez stosów, Warszawa 1967,
P. Johnson, Historia Żydów, Kraków 2000,
M. Wańkowicz, Przez cztery klimaty 1912-1972, Warszawa 1972,
A. Hertz, Żydzi w kulturze polskiej, Warszawa 2003

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Kwiecień 2014

PROTOKOŁY ANTYSEMITYZMU

Jednym z klasycznych wątków antysemityzmu jest wciąż żywy mit o światowym spisku żydowskim. Opowieści o Żydach dążących do opanowania i unicestwienia chrześcijańskiego świata powstały na gruncie publikowanych na całym świecie antysemickich broszur i książek. Najbardziej osławioną publikacją tego rodzaju są „Protokoły mędrców Syjonu”, które odcisnęły silne piętno na antysemickiej świadomości, ugruntowując takie myślowe stereotypy.

„Protokoły mędrców Syjonu” są sfabrykowanym zapisem z konferencji, która rzekomo zgromadziła przywódców światowego żydostwa. Składająca się z 24 wykładów publikacja przedstawia tajne plany wyimaginowanych mędrców Syjonu, planujących zniewolenie całego świata i rzucenie go do stóp antychrysta. Spiskowcy korzystają ze wszystkich, nawet najbardziej zbrodniczych metod, aby zrealizować swój plan. Tajny, masoński zakon jest tylko jednym z narzędzi, którymi się posługują. Nadrzędnym celem spiskowców jest przejęcie całkowitej władzy nad światem za pomocą stopniowego upadku państw chrześcijańskich. Rozruchy, destabilizacja, rewolucje społeczne i wojny to metody, jakimi mają się posługiwać.

Pierwszy raz opublikowano Protokoły w carskiej Rosji w 1905 roku. Pierwotnie publikacja ta stanowiła dodatek do książki autorstwa Siergieja Nilusa pod znamiennym tytułem „Antychryst jako wyłaniająca się możliwość polityczna”. Nilus był prawosławnym nacjonalistą, opętanym eschatologiczną psychozą żydowskiego spisku. Treści zawarte w Protokołach odkrywały przed nim potwierdzenie rychłego nadejścia żydowskiego Mesjasza-antychrysta, dlatego postanowił dołączyć je do swojej książki. Kilka lat później Nilus wydał Protokoły jako oddzielną publikację. Książka ta spotkała się z olbrzymią przychylnością Cara Mikołaja II. Silne ruchy nacjonalistyczne w Rosji, antysemickie fobie w Kościele Prawosławnym i poparcie Cara spowodowało rosnącą popularność Protokołów wśród Rosjan. Nawiasem mówiąc, carskim edyktem nakazano czytanie Protokołów we wszystkich cerkwiach w Moskwie.
Początkowo nikomu nie przyszło do głowy, by zbadać autentyczność tego paszkwilu. Sam Siergiej Nilus pytany o to jak wszedł w posiadanie Protokołów mieszał się w zeznaniach – raz twierdził, że zdobył je podczas Syjonistycznego Kongresu w Bazylei, innym razem, że ukradł je z archiwum Syjonistów w Paryżu. Nieskładne tłumaczenia Nilusa podważyły wiarygodność Protokołów do tego stopnia, że sam car wycofał się z ich propagowania i nakazał ich konfiskatę.
Na tym jednak nie kończy się historia jednego z największych kłamstw XX wieku. Kilka lat później, w Konstantynopolu do rąk brytyjskiego dziennikarza, korespondenta „Times’a”, Philipa Gravesa trafia niezwykła książka, wydana po francusku w 1864 roku w Belgii. Jej tytuł w tłumaczeniu brzmiał – „Dialog w piekle między Monteskiuszem a Machiavellim” autorstwa francuskiego prawnika Maurice’a Joly.
Treść owej pracy z gatunku satyry politycznej stanowi dyskusja dwóch skrajnie różnych światopoglądowo myślicieli, których spotkanie nastąpić mogło jedynie w zaświatach, jako że żyli w różnych czasach. Owa fantastyczna fabuła wymierzona była w cesarza Napoleona III, której żarliwym antagonistą był Maurice Joly.
Książka nigdy wcześniej nie ujrzała światła dziennego, ponieważ krótko po jej wydaniu została skonfiskowana przez francuskie służby cesarskie. Do czasu, aż prawdopodobnie jedyny jej egzemplarz trafił do rąk dociekliwego i bystrego korespondenta „Times’a”. Philip Graves szybko zorientował się podczas lektury, że pamflet Joly’ego jest pierwowzorem słynnych już wówczas „Protokołów mędrców Syjonu”. Dosłownie, że Protokoły są jego plagiatem. Świadczą o tym dobitnie całe fragmenty tekstu słowo w słowo powtarzające się z oryginałem.
Graves nie omieszkał, rzecz jasna podzielić się tymi rewelacjami ze światem publikując na łamach „Times’a” w 1921 roku obszerny artykuł na ten temat. Udało mu się przekonać większość potencjalnych czytelników do swoich wniosków, powodując tym samym drastyczny spadek zainteresowania wznowieniami Protokołów w krajach europejskich. Wyjątek stanowiły jedynie fanatyczne grupy nacjonalistów, dla których żadne argumenty nie były wystarczająco przekonywujące.
Tajemnicą, natomiast pozostaje do dziś osoba autora, pozostawiając w sferze domysłów jego motywacje i losy. Być może był nim sam Siergiej Nilus, który ze znanych tylko sobie powodów wolał pozostać anonimowy. A może była to zbiorowa praca kompilacyjna agentów carskiej Ochrany.
Abstrahując od samej osoby autora i jego patologicznych motywacji nie wykazał się bystrością przypisując Żydom jednocześnie idee Machiavellego i Monteskiusza. A ponieważ są niemożliwe do pogodzenie powstał konglomerat przeciwstawnych cech. Paradoksalnie, wykorzystując Protokoły można zarzucić Żydom wszelkie możliwe motywacje, które uzna się za niepożądane w określonym kontekście.

Do czasów współczesnych historia Protokołów nadal jest do końca niewyjaśniona i pod wieloma względami tajemnicza. Zanim jednak Protokoły zrobiły tak oszałamiającą karierę, kilkadziesiąt lat wcześniej w Niemczech powstał paszkwil o podobnej treści. Była to fikcyjna relacja ze spotkaniach duchów na żydowskim cmentarzu, planujących światowy spisek. Treść jest tak niedorzeczna, że nie ma sensu poświęcać jej wiele uwagi. Występują tu typowe elementy dla tego rodzaju antysemickich publikacji. Autorem tych cmentarnych opowieści był Hermann Goedsche, publikujący pod pseudonimem Sir John Ratcliffe. Był on znany w środowisku pruskich nacjonalistów, jako publicysta lokalnej prasy konserwatywnej. W 1868 wydana została powieść Goedsche’go „Biarritz”, której jeden z rozdziałów nosił tytuł „Na cmentarzu żydowskim w Pradze”. Rozdział był potem rozpowszechniany, jako autentyczny zapis rozmów Rabinów. Doczekał się również odrębnej publikacji pod tytułem „Mowa rabina na tajnym zebraniu” – wydanej pierwszy raz w Moskwie w 1872 roku. Goedsche również nie uniknął zapożyczeń, czerpiąc inspirację między innymi z „Listu Simoniniego” z 1806 roku, jeszcze jednego spreparowanego świadectwa spisku żydowskiego. Również forma – niezbyt wyszukanej fikcji literackiej jest kwintesencją antysemickich stereotypów.

Na nieszczęście publikacje rozpowszechniające rasistowskie fobie znalazły wielu kontynuatorów, często znanych i cenionych obywateli w swoich krajach. Jednym z nich był twórca potęgi przemysłu motoryzacyjnego Henry Ford. Za namową rosyjskich monarchistów wydał w USA „Protokoły mędrców Syjonu”, opatrzonych autorskim, obszernym komentarzem pod wspólnym tytułem „The International Jew”. Książka Forda wprowadziła wiele fermentu w stosunkach między diasporą, a resztą społeczeństwa amerykańskiego. Dopiero, kiedy nagłośnione zostały kulisy powstania Protokołów, wybuchł skandal i Henry Ford wstydliwie wycofał się ze swoich literackich dokonań.
Mimo wszystko Protokoły stały się biblią antysemityzmu, na które często nieświadomi ich faktycznego pochodzenia powołują się różnego rodzaju nacjonaliści i rasistowscy ideolodzy. W myśl zasady sformułowanej przez Josefa Goebbelsa, że kłamstwo powtarzane odpowiednią ilość razy przybiera pozory prawdy. Być może z tej przyczyny Protokoły były i są tłumaczone na wiele języków i wydawane w większości krajów świata. Zbierają swoje zatrute żniwo nawet w krajach, gdzie nigdy Żydzi się nie osiedlali lub zamieszkują ich bardzo nieliczne grupy. Na przykład w Japonii, gdzie istniała tylko mała gmina żydowska.

Bibliografia:

Tazbir J. Protokoły Mędrców Syjonu – Autentyk czy falsyfikat, Warszawa 2004
Larsson G. Protokoły mędrców Syjonu – Prawda czy fałsz, Warszawa 1997
Kadżaja W. Protokoły – książka z piekła, Nowoje Wremia 15.04.2002

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Marzec 2013

Antyjudaizm, Antysemityzm, Antysyjonizm – ewolucja nienawiści

Nienawiść i wrogość w stosunków do Żydów jako narodu, grupy etnicznej, wspólnoty religijnej czy społeczności opiera się na wielowiekowej tradycji utkanej ze stereotypów, legend i pokoleniowo przekazywanych fantazmatów. Myli się ten, kto owych korzeni doszukiwać się będzie w czasach nowożytnych. Są one znacznie głębsze, sięgające momentu, kiedy pokolenia wywodzące się od Abrahama zaczęto postrzegać, jako wspólnotę etniczną.

Niezależnie, jakich terminów użyjemy do określenia owej wrogości w praktyce oznaczać będą to samo.
Z drugiej strony, być może warto prześledzić ewolucję tych pojęć w kontekście historycznym.

Antyjudaizm i Antysemityzm to terminy, których znaczenie wciąż nie jest jednoznaczne. Nad zdefiniowaniem tych pojęć nieustająco trwają burzliwe spory badaczy, teologów i historyków.
Zasadniczy problem tkwi w tym, że idea nowoczesnego antysemityzmu nosi na sobie piętno sześciu milionów ofiar Shoah. Antysemityzm kojarzony jest z ideologią, która stanęła u podstaw Holocaustu. Od określania tym termin polityki prowadzonej przez Watykan w stosunku do Żydów odcina się do dziś wielu katolickich ideologów.
Najczęściej stosunek Kościoła do Żydów określano terminem antyjudaizmu, który w teorii wyrażał różnice teologiczne, nie odnosząc się do aspektu rasy. Jest to jednak podejście z gruntu niewłaściwe, gdyż we wrogim nastawieniu do Judaizmu od początku tkwiła, głęboko zakorzeniona teoria krwi. Widać to było już w czasach hiszpańskiej inkwizycji. Wobec żydowskich konwertytów używano argumentu czystości krwi, jako pretekstu wykluczenia ich ze społeczności chrześcijańskiej.
Podobny los spotykał prozelitów, którym często nawet w kolejnych pokoleniach wytykano ich żydowskich przodków. Nie jest, więc prawdą, że rasistowski wątek antyjudaizmu narodził się w późniejszych wiekach – był obecny już w pierwszych latach istnienia diaspory europejskiej.
Szymon Wiesenthal wywodził pochodzenie nazistowskiego rasizmu właśnie od inkwizycji w Hiszpanii. Jako dowód wskazywał serię XV-wiecznych rozporządzeń, które traktowały Żydów jako niższą rasę ludzi. Za poparcie tej tezy – zdaniem Wiesenthala – może służyć wiele punktów wspólnych między wspomnianymi rozporządzeniami inkwizycji, a nazistowskimi „ustawami norymberskimi”.
Z punktu widzenia narastającej przez stulecia antyżydowskiej fobii nie ma większego znaczenia, jakiego terminu użyjemy – antysemityzm czy antyjudaizm. Oba terminy noszą w sobie sporą dozę umowności i są nieprecyzyjne. Sławomir Buryła – specjalizujący się w zagadnieniach związanych z Holokaustem – obydwa terminy definiuje jedynie, jako postulaty intelektualne ułatwiające identyfikację tych zjawisk, a nie jako faktyczny opis zjawisk społecznych.

Antyjudaizm, jak już wspomniałem nie określał wyłącznie aspektów religijnych i teologicznych, choć od czasów św. Augustyna Kościół oficjalnie nie akcentował aspektu rasy.
Antysemityzm, zaś odnosi się do rasy, obejmując wszystkie ludy wywodzące się od Sema, a więc również Arabów. Jednak nikt nigdy nie użył tego terminu w odniesieniu do innego narodu niż Żydzi.
Samo pojęcie antysemityzmu sformułował niemiecki dziennikarz Wilhelm Marr dopiero w 1879 roku, umownie zastępując do tej pory używane określenie „Judenhass” – nienawiść do Żydów.
Wzajemne oddziaływanie antyjudaizmu i antysemityzmu można określić również, jako stopniowe zacieranie granic między tymi zjawiskami, widoczne szczególnie w kulturze ludowej. Zacieranie się różnic pomiędzy teologicznie pojmowanym antyjudaizmem a laickim antysemityzmem stworzyło nierozerwalny konglomerat.
Hannah Arendt określiła antysemityzm tworem XX wieku, który poprzedzały jedynie jego wcześniejsze formy. Wielu badaczy uważa jednak, że jest on skutkiem transformacji pomiędzy religijnym antyjudaizmem, a nowożytnym antysemityzmem, samą jego istotę pozostawiając niezmienioną.
Ewolucję antyżydowskiej doktryny Kościoła scharakteryzował Joshua Trachtenberg – amerykański historyk badający średniowieczne źródła antysemityzmu. Pisze on, że Kościół we wczesnym okresie utrwalania swej pozycji posuwał się do różnych metod dyskredytujących Judaizm – od piętnowania Judaizmu, jako wiary schyłkowej, a samych Żydów jako morderców syna Bożego do antydatowania pojawienia się Kościoła na sam początek historii Abrahama, podkreślając jego rolę Ojca wielu narodów. Tym samym Kościół ustalił chrześcijański stosunek do Żydów, zdemaskowanych, jako samozwańczych pretendentów do wybraństwa, które im się nie należało. Samą zaś naturę żydowską określając, jako zdradziecką i sprzedajną uzasadniającą kierowaną ku nim wrogość „za to samo odium generis humani (łac. nienawiść do ludzkości), którego piętno tak niedawno jeszcze dźwigała społeczność chrześcijańska, sama podobnie oczerniana przez pogan.”
Żydzi zaczęli też służyć władcom i książętom za kozły ofiarne i sprawców wszelkich nieszczęść i plag.
Antyżydowskie fobie, które w pierwszym tysiącleciu miały czysto teologiczny charakter zaczęły w tym czasie przybierać formę ludowej, praktycznej wrogości wobec obcych, szczególnie wobec Żydów.
Judeo-fobia miała już wówczas podłoże ekonomiczne i społeczne, zaś motywy teologiczne pozostały jedynie wygodnym pretekstem do szerzenia nienawiści w stosunku do innowierców. Epidemia dżumy, która opanowała Europę w XIV wieku i spowodowała śmierć milionów ludzi została przypisana Żydom, zatruwającym studnie należące do Chrześcijan. To i podobne zdarzenia stały się przyczyną masowych mordów i pogromów dokonywanych na ludności żydowskiej.
Ten stan przetrwał w mentalności Europejczyków przez wieki osiągając swoje apogeum w czasie Holokaustu.
Współcześnie nienawiść do Żydów przybiera formy bardziej intelektualne i zakamuflowana jest pod pozornie nową retoryką.
Ewolucja terminologii od antyjudaizmu poprzez antysemityzm obrała kolejną postać – antysyjonizm.
Antysyjonizm, pierwotnie stanowił żydowską opozycję w stosunku do nacjonalistycznej idei państwa Izrael. Postawę taką reprezentowały głównie ugrupowania ortodoksyjne, asymilacyjne oraz BUND *. Obecnie antysyjonizm wyraża z jednej strony fundamentalną krytykę państwa izraelskiego i szeroko kontestowaną politykę jego władz. Z drugiej jednak strony stał się eufemistycznym określeniem antysemityzmu, od którego w rzeczywistości niczym się nie różni.
Antysyjonistyczne hasła na trwałe zakorzeniły się w języku politycznym po wybuchu Wojny Sześciodniowej w 1967 roku, na Bliskim Wschodzie. Prosowiecka propaganda zaadoptowała ten termin pozornie dla wyrażenia swojej krytyki wobec obronnych działań militarnych Izraela. W rzeczywistości jednak, machina propagandowa i administracyjna skierowana została przeciwko własnym obywatelom pochodzenia semickiego. Masową formę antyżydowskiej psychozy przybrały w Polsce wydarzenia Marca 1968 roku, doprowadzając do exodusu 13 tysięcy obywateli polskich „wyznania mojżeszowego”.
Współcześnie, w dobie postępującej laicyzacji zjednoczonej Europy i widma islamizacji państw starego kontynentu (Francja, Niemcy) krytyka Erec Israel opiera się na podobnej argumentacji, niezależnie czy wypływa z ust islamskich fundamentalistów czy europejskich komentatorów bliskowschodnich wydarzeń.

Największy problem tkwi w tym, że nie tylko (co oczywiste) świat muzułmański, lecz również cywilizacja chrześcijańska kieruje się coraz częściej antysyjonistyczną filozofią.
W Biblii Hebrajskiej czytamy o obietnicy danej Abramowi przez Boga, ale jednocześnie fragment ten zawiera przestrogę skierowaną dla prześladowców Jego ludu

„Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię, bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył.” (Ks. Rodzaju 12:1-3, Biblia Tysiąclecia)

Ostatnie zdanie szczególnie powinni wziąć sobie do serca ci Chrześcijanie, którzy często bezrefleksyjnie przyjmują antyizraelską optykę lansowaną przez mass media i polityków.

Utworzony w roku 1897 Algemajner Jidyszer Arbeter Bund in Rusland, Pojln un Lite, żydowska organizacja lewicowa, odrzucała tradycję religijną i syjonizm, wiążąc nadzieje z niepodległą Polską.

Bibliografia:

T. Segev, Szymon Wiesenthal Życie i legenda, Warszawa 2010
S. Buryła, Antyjudaizm czy Antysemityzm?, Studia Judaica 7: 2004 nr 1(13)
M. Janion, Bohater, spisek, śmierć – wykłady żydowskie , Warszawa 2009
J. Trachtenberg, Diabeł i Żydzi, Gdynia 1997
Biblia Tysiąclecia, Pallottinum 2002

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Kwiecień 2013

MARZEC 1968

W marcu 2013 upłynęła 45 rocznica wydarzeń znanych powszechnie, jako Marzec 68. Z każdym rokiem rocznice marcowe nabierają coraz bardziej oficjalnego charakteru, jednak wciąż wywołują kontrowersje i emocjonalne spory. Prorocze okazały się słowa Tadeusza Konwickiego, który po wydarzeniach 68 roku pisał, że choć nie ma już polskich Żydów wciąż żyje ich problem.
Ostatnia Alija, która ostatecznie zakończyła tysiącletnią historię polskiej diaspory była nie tylko konsekwencją politycznie sterowanego wybuchu antysemityzmu. Marzec 68 to splot wydarzeń, również na arenie międzynarodowej.
Napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie wywołana wybuchem Wojny Sześciodniowej w 1967 roku miała ścisły związek z zimnowojenną rywalizacją dwóch wrogich bloków międzynarodowych. Przygotowywana agresja sprzymierzonych państw arabskich miała na celu całkowite zniszczenie Izraela, co dla jego obywateli było równoznaczne z powtórnym Holokaustem. Jednak dzięki skutecznej strategii poprzedzonej prewencyjnym atakiem na Egipt, izraelska armia odniosła spektakularne zwycięstwo. Nawiasem mówiąc, do dziś w niektórych kręgach pokutuje przekonanie, że to Izrael był agresorem i bezpośrednim sprawcą konfliktu. Jest to dowód na to jak skuteczna, mimo swej pozornej prostoty była ówczesna socjotechnika.
Tymczasem Kreml wraz z rządami państw satelickich potępił obronne działania militarne Izraela, jednocześnie wspierając Nasera i jego sojuszników. Antyizraelska histeria podsycana przez sowiecką propagandę i strefy jej wpływów wywołała ogólnoświatową psychozę. Polskie władze komunistyczne ochoczo przyłączyły się do propagandowej nagonki, unikając wszak terminologii antysemickiej. Zamiast, budzących jednoznaczne skojarzenia haseł antysemickich zastąpiono je nowym terminem – antysyjonizm.
Bezpośrednią przyczyną marcowych wydarzeń były natomiast dwa czynniki wewnętrzne. Pierwszym z nich były protesty środowisk studenckich, brutalnie spacyfikowane przez władzę ludową siłami milicji i tak zwanego „aktywu robotniczego”, którego udział miał dodatkowo zantagonizować środowiska inteligenckie z robotniczymi.
Drugim czynnikiem sprawczym było nasilenie się rywalizacji o władzę między zwolennikami Gomułki, a otoczeniem Mieczysława Moczara. Władysław Gomułka wykorzystał ogólnie panującą psychozę antysyjonistyczną i posługując się rasistowską retoryką wykorzystał sytuację do wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Oficjalna propaganda chcąc odwrócić uwagę od frakcyjnej wojny toczonej za kulisami władzy przystąpiła do antyżydowskiej agitacji w zakładach pracy, uczelniach, urzędach i środkach masowego przekazu. Prosty mechanizm opracowany przez zdeklarowanego antysemitę „towarzysza Wiesława” zakładał wyeliminowanie z życia politycznego i społecznego za jednym zamachem inteligenckich „wichrzycieli”, znienawidzonych Żydów – zwanych teraz Syjonistami oraz całej potencjalnej opozycji. Syjonizmowi, jako ruchowi nacjonalistycznemu przeciwstawiano nacjonalizm polski akcentując przy tym brak motywów rasowych. Zaprzeczanie oczywistym kryteriom rasowym było jedynie manipulacją – komuniści potrzebowali kozła ofiarnego, a któż lepiej nadawał się do tej roli niż Żydzi. Przestrzenią publiczną zawładnęły absurdalne hasła typu „Syjoniści do Syjamu” czy „Antysemityzm Nie, Antysyjonizm Tak”.
Z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że spora część „antysyjonistów” nie była w pełni świadoma swojej roli w tej tragicznej maskaradzie. Ludzie ci byli narzędziem w rękach gomułkowskiej ekipy, a jednocześnie ofiarą komunistycznej „inżynierii dusz”. Wciąż podsycana psychoza syjonistycznego zagrożenia stanowiła znakomity pretekst do pozbywania się domniemanych szpiegów i wrogów z wysokich, średnich, a w końcu i szeregowych stanowisk urzędniczych i akademickich. W pierwszej kolejności „odżydzano” struktury państwowe – głównie wojsko, milicję, PZPR, uczelnie i ministerstwa. Następnie czystka ogarnęła niemal całe społeczeństwo. Społeczność żydowska miała teraz twarz Bermana, Minca, Fejgina czy Różańskiego. Zbiorowa odpowiedzialność Żydów za udział w zbrodniach stalinizmu osiągnęła swoje apogeum. Z dnia na dzień pracę tracili wszyscy, których nazwiska lub wygląd choćby kojarzyły się z semickim wzorcem. Nazbyt oczywista analogia z nazistowską teorią ras nie wywoływała wówczas refleksji wśród animatorów antysyjonistycznej nagonki.
Słowa Gomułki o niepożądanej obecności Syjonistów w Polsce przerodziły się w realne działania organów państwowych. „Dokument Podróży” wydawany zamiast paszportu nadawał emigrantom status bezpaństwowca, pozbawiając definitywnie polskiego obywatelstwa.
Jednak Marzec 68 to przede wszystkim osobisty dramat tysięcy rodzin skazanych kolejny raz na wygnanie. Większość z nich stanowili głęboko zasymilowani Polacy pochodzenia żydowskiego, resztki ocalałych z Shoah i ich dzieci. Powojenne fale emigracji zabrały ze sobą większość Żydów identyfikujących się z narodem izraelskim i syjonistów. Z ogromnej ilości wspomnień i pamiętników wynika, że do lat sześćdziesiątych większość polskich Żydów stanowili całkowicie zasymilowani ateiści, zdeterminowani chęcią pozostania w Polsce. Wrogo nastawieni do jakichkolwiek religii, z Judaizmem na czele, a jednocześnie przeciwni ideom syjonistycznym. Część z nich przyznawała się do swoich korzeni i niekiedy praktykowała szczątkową formę kultury Jidysz. Inni natomiast całkowicie odcinali się od tradycji semickiej, ze zmianą nazwiska włącznie. Autorzy wspomnień marcowych to w większość ludzie mający wówczas po dwadzieścia kilka lat. Przeważnie studenci, często nieświadomi swojego pochodzenia, ukrywanego przez ich rodziców. Pewnego marcowego dnia stali się nagle obcymi i wrogimi elementami we własnym, jak im się dotąd wydawało kraju.
Exodus Polaków pochodzenia żydowskiego trwał praktycznie do początku lat 70. i definitywnie zakończył tysiącletnie dzieje polskiej diaspory.

 

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Marzec 2013