Falasza – Odzyskane plemię Izraela

Spośród ponad stu narodowości, które złożyły się na żydowskich obywateli dzisiejszego Izraela żyje w nim niezbyt liczna grupa czarnoskórych Żydów. Są to potomkowie etiopskich Felaszów, którzy sami siebie nazywają Bete Israel (Dom Izraela). Historia tej grupy etnicznej jest jedną z najbardziej fascynujących, a zarazem tajemniczych opowieści sięgających czasów Króla Salomona.

Historycy nie są zgodni, co do określenia jednolitej genezy tego ludu. Istnieje wiele niezwykle ciekawych, lecz różniących się od siebie hipotez na temat pochodzenia Felaszów. Każda z tych historii stanowi odrębną legendę opartą często o udokumentowane wydarzenia historyczne.
Najbarwniejsza z opowieści zabiera nas w podróż do starożytnego Izraela za czasów panowania króla Salomona. Znane z biblijnych ksiąg – I Królewskiej i II Kronik dzieje Króla Salomona wspominają o jego bliskiej znajomości z królową Saby, Mekedą. Według przekazów biblijnych i etiopskiej sagi „Kebra Nagast” (Chwała Królów) Mekeda panowała na terytorium królestwa Saby – dzisiejszego Jemenu, na Półwyspie Arabskim. Jej wpływy rozciągały się również na tereny Abisynii, czyli późniejszej Etiopii. W Biblii obszar ten nazwany był krainą Kusz. Starożytne źródła wskazują na pochodzenie ludności królestwa Saby i jego królowej od jednego z synów Noego – Sema, co nadaje im przynależność do ludów semickich.
Według arabskiej sagi zaintrygowany opowieściami o pięknej i niezwykle mądrej władczyni król Salomon zapragnął poznać ją osobiście. Ich spotkanie przerodziło się w płomienny romans, którego owocem był potomek w linii męskiej. Salomon liczył na to, że jego pierworodny syn kiedyś obejmie po nim królestwo Izraela. Ten jednak, gdy osiągnął stosowny wiek objął panowanie nad starożytną Etiopią, przyjmując imię Menelik I. Jak głosi opowieść, dorosły Menelik I podczas wizyty w Jerozolimie namawiał swego ojca by ten przekazał mu w darze Arkę Przymierza. Salomon, rzecz jasna kategorycznie odmówił. Chcąc mimo wszystko zadowolić ukochanego syna podarował mu grupę najznamienitszych młodzieńców izraelskich, pochodzących z arystokratycznych rodów, wśród których znalazł się między innymi syn arcykapłana Sadoka. Według tej samej legendy Menelik niezrażony decyzją ojca postanowił wykraść Arkę ze świątyni i zastąpić ją misternie wykonaną repliką. Plan ten powiódł się i prawdziwa Arka została na wieki ukryta w starożytnej stolicy Etiopii, Aksjum. Sam zaś król Menelik I stał się antenatem najdłuższej dynastii królewskiej w historii świata. Najdłuższej, bowiem do nieprzerwanej przez tysiące lat linii królewskiego rodu należał ostatni cesarz Etiopii Haile Selaissie I, zwany też „Lwem Judy”.
W etiopskiej sadze odnajdujemy także protoplastów dzisiejszych Falasza. Według niej towarzysze Menelika podarowani mu przez Salomona zasiali potomstwo w ziemi etiopskiej. Osiedlili się na terenie rozciągającym się wokół jeziora Tana i u podnóża gór Simen. Semicki rodowód Felaszów uwidacznia się ponoć w rysach ich twarzy, choć skóra jest czarna, a współczesne badania wykazują wspólne cechy genotypu z ludem kuszyckim. Od wieków są oni wiernymi wyznawcami Judaizmu opartego wyłącznie na Torze spisanej w ich własnym języku – staroetiopskim „Gyyz”. Ściśle przestrzegają dekalogu, nie uznają Talmudu i spisanego tam żydowskiego prawa. Ten pierwotny rodzaj Judaizmu określa się jako Mozaizm. Oprócz Falasza jedynymi znanymi współcześnie wyznawcami Mozaizmu są Karaimi, wywodzący się od krymskich Chazarów.
Oczywiście istnieje jeszcze kilka teorii tłumaczących rodowód Żydów etiopskich, choć już nie tak barwnych i niesięgających tak zamierzchłych czasów. Jedna z nich, uznawana za najbardziej prawdopodobną mówi, że przodkami Felaszów byli Izraelici, którzy schronili się przed Babilończykami w Egipcie w VI wieku p.n.e. lub Żydzi uciekający przed rzymską okupacją, po zburzeniu drugiej Świątyni Jerozolimskiej w 70 roku n.e. Kolejne teorie wywodzą korzenie Falasza od etiopskich prozelitów, którzy przeszli na Judaizm na skutek misyjnej działalności żydowskich kapłanów. Można jeszcze wspomnieć o genealogii wywodzącej się bezpośrednio od jednego z zaginionych plemion Izraela – Dan.
Przez wieki zachowali swoją specyficzną tożsamość i wierność Torze, skutecznie opierając się wszelkim próbom asymilacji, chrystianizacji czy islamizacji. Stanowili endogamiczną społeczność, która w latach swej świetności często występowała przeciwko etiopskim władcom lub doznawała prześladowań od tych, którzy wciąż widzieli w nich obcych (falasza). W ciągu ostatnich wieków ich populacja skurczyła się do rozmiaru małej i zagubionej pośrodku afrykańskiego buszu enklawy.

Exodus

Żyjąc przez wieki z dala od cywilizacji, zagubieni w mroku dziejów doczekali w końcu, by ich modlitwy o powrót do złotej Jerozolimy zostały wysłuchane. Stało się to dopiero w drugiej połowie XX wieku, gdy świat dowiedział się o istnieniu zapomnianego ludu afrykańskich Żydów. Proces ten zapoczątkował w 1973 roku sefardyjski, naczelny rabin Izraela Owadia Josef, uznając etiopskich Falasza za prawowitych Żydów. W konsekwencji tego wydarzenia, dwa lata później Kneset zastosował w stosunku do nich zasady Prawa Powrotu. Musiało jednakże upłynąć kolejnych kilka lat, aby władze Izraela podjęły konkretne kroki w kierunku sprowadzenia etiopskich braci do domu. Na bezpośrednie polecenie premiera Menachema Begina przygotowaniem ewakuacji zajęli się agenci Mossadu – jednej z najsłynniejszych służb wywiadowczych świata. Mimo tego afrykańska Alija rozciągnęła się w czasie na wiele lat z powodu niestabilnej sytuacji w tamtym regionie. Mossad musiał działać w ciągle zmieniających się warunkach politycznych, a kolejne etapy akcji opierały się w dużej mierze na improwizacji i niekonwencjonalnych metodach operacyjnych.
W pierwszym etapie w 1977 roku, na mocy tajnego porozumienia zawartego przez Mossad z ówczesnym przywódcą Etiopii, Mengistu Haile Mariamem rozpoczął się exodus. W zamian za wypuszczenie Żydów etiopskich Izrael nieoficjalnie dostarczał broń potrzebną władzy w Addis Abebie do stłumienia wewnętrznej rebelii. Układ udało się utrzymać jedynie przez pół roku dopóki do zagranicznych mediów nie wyciekła informacja, że Izrael potajemnie zbroi komunistyczny rząd Mengistu. Wszelkie dotychczasowe porozumienia zostały zerwane, a Mossad rozpoczął poszukiwanie innych kanałów przerzutu. Szybko pojawiła się nowa droga ucieczki dla Felaszów prowadząca przez Sudan. Problem polegał na tym, że uchodźcy musieli na własną rękę nielegalnie przekroczyć granicę z Sudanem. Dramat, który rozgrywał się po drodze pochłonął wiele tysięcy ofiar, głównie wśród starców i dzieci. Ludzie umierali z pragnienia i wyczerpania, kąsani przez jadowite węże, rabowani przez miejscowych bandytów. Na tych, którym udało się przeżyć tygodnie tułaczki w tropikalnym piekle czekały obozy dla uchodźców na obrzeżach Chartumu. Niektórzy spędzili w nich nawet kilka lat, w nieludzkich warunkach, zmuszeni do ukrywania swej prawdziwej tożsamości przed sudańskimi władzami i policją. W tym czasie agenci Mossadu pod osłona nocy szmuglowali odnajdywanych w obozach czarnoskórych Żydów do sudańskiego wybrzeża skąd uciekinierów przejmowała izraelska marynarka. Dalej szlak wiódł Morzem Czerwonym, przez zatokę Aqaba do Ejlatu. W latach 1982-1984 Izraelczycy zmienili taktykę przerzucając Felaszów na dużą skalę drogą powietrzną. Akcja pod kryptonimem „Bracia” zakończyła się przewiezieniem 1500 uchodźców. Tymczasem Sudan opanowała wojna domowa, która wymusiła na tamtejszej dyktaturze rozpoczęcie negocjacji z USA. Izraelski wywiad we współpracy z CIA zaplanował i zrealizował jedną z najsłynniejszych misji w historii Mossadu. Ściśle tajna operacja „Mojżesz” polegała na transporcie etiopskich Żydów belgijskimi liniami rejsowymi do Izraela, z międzylądowaniem w Brukseli. W ten sposób w ostatnich miesiącach 1984 roku udało się ocalić 7800 Felaszów przebywających na terytorium Sudanu. Niestety, na skutek nieodpowiedzialnego zachowania kilku izraelskich polityków z ówczesnym premierem Szymonem Peresem włącznie tajemnica została ujawniona i „Mojżesz” nie zdołał wyprowadzić całego swojego ludu. Krótko po definitywnym zaprzestaniu operacji na osobisty rozkaz wiceprezydenta USA do działania przystąpili agenci CIA. Wywieźli samolotami ostatnich 500, pozostałych w Sudanie Felaszów bezpośrednio do Izraela.
W Etiopii pozostawało jednak nadal kilka tysięcy Żydów, modlących się nieustannie o swój exodus do ziemi obiecanej. Setki rodzin rozdartych między Etiopią a Izraelem na kolejne lata pozostało za zatrzaśniętymi drzwiami. Operacja „Salomon” była następną, udaną próbą ewakuacji etiopskich Żydów, możliwą dzięki wykorzystaniu splotu wydarzeń na afrykańskiej arenie politycznej. Wojna domowa w Etiopii dawała szansę na wznowienie negocjacji z upadającym rządem Mengistu, którą władze Izraela skwapliwie wykorzystały. W 1991 roku przy znaczącym arbitrażu USA Izrael „rzutem na taśmę” ustalił z upadającą dyktaturą Mengistu warunki, na jakich wykupiono pozostających w Etiopii Felaszów. Za cenę 35 mln dolarów i obietnicy udzielenia prominentom etiopskim azylu w USA operacja „Salomon” mogła się rozpocząć. W ewakuacji wzięły oddziały IDF (Siły Obronne Izraela), lotnictwo wojskowe i cywilne samoloty El Al, którym w ciągu kilkudziesięciu godzin udało się przetransportować do Izraela 14400 uchodźców.
Jednak dla czarnoskórych Żydów był to zaledwie koniec jednego z etapów ich exodusu. Dotarcie do ziemi obiecanej oznaczało początek nowego, być może najdłuższego rozdziału tej epopei. Wysiadając z brzucha stalowego ptaka, jak postrzegali transportujące ich samoloty eskortowani byli przez białoskórych Żydów mówiących nieznanym językiem do świata, który w niczym nie przypominał biblijnego Kanaanu. Proces asymilacji afrykańskich imigrantów chyba nigdy nie był tak trudny i złożony, jak w tym przypadku. Etiopczycy mieli do pokonania niemal wszystkie możliwe bariery z kulturową, językową i religijną włącznie, chcąc w krótkim czasie nadrobić wieki cywilizacyjnego zacofania. Nie są również skłonni do poddania się procedurom konwersji na judaizm rabiniczny, którą wymuszają na nich ortodoksyjni rabini i izraelskie prawo. Coraz częściej stykają się z objawami jawnej dyskryminacji lub wręcz rasizmu ze strony Izraelczyków, zwłaszcza tych o aszkenazyjskich korzeniach.
Dziś czarnoskórzy Izraelczycy to stosunkowo uboga i słabo wykształcona, licząca około 130 tysięcy ludzi społeczność. Ich niska pozycja społeczna wynika w dużej mierze z symptomatycznych cech wykluczenia społecznego. Są to niewątpliwie skutki problemów adaptacyjnych wynikających z wielowymiarowych różnic z kolorem skóry włącznie. Akulturacja to proces często wielopokoleniowy, którego łagodny przebieg rzadko jest możliwy przy tak dużych różnicach. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat historii współczesnego Izraela doświadczyli tego w różnym stopniu uczestnicy wszystkich Aliji. Część grup etnicznych zachowała swoją odrębność żyjąc w hermetycznych środowiskach.
O specyfice i wyjątkowości państwa Izrael, jego społeczeństwa i sytuacji geopolitycznej nie trzeba dziś nikogo przekonywać. Ta odmienność powoduje, że wszelkie negatywne zjawiska społeczne widoczne są z perspektywy lupy powiększającej. Światowa opinia publiczna obojętnie przechodzi wobec dramatów o wielkiej skali w innych regionach, nie dając Izraelowi taryfy ulgowej. Na pozór lokalne i incydentalne wydarzenia w Izraelu urastają do globalnej sensacji, zaś jedyne demokratyczne państwo na Bliskim Wschodzie ukazywane jest jako totalitarna dyktatura syjonistycznych nacjonalistów.

Opublikowane – CEL http://www.portalcel.pl – Maj 2015

20150522_Felasze_1000

Dodaj komentarz